Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Żytomierski » Żytomierski klasztor OO. bernardynów w pierwszej połowie XIX wieku

Żytomierski klasztor OO. bernardynów w pierwszej połowie XIX wieku

Obecny wygląd kościoła Jana z Dukli i mieszczącego sie po lewej klasztora bernardynów. Po 1991 roku wieża znalazał się z tyłu kościołaO bernardyńskim klasztorze w Żytomierzu, znajdującym się przy kościele Św. Jana z Dukli wiadomo niewiele. Klasztor ten wkrótce po założeniu znalazł się w w granicach cesarstwa rosyjskiego i późniejsi badacze mieli utrudniony dostęp do archiwum klasztornego. Ale nie zważając na rosyjską okupację klasztor w Żytomierzu istniał przez prawie 100 lat, a ojcowie bernardyni działali przez cały ten czas wśród miejscowych wiernych. Oczywistym więc jest, że ma on własną tradycję i historię.

Braciom mniejszym bernardynom król Polski Zygmunt August III w dniu 4 kwietnia 1761 roku nadał w Żytomierzu ziemię pod kościół i klasztor. Rok później na przedmieściach Żytomierza polski urzędnik państwowy odmierzył grunt. Tak powstała nowa rezydencja prowincji ruskiej OO. Bernardynów w Żytomierzu. Za oficjalną datą erygowania klasztoru uważa się 26 września 1763 roku.

W krótkim czasie zakonnicy zbudowali tutaj murowany klasztor, a żytomierski starosta Illiński wzniósł drewniany kościół pod wezwaniem błogosławionego Jana z Dukli. W 1820 roku w Żytomierzu wybuchło kilka pożarów. Jeden z nich zniszczył klasztor i kościół. Klasztor był murowany, dlatego mniej ucierpiał i zakonnicy szybko go odremontowali. W 1827 roku jedna z części klasztoru była już odremontowana, a nowa pokryta dachem. W zakonnym refektarzu urządzono kaplicę, w której odprawiano nabożeństwa.

Na wzniesienie nowego kościoła ojcowie bernardyni nie mieli funduszy, ale niejaki Gwidon Suszczkewicz „gorliwie walczący o chwałę Boską” ofiarował 7 marca 1822 roku na mury Domu Bożego 1000 czerwieńców holenderskich, których zresztą nie posiadał lecz pożyczył wcześniej niejakiemu Gabrielowi Tyszkiewiczu z powiatu machowickiego, który chociaż nie był biedny, lecz z jakiegoś powodu pieniędzy nie chciał oddać.

Wcześniejsze zdjecie kościoła seminaryjnego - przed zawaleniem się wieżyWiosną 1826 roku ruszyła odbudowa kościoła. Lecz nadzieje związane ze źródłem finansowania w postaci pieniędzy z długu zawiodły ojców. Z 10 zatrudnionych na początku mularzy została pod koniec tylko połowa, właśnie ze względu na brak zapłaty za pracę. Zakonnicy doświadczali wielu kłopotów finansowych, zaciągnęli liczne długi (300 srebrnych rubli) i w pewnym momencie nawet chcieli wstrzymać budowę! O tym informuje w swoim raporcie do biskupa łucko-żytomierskiego gwardian klasztoru: „budowa kościoła w tym roku podobno zostanie wstrzymana z przyczyn braku pieniędzy”.W końcu bernardyni wnieśli pozew o odzyskanie ofiarowanej na mury kościelne kwoty pieniężnej przez Suszczkiewicza do sądu powiatowego. Sprawy na tym poziomie nie rozstrzygnięto i skierowano ją do Głównego Kijowskiego Sądu II-go Departamentu. Ówczesny gwardian o. Piotr Bonak spędził w 1827 roku w Kijowie półtora miesiąca, uczestnicząc w posiedzeniach sądu. W raporcie do biskupa Kaspara Cieciszowskiego zawiadamiał, iż proces ojcowie wygrali „nie zupełnie”. Dzieło przeszło do Izby Skarbowej kancelarii gubernatora. Pierwsza z tych instytucji podpisała Dekret Sądu Kijowskiego, który zobowiązał Tyszkiewicza do zwrotu zakonnikom sumy im ofiarowanej razem z procentami, oprócz tego Tyszkiewicz musiał pokryć wydatki za proces sądowy. Po ingerencji biskupa Michała Piwnickiego, który zwrócił się w tej sprawie do Kolegium rzymskokatolickiego w Petersburgu, oraz po pozwoleniu od cara na kontynuację budowy bernardyńskiego kościoła udało się sprawę rozwiązać pozytywnie. W maju 1836 roku z rozporządzenia kijowskiego rządu gubernialnego o. Stanisław Buszkowski odebrał w wołyńskim urzędzie gubernialnym kwotę 5820 rubli 75 kopiejek ściągniętą od Gabriela Tyszkiewicza.

W okresie tych 10 lat, kiedy sprawę sądową przerzucano z urzędu do urzędu, budowa kościoła szła bardzo powoli. I chociaż uzyskane pieniądze nie pokrywały w całości potrzeb budowlanych, to w ciągu lat 1836-1837 roboty znacznie posunęły się do przodu.
Żytomierscy bernardyni posiadali własną cegielnię, ale wytwarzanych przez nią cegieł nie wystarczało, dlatego musieli kupować dodatkowo materiały budowlane w cegielniach Kaszperskiego, Kozickiego oraz od sióstr szarytek.

W 1838 roku budowa świątyni została ukończona. Kilka źródeł drukowanych podaje właśnie tę datę ukończenia budowy, chociaż poświęcenie odbyło nieco później. Możemy przypuszczać, iż ojcowie bernardyni chcieli przynajmniej skromnie wyposażyć świątynię we wszystkie niezbędne rzeczy, co zajęło im blisko trzy lata.

Wybudowany kościół bernardyński, został na zewnątrz otynkowany i pobielony. Swoim rozmiarem był nawet większy od katedralnego. Plac przed kościołem wybrukowano. Żelazne ogrodzenie wokół świątyni było bardzo wysokie i stało na fundamencie z kamienia.

Wewnątrz kościół dzielił się na trzy nawy, średnia była największa.

Żytomierscy bernardyni jak i inni zakonnicy w owych czasach prowadzili własne gospodarstwo. Przed XIX wiekiem spora część ziem klasztornych znacznie skurczyła się po zajęciu bernardyńskiego gruntu przez mieszkańców miasta z pozwolenia władz rosyjskich, a później zakonnicy całkowicie stracili swoje ziemie. Rosyjskie władze Żytomierza obiecały odmierzyć nowe grunty za miastem, lecz prawdopodobnie do tego nie doszło. Ojcowie zasadzili ogród, a w 1835 roku. zatrudnili po pracy w nim ogrodnika. Stajenny zajmował się końmi, które służyły do wyjazdów braci oraz przy budowie kościoła. Do drobnych prac na gospodarstwie wynajęto robotnika, który pilnował zwierząt domowych, niestety nie wiemy jakich i ilu. W służbie klasztornej w 1835 roku byli również kucharz i kowal, którzy mieli swoich pomocników i uczniów. Zarządzał całym gospodarstwem ktoś z braci zakonników, czasami – specjalnie zatrudniony świecki.

Początkowo grunty zakonników znajdowały się za miastem. Jednak Żytomierz szybko się rozrastał i już w pierwszych latach XIX wieku od bernardyńskiego klasztoru rozchodziły się główne ulice miasta: Kijowska, Berdyczowska, Katedralna i Czudnowska.

Zakonnicy mieli do dyspozycji osiemnaście cel, nie licząc pokoi gościnnych, celi przełożonego oraz refektarza. Na terytorium klasztoru mieściły się również pomieszczenia gospodarcze.

Niektóre ze swoich pomieszczeń bernardyni dzierżawili mieszkańcom miasta. Obok klasztoru na rogu ulicy Berdyczowskiej znajdowała się piętrowa kamienica. Z jakich funduszy została wybudowana nie wiadomo, wiadomo jednak, że należała do bernardynów. Bez wiedzy i zgody zakonników została wynajęta według rozporządzenia biskupa Michała Piwnickiego. Na jej parterze mieściły się sklepy prywatne.

Co do wpływu ojców bernardynów na wiernych, to oni nie posiadali własnej parafii w Żytomierzu. Nie mniej jednak praca bernardynów była odczuwalna. Dużą popularnością wśród żytomierzan i innych pątników cieszyły się nabożeństwa do świętego Antoniego Padewskiego, którego cudowny obraz z licznymi wotami znajdował się w klasztorze. Przed tym obrazem bernardyni w 1803 roku codziennie śpiewali Sicut ris miracula za zdrowie biskupa Ceciszowskiego. Na czas budowy kościoła (1823- 1842) obraz św. Antoniego i nabożeństwa do niego zostały przeniesione do refektarza zakonnego, dokąd wierni licznie przychodzili na modlitwę.

Kościół Jana z Dukli i klasztor bernardynów - po prawejInicjatorem usunięcia bernardynów z Żytomierza były władze rosyjskie, które starały się zlikwidować życie zakonne na wschodnich terenach dawnej Rzeczypospolitej, słusznie podejrzewając żytomierskich bernardynów o niepodległościowe sympatie. Doskonale zdawali sobie sprawę, że bez osłabienia katolicyzmu, którego główną siłą były zakony, nie uda się całkowicie wcielić do imperium dawnych Kresów Rzeczpospolitej. Musiało ich niepokoić oddziaływanie żytomierskich bernardynów, sięgające daleko poza granice miasta. Umieszczenie w nim siedziby okrojonego województwa kijowskiego, sądów grodzkich i ziemskich, zjazdy szlachty do Żytomierza na sejmiki, urzędujący tam konsystorz diecezji żytomierskiej gromadzili w Żytomierzu tłumy ludzi, którzy nie omijali kościoła klasztornego dla pacierza, zamówienia mszy, odbycia spowiedzi, złożenia ofiary itp. Bernardyni byli też kaznodziejami w okolicznych kościołach i angażowali się w obsługę parafii pozbawionych księży. Niewątpliwie swoją posługą przyczyniali się do podtrzymania kultury i języka polskiego. Byli jednym z elementów systemu, dzięki któremu Żytomierz w okresie międzypowstaniowym stanowił prawdziwą oazę polskości. Jak do Mekki ciągnęli do niego wybitni Polacy tacy jak Adam Pług, Apollo Korzeniowski, Karol Kaczkowski czy Józef Ignacy Kraszewski, człowiek instytucja , dla Żytomierza ogromnie zasłużony.

Obecnie po powrocie mnichów do dawnej siedziby można się przekonać, że ich placówka nadal odgrywa w Żytomierzu dużą rolę w życiu tamtejszych katolików, których mimo sowieckich prześladowań nadal jest w nim bardzo dużo. Osób przyznających się do polskości, będących potencjalnymi katolikami mieszka około 40 tysięcy. Czynnych jest tu już sześć kościołów. Żytomierz bez wątpienia jest jednym z najbardziej katolickich miast Ukrainy.

Choć historycznie rzecz biorąc klasztor w Żytomierzu nie odgrywał w historii Prowincji Bernardynów na Ukrainie większej roli, to obecnie używając poetyckiego porównania pełni on rolę serca Prowincji św. Michała Archanioła na Ukrainie, Braci Mniejszych. Tu mieści się jej zarząd. Zaznaczyć trzeba, że prowincja zrezygnowała z określania swych członków mianem „bernardyni” i zaczęła używać nazwy franciszkanie. Jej władze uznały bowiem, że „bernardyni” to czysto polski wynalazek i żeby podkreślić swoją tożsamość, wróciły do pierwotnej nazwy zakonu z czasów jego Ojca Założyciela.

Anna Denysiewicz, 06.03.15 r.; KZ