Jesteś tutaj: Home » Polacy na Kresach » Relacje z wydarzeń » Przez piesze przejście do Polski

Przez piesze przejście do Polski

 

Niedziela 18.00, 28.03.2011Minęło już dużo czasu z momentu uruchomienia pieszego przejścia z Ukrainy do Polski w Szeginiach (Medyce). Ile milionów osób z niego skorzystało też można policzyć. Same terminale kontrolne polsko-ukraińskie też przebudowano, zgodnie z wymogiem czasu oraz pełnieniem Polską roli wschodniej granicy Unii Europejskiej. Cóż można zarzucić celnikom oraz straży granicznej? Sumiennie wykonują swoje obowiązki, powstrzymują kontrabandę taniej ukraińskiej wódki oraz papierosów do Polski, nie robią żadnych preferencji dla nikogo…

…Diabeł kryje się w ostatnim zdaniu. Ciekawe, czy ten wysoki pełnomocnik, podpisujący zmiany dotyczące funkcjonowania pieszego przejścia próbował chociaż raz przejść się pieszo z Ukrainy do Polski? Chyba nie. Bo gdyby postał od dwóch do czterech godzin na deszczu, śniegu  albo palącym słońcu, widząc, jak „mrówki” pakują do skarpet papierosy i obgadują bieżącą brygadę Służby Celnej, a Polacy wpuszczają po jednej osobie do pustej sali, sztucznie powstrzymując przekroczenie przez ludzi granicy.

Oczywiście, można zaprzeczyć, że „mrówki” zarabiają pieniądze, chodzą kilkakrotnie do Polski, mieszkają w pobliżu. Tak, to prawda. Ale istnieje niewielki odsetek ludzi, którzy idą do Polski, by studiować, zwiedzać, modlić się, czytać lekcje, prowadzić katechezy i msze. Czy mają oni jakieś ułatwienia przy przekraczaniu granicy? ABSOLUTNIE NIE. Od razu przychodzi na myśl Holokaust, gdy III Rzesza nie wyróżniała profesorów, lekarzy, inżynierów i dzieci. Dla nich wszyscy byli Żydami. Czyż nie tak samo traktuje polska służba celna i straż graniczna Ukraińców? I nie tylko Ukraińców – Polaków, Niemców, Francuzów, Amerykanów. Wszystkich. Kto miał czelność podejść do pieszego przejścia z ukraińskiej strony. Traktują ich jak „mrówki”.

A co trzeba zrobić, by usprawnić przejście granicy i uprościć to ludziom, którzy nie zaliczają się do „mrówek”? Po pierwsze i najłatwiejsze – uruchomić mechanizm „Zielonego Pasu”(nic do oclenia). Większość tej grupy ludzi, co nie chodzi do Biedronki, nie niesie wódki ani papierosów wie, że ma inne cele do wykonania. I zgodzą się na każde dodatkowe ograniczenie, byle by dotrzeć na czas do miejsca przeznaczenia(np przekroczenie granicy raz na dobę, zakaz wnoszenia alkoholu i nawet dodatkowa niewielka opłata).

Po drugie – potrzebna kolejna przebudowa polskiego terminalu na pieszym przejściu. Poprzedni terminal miał dwa pasy i dach nad głową. . Przynajmniej 50 osób nie mokło na deszczu. Po uruchomieniu nowego terminalu kilkakrotnie zwiększył się czas przekraczania granicy i została wyeliminowana możliwość ułatwienia przejścia studentom, księżom i turystom. To znaczy, że trzeba nie zmniejszać terminal,  a powiększyć go. I może nawet trzykrotnie. Czy wiedzą pomysłodawcy przebudowy terminalu, że duża ilość ludzi z obydwu stron nie przekracza granicy, bo wiedzą, że będą problemy na pieszym przejściu? Taka sytuacja ma miejsce od czasu, gdy pojawił się ten terminal.

Po trzecie – przypomnieć sobie, że nie za górami EURO-2012. Jeżeli 28 marca 2011 roku polskie przejście nie dało sobie rady z 50-osobową grupą hasydów, idących na Ukrainę (o 18.00 w niedzielę utworzyła się kolejka na 200 osób z ukraińskiej strony), to jak sobie poradzą z milionem piłkarskich fanów, wśród których znajdą się i mniej cierpliwi kibole!

I ostatnie. Dziś przekroczenie granicy przez piesze przejście i dotarcie do pociągu na czas graniczy z cudem. Turysta z Kijowa już we Lwowie zaczyna się martwić, jak potraktują go „mrówki” i kiedy on trafi do Polski. Dlatego zwracamy się do polskich władz – zwróćcie uwagę na sytuację z pieszymi przejściami na granicy, spróbujcie sami przekroczyć ukraińsko-polską granicę i sami zobaczycie i zrozumiecie, jakie kroki trzeba natychmiast podjąć.

 

 

Artykuł ten, streszczony do formy wniosku nadeślemy również do Administracji Prezydenta Polski,

Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz do Rady do Spraw Polaków na Wschodzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *