Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Listy z Syberii

Listy z Syberii

Zamach na Fiodora Berga, obraz z epoki

Warszawski kupiec Leon Krupecki to barwna postać związana z XIX-wieczną Warszawą. Właśnie z jego okien 19 września 1863 roku dokonano nieudanego zamachu na rosyjskiego namiestnika, hrabiego Fiodora Berga. Policja carska aresztowała wszystkich mężczyzn mieszkających w pałacu, Leon Krupecki został więźniem X pawilonu cytadeli warszawskiej, podczas gdy jego żona i dzieci musieli patrzeć na brutalne plądrowanie przez Rosjan ich mieszkania, a następnie na jego dewastację i grabież. To właśnie wtedy na bruk spadł fortepian Chopina.

Jako więzień Kupiecki został zesłany na Daleką Północ. W listach do najbliższych zawarł pamiętnik swojego duchowego dojrzewania na zesłaniu. Wiele z nich jest aktualne do dziś.

Rady z Syberii (Fragmenty listów pisanych od 18 grudnia 1863 r.)

Od Kazania jechaliśmy na kołach po dobrej grudzie. Dobry mróz zajrzał w oczy. Nastąpiła sanna, którą paręset mil jechałem. Przejeżdżając przez Góry Uralskie zdawało mi się, że tu dopiero odetchnąłem pełnymi piersiami. Bawiły mnie kamienie, równiny, góry i rozpadliny, natłok uczuć wydobywał się z piersi moich i zachwycał mą duszę. Poiłem się tymi wrażeniami. O podróży do Verchoturyi ani nie myśl, a zwłaszcza z dziećmi. Niepodobieństwo! Zmęczyć można je w ciągu drogi, a przy tem wystawić się na wiele przykrości i niebezpieczeństw, a na koniec zobaczylibyście sto kilka chałup drewnianych i okolicę bez doktora.

Ulokowałem się u Wasila Dymitryjewicza Waryszyło… Zajmuję w jego domu stancyjkę z przedsionkiem. Z naszych stron jest nas tu więcej. Wizytujemy siebie nawzajem. Książki, jakie ze sobą przywiozłem, wypożyczyłem. Towarzysze moi bardzo byli mnie i książkom radzi… Jednej niedzieli, gdyśmy wszyscy zeszli się do kanonika na pacierze i modlitwę, moi towarzysze zapomnieli książki do nabożeństwa. Pożyczyli ode mnie. Aż tu przed modlitwą czytają na głos z książki mej Twoją przyganę tam wpisaną, że nie chodzę do spowiedzi. Jak powrócę, musisz mnie za to przeprosić…

Chciałbym, żeby dzieci w harmonii wzrastały i w uszczęśliwieniu nabierały słuchu… Muzyka, śpiew, jak mówią, to jest rozmowa siostry z bratem, to unosi w nadziemskie sfery, bo to jest harmonia Boska. Te uczucia dzieciom przelać trzeba…

…Nie zważaj więc na rozchód większy, ale na to, w jaki sposób dzieci nasze większą korzyść z nauk osiągnąć mogą. To przede wszystkim uważać powinniśmy za święty obowiązek rodzicielski względem dzieci… Uważ, moja Marysiu, jak w tym kalendarzyku [Red. Kalendarz dla Polek 1863 r.] powiedziano o Deotymce, że rodzice woleli jej udzielać mało nauki, ale wyborowej, niż obarczać jej umysł natłokiem wiadomości, czemu zawdzięcza to, że zachowała później pierwotny zapał do nauki i świeżość pamięci…

W tych stronach [Red.: na Dalekiej Północy] ludziska żyją z dnia na dzień. Nie dostrzegam w nich tego poczucia i zamiłowania do pracy i nauk, co by ich byt ulepszyć mogło. Długa i mroźna zima przyzwyczaja ich do bezczynności, a tę zarazę po większej części zachowują i na lato i trwa niemal ciągłe dolce far niente. Każden z tutejszych mieszkańców zazwyczaj po obiedzie sypia, potem pochodzi trochę, wypije coś rozweselającego i znowu do łóżka. W porze przedobiedniej mają więcej zatrudnienia, bo trzeba myśleć o jedzeniu. Każden z obywateli ma kilka dziesięcin ziemi i to stanowi całe jego utrzymanie. Czego tu brakuje? Cywilizacji, bracie, cywilizacji. Cóż ci więcej pisać, poetyzować nie umiem… Teraz robi się tutaj to, co u nas kasują, np. od przyjazdu mego powiększyło się miasteczko o kilka szynków. Rzuca się w oczy, że mimo nabożeństw, jakie odbywają się w cerkwiach, wszystkie czynności w niedzielę i święta tak samo się odbywają jak w dni powszednie; rąbią, wożą, młócą. Nam, zesłańcom, nie wolno się tutaj niczem zajmować…

Próbowałem przez lata bytu materialnego, a teraz poczynam próbować bytu duchowego. Porównuję to i pytam sam siebie, czy byłem szczęśliwy? Widać Bóg człowieka próbuje, doświadcza, dając mu w życiu chwile zastanowienia i zorientowania się w sobie samym.

Najprawdopodobniej 31 stycznia 1865 roku Leon Krupecki opuścił Wierchoturie i z końcem lutego dotarł do Warszawy, gdzie przez jedenaście lat cieszył się szczęściem rodzinnym.

Słowo Polskie na podstawie tekstu Ewy Polak-Pałkiewicz, 19.11.17 r.

lp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *