Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Podlwowski „zamek Schönbornów”

Podlwowski „zamek Schönbornów”

Pałac Łosiów w Łowczycach. Fot. neo7777vitaha.livejournal.com

W Łowczycach w otoczeniu starego parku mieści się szkoła z internatem dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, działająca w pięknym pałacu 1870 roku. Wybudował go poseł do Sejmu galicyjskiego Bronisław Łoś, który wzorował się na austriackich zamkach myśliwskich. Mnie zabytek ten nieco przypomina wspaniały pałac Schönbornów w zakarpackim Czynadijowie.

Wewnętrzne komnaty rezydencji jeszcze przed sowietami specjalnie się nie wyróżniały, do tego były obrabowane w czasie pierwszej wojny światowej, a zatem wewnątrz poza schodami nie ma nic ciekawego. Natomiast od zewnątrz zabytek przetrwał do naszych czasów całkiem bez zmian – chyba że tylko dachówki na dachu zmieniono na blachę. Gmach ma wiele ozdób: główny budynek zdobi wysoka szpiczasta wieża oraz duże herby Łosiów i Gołuchowskich. Jego z nominalną oficyną, nie mniejszą od samego pałacu, łączy mała półokrągła kryta galeria z ozdobną attyką – obecnie jest tam kaplica. Budynek zdobi (tak właśnie) sporo wysokich kominów, co nawiązuje do zamku Schönbornów. Ogólnie, po takich widokach zostają niezwykłe wrażenia. Mimo całej specyficzności tej placówki, jej administracja gościnnie przyjmuje zwiedzających i oprowadza. Myślę, że kontakt z gośćmi pomaga cierpiącym dzieciom, które tutaj mieszkają.

One aktywnie towarzyszą wam w czasie zwiedzania zabytku. Postarajcie się być wobec nich uprzejmi i przyjaźni jak to tylko jest możliwe – im tego bardzo brakuje.

W Rudej niedaleko Lewic jest spore muzeum hetmana Iwana Wyhowskiego – jest to jego gniazdo rodzinne. Na terenie dworu obronnego, po którym zachowały się wały i fosa, w XIX w. (być może przez potomków Wyhowskiego) postawiono nowy dwór i małą sympatyczną oficynę z kolumnami. Obecnie działa tutaj szkoła średnia. Wewnątrz zachowały się trzy stare piece, ozdobione żeliwnymi liśćmi ze wzorkami. Lecz one nie są tak wykwintne, jak, powiedzmy, w winnickim Czerniatyniu.

Stąd przez Juseptycze jedziemy w kierunku Stryja, chociaż rzeczywiście można wrócić do Żydaczowa i międzynarodową drogą E-50 udać się w tym samym kierunku. W takim razie drogą dojechalibyśmy do Wolicy Gniazdyczowskiej, gdzie szkoła mieści się w bardzo przebudowanym domu zagrodowym Zofii Gołuchowskiej, pochodzącym z drugiej połowy XIX w. Pani Zofia była córką posiadacza wielkiej rezydencji w Skale Podolskiej na Tarnopolszczyźnie Agenora Gołuchowskiego. Poza bardzo skromnym gankiem z kolumnami, budynek niczym specjalnym się nie wyróżnia wewnątrz, zarówno jak i z zewnątrz.

Wróćmy jednak na drogę z Rudej w kierunku Stryja. W Juseptyczach skręcamy w prawo i 7 km dalej znajdujemy się w Podhorcach, które mieszczą się na olbrzymim plateau, rozciągającym się od Żydaczowa aż do Karpat. Po lewej stronie drogi mieści się szkoła z internatem dla dzieci, na terenie której w otoczeniu dużego parku znajduje się zaniedbany pałac. W XVIII w. książę Józef Aleksander Jabłonowski – założyciel znanego towarzystwa naukowego „Societas Jablonoviana”, wzniósł pałac, który na początku XIX w. był już w ruinach.

W roku 1817 nabył go bogaty spolonizowany Józef Brunicki i wkrótce przebudował pozostałości majątku Jabłonowskich, dodając do bocznej elewacji dwa wysokie ryzality z wieżami. Do 1939 roku gmach był jeszcze kilkakrotnie przebudowywany, m.in. nastąpiła zmiana dachu, gdyż poprzedni dach stracono w czasie pierwszej wojny światowej. Za czasów Brunickich we wnętrzach można było zauważyć kandelabry z brązu, bibliotekę, dawne meble itd. Nad głównym wejściem mieścił się pozłacamy napis „byleby nić tymi drzwiami nie wchodziło złego, tylko szczęśliwi, rozsądni i uczciwi”. Wydaje się być bardzo podobne do romantycznego zarozumiałego „życzenia” nad drzwiami tulczyńskiej rezydencji Potockich. Żadnego piękna, a ponadto nikogo szczęśliwego, rozsądnego i uczciwego tutaj nie ma – sowiety, wpierw wszystko porabowawszy, po wojnie ulokowały w pałacu gospodarstwo rybne! Prawdopodobnie zainspirowane sufitem-akwarium, który był w jednej z sal… Nowi gospodarze zostawili po sobie same ruiny: stropów między piętrami w kilku miejscach brakuje, są ślady małego pożaru. Zresztą, budynek nadal nadaje się do odnowienia, byleby chętnych nie zabrakło.

Dmytro Antoniuk, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 18.04.18 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *