Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » „Ziemia zroszona krwią męczenników”. System GUŁag na Ukrainie

„Ziemia zroszona krwią męczenników”. System GUŁag na Ukrainie

Nie bez powodu jako tytuł do niniejszego artykułu wybrałam słowa homilii św. Jana Pawła II, wygłoszonej podczas mszy świętej w obrządku łacińskim w Kijowie 24 czerwca 2001 roku. Wówczas Papież zwrócił się do chrześcijan, zamieszkujących na Ukrainie, słowami: „Ziemio Ukrainy, zroszona krwią męczenników, dziękuję ci za przykład wierności Ewangelii, który dałaś chrześcijanom na całym świecie! Iluż to twoich synów i córek szło drogą pełnej wierności Chrystusowi, wielu z nich aż do najwyższej ofiary. Niech ich świadectwo będzie dla chrześcijan trzeciego tysiąclecia przykładem i zachętą”. W latach zaś 1937-1938 ziemię ukraińską w szczególny sposób skropiła krew męczenników polskich. Odważnie składali oni świadectwo wiary i przynależności do Kościoła katolickiego, idąc na okrutną śmierć do komunistycznych obozów koncentracyjnych pod powszechnie znaną nazwą GUŁag.

Apostoł Piotr w swoim liście zachęca chrześcijan, prześladowanych za wiarę, do radości, gdyż nagroda w Niebie jest nieporównywalnie większa od cierpień, doświadczonych w życiu ziemskim: „Im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały” (1P 4, 13). Dla chrześcijan śmierć nie jest kresem, lecz granicą, za którą człowieka oczekuje Chrystus z darem nowego życia, według słów św. Pawła: „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk” (Flp 1,21). Męczennik stoi więc na granicy wyboru tego, co jest dla niego ważniejsze: Chrystus czy on sam wraz z jego ziemską egzystencją. Wybierając zatem Boga i Jego Słowo męczennik staje się świadkiem, (grecki wyraz μάρτυς – męczennik oznacza świadek).

Z tego wynika, iż męczennik nie jest biernym cierpiętnikiem, lecz głosicielem Ewangelii, kontynuatorem misji Apostołów; jest prawdziwym wojownikiem za wiarę. Warto jednak odnotować, iż w realiach Związku Radzieckiego polscy męczennicy byli też nie tylko wyznawcami wiary w Chrystusa, lecz również wyznawcami swojej tożsamości narodowej, miłości do ziemi swych przodków, a także głosicielami wolności i godności ludzkiej. Wszak, mieli możliwość zamienić swoją narodowość, odnotowaną w paszporcie lub metryce, na jakąkolwiek inną, mogli przyłączyć się do organizacji komunistycznych albo nawet do partii, lecz celowo nie robili tego, bowiem taki krok byłby niezgodny z głosem ich sumienia. Odważnie zgadzali się więc na ciężkie zsyłki, katorgi w sowieckich GUŁagach, śmierć.

Termin „GUŁag” najczęściej jest wiązany z ukształtowanym w ZSRS systemem obozów pracy (koncentracyjnych). Dosłownie to skrócona rosyjska nazwa centralnej instytucji nadzorującej system obozowy. Jednakże nawet w tym znaczeniu GUŁag nie może być utożsamiany tylko z obozami, bowiem jako takiej właśnie centralnej instytucji podlegała mu także przez pewien czas jego istnienia zbiorowość przymusowych przesiedleńców, zaludniających liczne specjalne osiedla, ale niebędących więźniami obozów. O GUŁagu wszelako można mówić i często mówi się nie jako o konkretnej instytucji – ogniwie struktury aparatu bezpieczeństwa i represji – ale w sensie szerszym: traktując to pojęcie jako synonim całego systemu penitencjarnego w ZSRS. Problematyka GUŁagu w tym szerszym znaczeniu obejmuje wiele różnych kwestii. Sam proces powstawania systemu obozów pracy przymusowej, będącego potem podstawowym składnikiem GUŁagu, był stosunkowo długotrwały, a przy tym wewnętrznie złożony, związany z działalnością kilku resortów i ostrą walką o kształt polityki represyjnej i struktur instytucjonalnych ją realizujących. W procesie tym na szczególną uwagę zasługują trzy elementy: tworzenie obozów koncentracyjnych jako miejsc odosobnienia, wprowadzanie pracy przymusowej do systemu karnego i jej aplikacja w systemie obozowym, kształtowanie struktur zarządu systemem penitencjarnym, a zwłaszcza systemem obozowym. Inny wielki zespół zagadnień jest związany z drugim obszarem działalności GUŁagu, tj. z przymusowo przesiedlaną ludnością cywilną. W celu centralnego zarządzania obozami pracy, w kwietniu 1930 roku w Zjednoczonym Państwowym Zarządzie Politycznym (Obiediniennoje gosudarstwiennoje politiczeskoje uprawlenije – OGPU), utworzony został Zarząd Obozów (Uprawlenije łagieriej), w październiku tegoż roku przekształcony w Główny Zarząd Obozów (Gławnoje uprawlenije łagieriej – GUŁag).

W związku z utworzeniem w lipcu 1934 roku ogólnozwiązkowego Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRS, 21 sierpnia 1934 roku zarząd obozów i osiedli pracy otrzymał nazwę Główny Zarząd Obozów i Osiedli Pracy Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRS. W październiku 1934 roku, po przejęciu przez NKWD miejsc odosobnienia podległych dotąd resortowi sprawiedliwości, nazwę centralnego zarządu zmieniono na Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy, Osiedli Roboczych i Miejsc Uwięzienia (Gławnoje uprawlenije łagieriej, trudowych posielenij i miest zakluczenija) NKWD.

W 1934 roku w wyniku dokonanych zmian strukturalnych GUŁag wchłonął ponad 200 tys. więźniów z 780 kolonii, należących dotąd do GUITU (Gławnoje uprawlenije isprawitielno-trudowymi uczerieżdienijami) – ludowych komisariatów sprawiedliwości. Dnia 1 stycznia 1935 roku w systemie GUŁag pozostawało prawie 966 tys. więźniów, spośród których ponad 725 tys. przebywało w poprawczych obozach pracy, a 240 tys. w koloniach, w których osadzano skazańców z wyrokami 1-3 lat pozbawienia wolności, a więc uznanych za stwarzających mniejsze zagrożenie społeczne6.

Wybitny polski reportażysta, Ryszard Kapuściński, w swojej książce pt. „Imperium” opisuje obóz sowiecki jako miejsce ogrodzone kolczastym drutem, a więc oddzielone – można powiedzieć – od reszty świata. Zasieki, druty kolczaste, które widzi reporter zawierają ostrzeżenie: „Uważaj, przekraczasz granice innego świata. Stąd już nie wymkniesz się, nie uciekniesz. […] Naucz się słuchać, naucz się pokory, naucz się zajmować sobą jak najmniej miejsca. Najlepiej rób, co do ciebie należy. Najlepiej milcz. Najlepiej nie zadawaj pytań”. Zbliżenie się do takiego kolczastego drutu przypominało więźniowi o wyraźnej granicy, zachodzącej między nim a władzą, między światem ludzi wolnych a niewolnikami… Zresztą „zbliżenie się do każdej granicy zwiększa napięcie, podnosi emocje – pisze Kapuściński. Ludzie nie są stworzeni do życia w sytuacjach granicznych, unikają ich lub starają się od nich jak najszybciej uwolnić. A jednak człowiek wszędzie je napotyka, wszędzie widzi i czuje. […]

Myślimy: do tej granicy wolno, a dalej – nie. Albo mówimy: uważaj, żebyś nie posunął się za daleko, bo przekroczysz granicę! W dodatku wszystkie te granice myślenia, odczuwania, nakazów i zakazów ciągle przesuwają się, krzyżują, przenikają i piętrzą. W naszych mózgach trwa nieustanny ruch graniczny. […] Stąd bóle skroni i migreny, stąd tyle zamętu w głowach, ale też zdarzają się i perły: wizje, olśnienia, błyski myśli i – choć, niestety, rzadziej – geniuszu. Granica to stres, nawet – lęk (znacznie rzadziej: wyzwolenie)”. GUŁAg jednak to nie tylko przestrzeń, która wyznacza granice, to także przestrzeń, która nadaje, (a przynajmniej usiłuje nadać) osobie ludzkiej nową tożsamość – tożsamość człowieka sowieckiego, a więc biorącego aktywny udział w tworzeniu „dobrobytu”, tzn. gospodarki sowieckiej, człowieka bez rodziny, bez narodowości, bez ziemi ojczystej, według słów rosyjskiego poety Władimira Majakowskiego, który w jednym ze swoich wierszy napisał, iż jego adresem nie jest ani ulica, ani dom, lecz Związek Radziecki.

Zatem do najbardziej znanych miejsc, gdzie leżą szczątki ofiar zarówno terroru stalinowskiego z lat 1937 – 1938, jak też zbrodni katyńskiej należy Bykownia – wieś, znajdująca się na północnym-wschodzie okolic Kijowa. Oficjalną budowę strefy specjalnej zaczęto w 1936 roku. Od tej pory na terytorium Bykowni w sposób konspiracyjny regularnie chowano osób, zamordowanych przez aparat bezpieczeństwa władzy komunistycznej. Szacuje się, że na terenach Bykowni pochowano ok. 130-150 tys. osób różnych narodowości, z czego zidentyfikowano mogiły 3435 Polaków.

Na terenie cmentarza potwierdzono również występowanie dookolnej kamiennej drogi szutrowej dla sowieckich ciężarówek, przywożących zwłoki więźniów rozstrzelanych w Kijowie. Odnalezione w grobach ludzkie czaszki wskazywały na to, że większość zamordowanych przez NKWD zginęła od strzału w potylicę lub podstawę czaszki. Na części czaszek widać było także pęknięcie na jej części skroniowej. Jest to, jak twierdzą specjaliści, ślad uderzenia tępym narzędziem, najprawdopodobniej kolbą karabinu.

Od 12 maja 1990 roku Polacy mieszkający w Kijowie uczestniczą w Mszach, odprawianych przez katolickich duchownych na bykowniańskich mogiłach. Pierwszy raz prasa kijowska o polskich grobach w Bykowni napisała dopiero 13 maja 1994 roku, w gazecie „Kijowskie Wiadomości“, gdzie zostały zamieszczone dwa artykuły: Polski ślad, w Bykowni jest wszystko, o nich nie możemy milczeć oraz Ukraiński ślad katyńskiej tragedii. O kijowskiej Bykowni było głośno, gdy Jan Paweł II w czerwcu 2001 roku, podczas pielgrzymki na Ukrainę, odwiedził prywatnie to miejsce. Towarzyszyli mu kardynałowie: Marian Jaworski i Lubomyr Huzar oraz przedstawiciele administracji Ukrainy Prezydenta Leonida Kuczmy. Papież modlił się tam za ofiary komunistycznego terroru i pobłogosławił to miejsce.

Oprócz Bykowni, mapa masowych mordów Polaków rozciąga się na całe tereny USRS. W mieście Chmielnickim (niegdyś: Płoskirów/Proskurów) dokonano odkrycia masowego grobu, gdy przygotowywano teren pod budowę domu towarowego. Odkryto piwnice pełne zwłok mężczyzn, bardzo stłoczonych i zmarłych na stojąco. W tym miejscu mieściło się więzienie NKWD, w którym przetrzymywano od 1937 roku aresztowanych Polaków. Obecnie w jego pobliżu znajduje się memoriał pamięci ofiar terroru stalinowskiego, sporządzony w postaci płaczącego Anioła.

Ponadto dla polskiej ludności Chmielnickiego najstraszniejsza noc przypada na 23 sierpnia 1937 roku, gdy w dzielnicy Hreczany enkawudziści rozpoczęli masowe ludobójstwo Polaków. W latach 1937-1938 w Chmielnickim aresztowano około 90% mężczyzn, a większość z nich rozstrzelano bez żadnego sądu. Taki los spotkał też ludzi z sąsiednich polskich wiosek – Szarowieczka, i Maćkowce. W 1993 roku, dzięki staraniom państwa Anatola i Julii Sierkowych na terytorium rzymsko-katolickiego kościoła pw. Św. Anny w dzielnicy Hreczany w Chmielnickim postawiono pomnik ofiarom stalinizmu.

Podczas ceremonii poświęcenia, nie żyjący już kapłan, ks. Czesław Szymański MIC zawołał drżącym głosem:

– Bracia i siostry, jesteśmy chrześcijanami i powinniśmy przebaczyć…   
Zapadła głucha cisza.
– Przebaczamy? – głośniej zapytał ksiądz.
Nikt mu nie odpowiedział.
– Przebaczamy? – po raz trzeci powtórzył ksiądz.
– Przebaczamy – wyrwał się jęk ze wszystkich piersi – ale nie zapomnimy!

Wówczas zabrał głos miejscowy Polak, pan Józef Ziembicki, mówiąc: „Ja Józef Ziembicki, świadek ówczesnych wydarzeń zaświadczam, że w tej urnie znajdują się nazwiska 973 męczenników stalinowskiego ludobójstwa, mieszkańców Chmielnickiego i jego okolic. Po pięćdziesięciu pięciu latach trudno ustalić liczbę wszystkich niewinnych ofiar bezkarnie zamordowanych. W polskiej wsi Hreczany funkcjonariusze NKWD zabierali w latach 1937-1938 nocami mieszkańców całych okolic i domów, wymordowali 90% mężczyzn, a ich żony i małe dzieci wygnali z rodzinnych domów setki kilometrów stąd na cierpienia i zatracenie. Niech ten pomnik przypomina naszym dzieciom i wnukom, że życie ludzkie to wielki, bezcenny dar Boży, którego nikt nie może nam odebrać”.

Podobnie 31 sierpnia 2014 roku w Parku Kultury i Rozrywki im. Gorkiego we Winnicy odsłonięto tablice pamiątkowe, poświęcone pamięci tysięcy ofiar represji politycznych komunistycznego reżimu i przypominających o zdewastowanym cmentarzu polskim, w którego miejscu znajduje się obecnie spora część parku. Szczątki zamordowanych w tym miejscu Polaków odkryto jeszcze podczas II wojny światowej. Wówczas Niemcy zganiali do pracy robotników, aby z dołów wyciągali przegniłe już ludzkie ciała. Tych trupów były setki oraz tysiące. Na wiadomość o odnalezieniu masowych mogił, ze wszystkich stron Podola zjeżdżały się do Winnicy ludzie, by odszukać jakąkolwiek wiadomość o zaaresztowanych przez NKWD bliskich w latach 1937-1938. Jerzy Wójcicki wraz z Ihorem Płachotniukiem przytaczają historię, jak „jedna ze starszych kobiet oderwała się od reszty ludzi, poszukujących zwłok swoich bliskich, rzuciła się na jedno ciało i gorzko szlochała. Gdy kobieta oprzytomniała, wyznała, że przez trzy nocy z rzędu śnił się jej syn, aresztowany w 1937 r. Błagał matkę, by przyjechała aż z rodzinnego Czernihowa do Winnicy, aby odszukać jego ciało wśród innych zwłok. Szacuje się, iż w latach 1937-1938 w Winnicy i jej okolicach aresztowano ok. 20 tys. Polaków i Ukraińców. W więzieniach NKWD poddawano ich torturom, zmuszając do przyznania się do bycia „wrogiem narodu” lub szpiegiem na rzecz Polski. Warto dodać, iż dwie kanadyjskie reżyserki z Quebecu na przełomie czerwca i lipca 2014 r. nakręciły krótkometrażowy film  „Ojcu”, oparty na prawdziwej historii Polaka, pogrzebanego razem z tysiącami inych ofiar NKWD w zbiorowej mogile we Winnicy na Ukrainie.

Wystawianie podobnych pomników i tablic pamiątkowych przyczynia się do hybrydyzacji przestrzeni publicznej i przypomina o jej palimpseście historycznym. Co więcej, liczne miejsca pamięci ofiar represji stalinowskich mają charakter graniczny. Tworzą pewnego rodzaju wyspy, z jednej strony oddzielające świat krwawej historii XX wieku od współczesnej, na pozór beztroskiej, rzeczywistości, z drugiej zaś – pozwalające współczesnemu człowiekowi zanurzyć się w przeszłość, aby wzbudzić w sobie wdzięczność i uznanie wobec przodków.

Myśląc o zbrodni stalinowskiej, dokonanej na polskich obywatelach Ukrainy, mimo woli nasuwa się obraz Ezechelowego pola (por. Ez 37, 1-14). Powstaje jednak pytanie: czy tym razem znajdzie się prorok, który zapowie odrodzenie? Kto zatroszczy się o to, by pamięć o zamordowanych nie wyrwano z serc ludzkich? Kto powie prawdę, która – mimo, iż okrutnie boli – woła o sprawiedliwość? „Brałem w dłonie przestrzelone czaszki, namaszczałem je i błogosławiłem – pisze ks. Zdzisław Peszkowski, były jeniec z Kozielska – Dzisiaj w ich imieniu wołam do świata o prawdę i sprawiedliwość! Nie chcę zemsty, przebaczam, ale prawda musi być nazwana, a potworność zła osądzona!”

Irena Saszko

 

Więcej na temat: Zapomniane ludobójstwo Polaków w ZSRSStalinowski terror wobec polskiej mniejszości na Ukrainie. Geneza, mechanizmy, skutkiPrzetrwali, aby dać świadectwo…