Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Z Kartą Polaka do Rumunii i Bułgarii

Z Kartą Polaka do Rumunii i Bułgarii

Okazuje się, że posiadacz Karty Polaka z wizą typu „D” może liczyć na pozwolenie na wjazd nie tylko do kraju przodków. Roczna wiza krajowa, którą polski konsul wklei do paszportu osoby, posiadającej Kartę Polaka, pozwala na bezproblemowe przekroczenie granicy także z Rumunią i Bułgarią, co może być szczególnie korzystnie dla wczasowiczów, planujących spędzić tydzień nad Czarnym Morzem gdzieś w okolicach bułgarskiego Pomorije lub Burgasu…

Przez rosyjską okupację Krymu mieszkańcy Ukrainy zostali pozbawieni możliwości dobrego taniego wypoczynku nad morzem. Co prawda pozostało do wyboru kilkanaście miejscowości, położonych nad morzem w obwodzie mikołajowskim, odeskim i chersońskim a także – Azowskie Morze, na które w tym roku wybrało się bardzo mało turystów przez toczące się pod Mariupolem walki. Ci, którzy jadą do Odessy, Koblewo lub Zatoki skarzą się na brudną wodę i bardzo wysokie ceny za noclegi w hotelach i prywatnych apartamentach. Pogoda nad Czarnym Morzem w obwodzie chersońskim też lubi płatać figle i 2-3 deszczowe dni podczas wypoczynku nie są rzadkością.

Co innego Bułgaria. Kraj, który jest w Unii Europejskiej, ale oferujący znacznie niższe ceny, niż Chorwacja, Turcja czy Grecja jest bardzo popularny wśród polskich, rosyjskich i ukraińskich turystów. Oni wybierają Bułgarię przez gwarantowanie dobrą pogodę, piaszczyste plaże i stosunkowo niskie ceny, zaledwie o 30 proc. przewyższające te w Odessie. Ale dojechać do Bułgarii nie jest taka prosta sprawa.

Żeby przekroczyć w Mohylewe Podolskim granicę z Mołdową, obywatel Ukrainy nie potrzebuje wizy. Jadąc w porze dziennej prze to cudowne państewko, można postrzegać setki rozmaitych studni po drodze, wyglądających czasami, jak dzieła sztuki, połoniny z pasącymi się owcami i pofałdowane góry, jakby z sztucznie powycinanymi olbrzymimi „schodami”. Drogi w Mołdawii nie są najlepsze, ale nie gorsze od ukraińskich. Najważniejsze, żeby trzymać się tych centralnych i nie daj, Boże, dać się zwieść GPS-owi i pojechać przez Gagauzię na południu Mołdowy (przejście Giurgiulesti), region który jest w pewnej mierze analogiem prorosyjskiej części Donbasu – wszędzie napisy po rosyjsku i totalne bezdroże. Dlatego – najlepiej pojechać na Kiszyniów, a potem – przez Leuseni na przejście graniczne Vama Albita z Rumunią. Trochę dłuższa trasa, ale równiejsza i bardziej oszczędna dla samochodu. Przekraczając granicę z Mołdawią trzeba od razu kupić winietę – opłatę za korzystanie z dróg (ok 4 Euro).  Taka sama Rowinieta obowiązuje w Rumunii (5 Euro) i Bułgarii (5 Euro). Wracając z powrotem warto pamiętać o tym, że te winiety są ważne przez określony okres i celnicy w drodze powrotnej obowiązkowo je sprawdzają.

{morfeo 934}

Rumunia zdziwi tranzytowego turystę dobrymi drogami i szybką autostradą od Bucuresti do Konstanty. Warto od razu jechać do stolicy kraju i później przez ponad 200 kilometrów lecieć z szybkością 130 km na godzinę do pierwszej nadmorskiej miejscowości, którą jest Konstanta. Przed skrętem na przejście graniczne z Bułgarią (60 km od Konstanty) będziemy mogli przez krótki czas rozkoszować się widokiem morza. Przekraczając granicę Mołdawii z Rumunią możemy spędzić w kolejce nawet do 5 godzin. Odprawa odbywa się na oddzielnych punktach kontrolnych. Tutaj z Kartą Polaka i wizą typu „D” nie ma problemu. Rumuńska Straż Graniczna życzliwie, po angielsku, odpowie na wszystkie pytania. Widać, że ten kraj poczynił wielki postęp w integracji w UE. Różnica z Mołdową jest odczuwalna na każdym kroku.

{morfeo 935}

Wjeżdżając z kolei na teren Bułgarii przez przejście Negru Woda, zobaczymy niebieskich (rumuńskich) i białych (bułgarskich) pograniczników, które odprawiają turystów w jednym okienku. Przejazd zajmuje około 15 minut …i za chwilę goście jakby wracają na Ukrainę – te same dziuraw drogi, pozostałości po totalitarnej przeszłości i „przyjaźni” z ZSRS. Bułgarska drogówka też nie jest zbytnio przyjazna, znaki ograniczające bezsensownie prędkość do 30 km na godzinę na każdym kroku, motywują podróżujących do popełnienia drobnych wykroczeń drogowych i płacenia haraczy miejscowym „piratom”. Trochę lepiej wyglądają miasta Dobrich oraz Warna. Majestatyczne statki, rozładowujące się po prawej stronie od mostu i śmieszne reklamy z królem Janem Sobieskim na billboardach, nie pozwalają się nudzić i po około 100 kilometrów przed nami pojawi się czarnomorskie wybrzeże. Pierwsze negatywne wrażenie od Bułgarii zmienia się w stan euforii a wąskie górskie drogi raz po raz ukazują nam bezkresne morze.

{morfeo 933}

O wypoczynku w Bułgarii już dużo jest napisane. Można dodać tylko, że z dziećmi lepiej jechać do Pomorije (tutaj po 12 w nocy wszystkie imprezy są zakazane) a młodzieży lepiej jechać na Złote Piaski i balować od świtu do świtu. Wynajęcie mieszkania lub pokoju w hotelu kosztuje od 50 lev (25 Euro), posiłek – 7-15 lev (3,5-7,5 Euro). Miejscowi mieszkańcy chętnie przyjmują Euro, w bułgarskich hotelach, sklepach i na stacjach paliw łatwo można zapłacić kartą.

Jak okazuje się – Czarne Morze bywa różne. W Bułgarii jest bardzo dużo słonecznych dni w ciągu roku, ciepła woda i darmowe plaże. Problemy z poruszaniem się po nadmorskich miejscowościach będą mieli osoby niepełnosprawne – tutejsza infrastruktura po prostu nie jest przystosowana do przyjęcia takich gości, jakby dziwnie to nie brzmiało. Poza tym na plażach nie ma ubikacji a niektóre panie defilują pod słońcem bez staników, wywołując u turystów z Ukrainy „kulturowy szok”.

Podróż z Ukrainy do wybrzeża Czarnego Morza w Bułgarii zajmuje od 17 do 26 godzin – w zależności od kolejek na granicach. Odległość od Winnicy stanowi 1150 km lub 1000 km (+ przeprawa promem). Szybciej dojedziemy, korzystając z ww. wariantu.

Planując odpoczynek w Odessie lub pod Mikołajowem, warto rozważyć także możliwość wyjazdu do Bułgarii. Tym bardziej, jeżeli turysta ma Kartę Polaka i wizę typu „D”, to może liczyć na dodatkowe oszczędności rzędu 45 Euro za jedną wizę. Te pieniądze lepiej wydać na smaczne dania rybne w jakiej nadmorskiej restauracji w Pomorije lub zwiedzanie Nessebaru i Sozopola.

Jerzy Wójcicki, 18.08.15 r.