Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Chmielnicki » Miara mińkowiecka

Miara mińkowiecka

Przedmieście Belmont w Mińkowcach. Ze zbiorów Muzeum Narodowe w Krakowie

Jedziemy do Mińkowiec, niegdyś stolicy administracyjnej państwa, stworzonego przez Marchockiego; obecnie miasteczko jest w posiadaniu rządu, ubogie, ale przynajmniej skrzętnie umiecione, co zapewne zawdzięcza swemu na pochyłości położeniu – poczciwe „akwilony” pełnią tu służbę sanitarną.

Wypełnia je rynek, w czworobok zabudowany, a wpośród rynku wieżyczka, pod której sklepieniem do dzisiaj się przechowuje miara „państwowa”, przez hrabiego Reduksa usankcjonowana. Posiadał on słusznie u gminu opinię sprawiedliwego: korzec, przez niego przyjęty, liczył prawie 33 garnce, stąd nazwa „miary mińkowieckiej” rozpowszechnioną była… dziś, już ona nie ma znaczenia, bo ją zewsząd wycisnęła waga, której wyobrazicielem dla produktów z ziarna złożonych jest pud (40 funtów) – nawet u kmieci potrafił on sobie zdobyć prawo obywatelstwa.

Miasteczko przerzyna Uszyca, przedmieścia całe w ogrodach.., spośród zieleni drzew strzela w górę kopułka błyszczącej, uśmiechniętej, odmłodzonej cerkiewki i smutnego, starego kościółka. Obrzucamy spojrzeniem wzgórza okoliczne: tu od północy, na najwyższym cyplu, wznosił się Belmont, t. j. owo „justitiarium”, biura administracyjne, drukarnia. Dziś ani śladu niema. A drukarnia tutejsza, przez długie lata, była jedyną reprezentantką wynalazku Guttenbergowskiego na Podolu; w ciągu całego ćwierćwiecza (od 1790 do 1822), odbijano tutaj wszystkie rozporządzenia rządowe – o czym powinni pamiętać zbieracze starej bibuły, upstrzonej trzcionkami…

Dziś w miasteczku trochę więcej życia i ruchu, z powodu – kto by się tego spodziewał – nie ludzi, ale kamieni: eksploatacja fosforytów nieledwie się pośród rynku odbywa, a synowie Izraela, których już dziesiąte może pokolenie stąpa po kulach niewinnych, obecnie przypatrują się górnikom z tęskną zadumą, wyrzucając sobie, że nieraz z pogardą potrącali te bryłki, tak cenne, tak drogie… skarb się walał po ziemi, tylko się schylić po niego, i nikomu nie przyszło do głowy nawet, że to skarb istotny…

Ku południowemu zachodowi skierowujemy naszą podróż, traktem pocztowym, ożywionym niegdyś i ruchliwym, dziś pustką stojącym, całe bowiem życie prowincji skoncentrowało się około kolei żelaznej; wstęga owa stalowa, po której płynie ono pełną falą, udobrodziejstwowuje okolicę, podsyca ją, zbytek zostawia po drodze, ale za to zabija ruch wszelki w bardziej oddalonych miejscowościach. To też trakt, łączący Kamieniec z Mohylowem, świeci pustką, stacje pocztowe odarte i brudne, a konie, wypoczęte i wykarmione, prawie z utęsknieniem oczekują na podróżnych. Brak tego ruchu wpływa i na osady, przy drodze rzucone – mają one jakieś senne wejrzenie…

Walery Franczuk na podstawie: Dr. Antoni J. (Rolle), „Po małych drogach”, „Kłosy”, 1884 r., t. XXXVIII, Nr 978, s. 205-206.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *