Jesteś tutaj: Home » Polacy na Kresach » Relacje z wydarzeń » „Polskie zamki i rezydencje Ukrainy” – Żytomierszczyzna

„Polskie zamki i rezydencje Ukrainy” – Żytomierszczyzna

Znany ukraiński krajoznawca oraz historyk Dmytro Antoniuk nawiązał współpracę z gazetą „Słowo Polskie” oraz naszym portalem w zakresie wyrażenia zgody na publikowanie w naszej gazecie swojej książki „Polskie zamki i rezydencje Ukrainy”.

Ta książka jeszcze nie była publikowana w języku polskim, dlatego cieszymy się, że właśnie nasza gazeta oraz portal może przedstawić Czytelnikom wspaniałe, czasami mało znane zabytki architektury polskiej wraz z unikatowymi zdjęciami.
Naszą wycieczkę zaczynamy od rozdziału o pamiątkach polskiej architektury Żytomierszczyzny, który wszedł do pierwszego tomu książki i obejmuje okres od średniowiecza do doby późnego baroku.

Żytomierszczyzna – w tym obwodzie, według Dmytra Antoniuka, są tylko trzy pamiątki najdawniejszej polskiej zamkowej i rezydencyjnej architektury, które są położone w znacznej odległości od siebie. Na historii berdyczowskiej fortecy – klasztoru karmelitów bosych nie będziemy szczegółowo zatrzymywać się – to temat innej książki – „Po katolickich klasztorach Ukrainy”. Powiemy tylko tyle, że był on i zostaje głównym Maryjnym Sanktuarium dla pielgrzymów całej  katolickiej (i nie tylko) Ukrainy, dzięki cudownemu obrazowi Matki Boskiej Berdyczowskiej. Nas ciekawi tylko sama forteca, za murami której widnieją kopuły klasztoru.

Pod koniec XVI stulecia Tyszkewicz zbudował na prawym brzegu Hyłopiati murowaną twierdzę dla obrony przed Tatarami. Jej podmurowanie składało się z granitu, a ściany z cegły. Chociaż to była jedna z potężnych twierdz swego czasu, to zdobyli ją kozacy Seweryna Naływajki.

W 1629 roku wojewoda kijowski Jan Tyszkewicz, któremu podlegał Berdyczów, trafił do tureckiej niewoli, gdzie miał sen, w którym karmelici bosi modlili się za jego wyzwolenie przed domową ikoną Tyszkiewiczów, przywiezioną z Rymu. We śnie Matka Boska przyjęła od Jana obietnicę w zamian za wolność, ten przyrzekł założyć w Berdyczowie klasztor. I rzeczywiście, wkrótce wojewoda został zwolniony. Tyszkiewicz natychmiast zaprosił do miasta lubelskich karmelitów bosych i oddał klasztorowi fortecę, a mnichom ikonę, dzięki której klasztor zasłynął w przyszłości.

Berdyczowska twierdza ponownie nie wytrzymała kozackiego szturmu w 1648 roku. Na szczęście mnichów tam już nie było, ratowali się ucieczką do Lwowa. Minęło 120 lat i forteca ostatni raz była oblegana podczas Konfederacji Barskiej. 700 polskich powstańców i 800 cywilów na czele z Kazimierzem Pułaskim, mężnie przez 17 dni odbijało ataki rosyjskich żołnierzy generała Kriczetnikowa. Obrońcy trzymali się wiedząc, że z pomocą idzie im wojsko Stanisława Ortyńskiego. Jednak wojska rozproszyły się pod sąsiednim Wernygorodkom.

Pułaskiego wkrótce wypuszczono, wziąwszy od niego obietnicę że nie będzie walczył przeciwko Rosjanom, której on oczywiście się nie dotrzymał. Twierdza mogła jeszcze raz przejść przez poważne próby losu w czasach powstania Kościuszki, ale wówczas Polacy na czele z Janem Ochockim ograniczyli się do tego, że namówili obrońców twierdzy do przejścia na swoją stronę.

Najbardziej forteca popadła w ruinę już w latach powojennych. Jeszcze w 1970 roku wieża narożna ze wspaniałą renesansową basztą była cała, ale przez to, że nikt nie opiekował się tym zabytkiem runęła.
W 1992 roku, po zwróceniu karmelitom „frontowej” części twierdzy z bramą, zakonnicy od razu zabrali się do odbudowy zabytku. Przed bramą, co roku w lipcu, odbywa się odpust przed kopią ikony Berdyczowskiej Matki Boskiej. Pielgrzymi idą do niej pieszo, nawet z Kijowa i Charkowa!

Z Berdyczowa, kierując się w stronę Rużyna, dojedziemy drogą Т 0615 do skrętu na Czerwone i Andruszowkę, minąwszy je znajdziemy się na trasie Żytomierz – Popilnia. Tu znajduje się w pobliżu Iwnica.
W centrum wsi stoi barokowa brama, która jeszcze nie straciła swojej finezji. Kiedyś prowadziła do majątku kasztelana Jana Antonia Czarneckiego, magnata z drugiej połowy XVIII wieku. Oprócz zaznaczonej bramy, ocalał gospodarczy kompleks ciekawej architektury z wieżyczką, a także dwie z czterech dekoracyjnych okrągłych baszt, które otaczały dziedziniec majątku. Jedna z nich jest  teraz zniszczona.

Barokowy pałac, który do czasów bolszewików stał pośrodku dużej łąki, w XIX wieku nabył warszawski bankier Jan Józef Szoduar. Jego syn Stanisław był znanym kolekcjonerem monet i zabytkowych rzeczy, które pochodziły z północnego regionu Czarnego Morza. Wiadomo również, że w Iwnicy zebrał on w bibliotece ponad 30 tysięcy tomów książek. Na początku XX wieku, wnuk Stanisława, Jan Szoduar sprzedał majątek ukraińskiemu fabrykantowi, zajmującego się produkcją cukru –  Mikołaju Tereszczenku, który okazał się ostatnim jego właścicielem. Komunistów pałac nie przeżył…

Trzecim i ostatnim punktem wędrówki Żytomierszczyzną będzie Nowograd Wołyński, który do 1795 roku nazywał się Zwiagilem, właśnie tak wiele osób nazywa miasto do tej pory. Tu dostajemy się przez Żytomierz, skąd jedziemy trasą E 40 Kijów – Czop.
Za gmachem sowieckiego pałacu kultury, zbudowanego na miejscu przepięknego barokowego kościoła, znajdujemy duży plac z mocnymi kamiennymi ścianami baszty. Okazuje się, że jest to prawdziwy zamek, założony jeszcze w 1507 roku przez Konstantyna Ostrozkiego. Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku jego ruiny były, można powiedzieć, autentycznymi. Po rekonstrukcji wyglądają one sztucznie i nieciekawie. Jeśli obejść ruiny z tyłu, przedzierając się przez zgromadzone sterty śmieci, to można jeszcze będzie odczuć przeszłość tych murów, zwłaszcza, zbliżywszy się do masywnej baszty.

Co do zamku, wiadomo, że w 1648 roku zdobyli go Kozacy Maksima Krzywonosa, a już rok później, w lipcu, po długotrwałym oblężeniu, kozacka załoga ewakuowała się na przeciwległy brzeg rzeczki, spaliwszy twierdzę. Fortecę odnowiono, ale już w 1766 roku, przy budownictwie nowego murowanego kościoła, część jej ścian rozebrano. Dwa wieki później komuniści dokończyli zniszczenie średniowiecznej pamiątki.

W mieście jest również była synagoga z 1740 roku (teraz sklep spożywczy) i dom – muzeum Łeśi Ukrainki, w którym się urodziła. Można tutaj przenocować w miarę dobrym hotelu „Leon”.

Dmytro Antoniuk

{morfeo 202}

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *