Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Chęć pomocy czy żart?

Chęć pomocy czy żart?

8 lipca na ścianie winnickiego biurowca, należącego do kompleksu „Sky Park” można było przeczytać na pierwszy rzut oka dziwne ogłoszenie: „Spodnie dla wizyty w konsulacie”. Okazało się, że to nie jest żart, owa „usługa” proponowana była mężczyznom, którzy przez nieodpowiedni strój mogli być nie wpuszczeni do polskiej placówki dyplomatycznej, znajdującej się na jednym z pięter tego budynku. Wszelkie spodenki, krótkie podkoszulki czy inna odzież, która nie odpowiada zasadom wizytacji urzędów mogą stać się pretekstem do powrotu do domu z niczym. A czasami do Konsulatu Generalnego RP w Winnicy trzeba jechać ponad 200 kilometrów!

Codziennie 4-5 takich osób odsyłaliśmy z powrotem do domu – potwierdzają wymogi do Dress Code ochroniarze SkyParku.

Od czasu, kiedy ogłoszenie o „spodniach dla konsulatu” zostało wywieszone, powstało dużo bajek i plotek, z nim związanych. Spróbujmy dokopać się do sedna sprawy.

Mit pierwszy i najbardziej mylący – czyli możliwość zarobienia pieniędzy na spodniach (a raczej ich braku)? Jak twierdzą niektórzy winniccy użytkownicy sieci społecznościowych, na spodniach można zarobić około 100 hrywien dzienne. To nie jest prawda. Płata za spodnie jest całkowicie dobrowolna i nikt nie jest zobowiązany do płacenia. Można „podziękować” wrzuceniem kilku czy kilkudziesięciu hrywien do puszki z pieczęciami winnickiej Samoobrony. Później te środki zostaną przekazane na potrzeby wojska ukraińskiego.

Mit drugi polega na tym, że ludzi są niezadowoleni z tego ogłoszenia, ponieważ myślą, że pracownicy biura po prostu żartują z nich. Ten mit też został obalony przez pewnego gościa z prowincji:

„Przyjechałem z Mohylewa-Podolskiego, było tak upalnie, że ubrałem się w szorty i nawet nie pomyślałem że mogą mnie nie wpuścić. Jechałem do Winnicy przez 2,5 godziny. Gdy dowiedziałem się, że mogę wrócić z niczym, byłem w rozpaczy. Wtedy natrafiłem na ogłoszenie o spodniach, zadzwoniłem i w taki sposób załatwiłem swoje sprawy w konsulacie. Rzuciwszy symboliczną hrywnę do kosza, pojechałem szczęśliwy do domu”.

W każdym żarcie jest jakaś część prawdy, chociaż w tym przypadku ten wyraz można trochę przeinaczyć – w każdej rzeczywistości jest część żartu. Wyruszając na wizytę do Konsulatu Generalnego RP w Winnicy musimy pamiętać, że jest to placówka dyplomatyczna i musimy się do niej przygotować, tak samo jakbyśmy odwiedzali Radę Miejską czy dyrektora szkoły, w której uczą się nasze dzieci.

Ania Szłapak

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *