Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Wspólny cel szerszej koalicji – demilitaryzacja i neutralizacja wspólnego wroga

Wspólny cel szerszej koalicji – demilitaryzacja i neutralizacja wspólnego wroga

Okolice Iziuma. Zniszczony rosyjski czołg

W 334 dniu wojny Ukraina nadal broni się przed przeważającym liczebnie i z punktu widzenia posiadanego sprzętu wojskiem rosyjskim. Lecz inna nie mniej zaciekła walka toczy się w tle informacji o Soledarze i Bachmucie na innym froncie. To dyskusja na temat „koalicji czołgowej”, która trwa z dala od frontu, w wygodnych i ciepłych gabinetach w Berlinie, Paryżu i Waszyngtonie.

Ukraina pilnie potrzebuje nowoczesnych czołgów. Powstałe w Niemczech Leopardy oferują Polska, Finlandia czy Dania. Niestety bez zgody Niemiec nie można tego zrobić. Jeżeli spojrzeć w stronę Polski, która zadeklarowała stworzenie „małej koalicji” która jest gotowa by przekazać nowoczesne czołgi konstrukcji zachodniej, to sprawa jest jasna. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że Polska jest gotowa do przekazania 14 własnych Leopardów 2 oraz że trwają rozmowy z partnerami, którzy mają czołgi także innego typu niż te, ale bardzo nowoczesne. Szef polskiego rządu razem z prezydentem Andrzejem Dudą i ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem kontaktują się z państwami Zachodu ws. przekazania tych czołgów.

Ale czy warto zatem tak jednoznacznie krytykować Niemcy i już z wyprzedzeniem machnąć ręką na ich spore zapasy Leopardów 2? Zapewne nie. Przede wszystkim przez długi okres pokoju niemiecki resort obrony sam prawdopodobnie nie do końca wie, ile czołgów jest zdolnych do natychmiastowego prowadzenia walki a ile potrzebuje remontu. Taki wniosek można wyciągnąć ze słów nowego niemieckiego ministra obrony Borisa Pistoriusa, który nakazał sprawdzenie dostępności czołgów Leopard 2 będących na wyposażeniu Bundeswehry.

Inna sprawa to interesy związane z polityką zbrojeniową, a konkretnie – pieniądze, władza i wpływy. Szczególnie interesy biznesowe USA i Niemiec. Kolejny gracz, który wszedł do gry o grube pieniądze na zbrojeniówkę to Korea Południowa. Armatohaubice Krab, produkowane na licencji w polskiej Stalowej Woli to dobry przykład, jak można zrobić i przekazać walczącej Ukrainie niedrogi i bardzo efektywny w walce sprzęt, nie mający niemieckiego lub amerykańskiego rodowodu.

Polityka obronna, jaką Niemcy prowadziły w ostatnich latach, doprowadziła do drastycznego ograniczania wydatków na rozwój uzbrojenia. Niemeccy generałowie z zaniepokojeniem spoglądają na przekazanie leopardów walczącym z rosyjską agresją Ukraińcom możliwie obawiając się, że „samym nie będzie czym walczyć”. Skutkiem redukcji wydatków na zbrojnie Bundeswehra przekazywała grosze na produkcję czołgów, zupełnie inaczej, niż amerykański kompleks zbrojeniowy.

Niestety brak dostaw zachodnich czołgów zagraża tym, że Ukraina może nie obronić się przed rosyjska agresją i stracić znaczną część swojego terytorium lub pójść na inne ustępstwa okupantom. Wówczas w najgorszym z możliwych scenariuszy rosyjskie wojska staną na granicy z Polską i zaczną ostrzeliwać jej przygraniczne tereny. A także Rumunii, Słowacji i Czech. A to już bezpośredni atak na NATO i z tego prawdopodobnie dobrze zdaje sobie sprawę niemiecki rząd. Wówczas nie uda się załatwić sprawę wyłącznie prowadząc rozmowy w Ramstein lub wysyłając białe chełmy.

Jak w tej sytuacji ma postąpić Ukraina? Jest zrozumiałe, że nie da się postawić wyłącznie na Polskę i trzeba szukać możliwości dla otrzymania nowoczesnego ciężkiego sprzętu wojskowego gdzie tylko się da. Dla demilitaryzacji Rosji wspaniale nadają się jak stare T-72 z Maroka, tak i supernowoczesne brytyjskie Challengery. Parytet, który wojska ukraińskie utrzymują obecnie na froncie wschodnim nie jest skutkiem posiadania przewagi ilościowej lecz skutkiem profesjonalnej postawy dowództwa ukraińskiego i zachowania życia i zdrowia walczących żołnierzy.

Rosja nie szczędzi na wojnie i doprowadza do powolnego wykrwawiania się Ukrainy. Naród ukraiński z całych sił walczy o wolność Europy. Wysłanie czołgów Leopard leży nie tylko w interesie Ukrainy lecz także wszystkich narodów europejskiego kontynentu. Miejmy nadzieję, że Niemcy w końcu to zrozumieją. I zapowiedziana wizyta ministra Pistoriusza w kraju nad Dnieprem przyniesie dobre wieści w tej sprawie. Dalej mogą zrobić to Hiszpanie i przedstawiciele innych krajów partnerskich.

Marek Sztejer, 23 stycznia 2023 r.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *