Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Woronowica – tam, gdzie po średniowiecznej bitwie „Wrony się wiły”

Woronowica – tam, gdzie po średniowiecznej bitwie „Wrony się wiły”

Źródło - galleryua.com Do Woronowicy (obwód winnicki) można dojechać z Winnicy przez Nemirowskie Szose. Z obydwu stron otoczone wiekowymi lipami, które są główną osobliwością tutejszych dróg. Szerokość alej stanowi dwadzieścia osiem metrów, drzewa wysadzano w dwóch rzędach, w odległości cztery metry jedno od drugiego. Obecność takiej linii drzew w pejzażu tworzy spokojną duchową równowagę; to drzewo jakoś szczególnie cieszy wzrok. Zimą wśród lip widnieje czarna wstążka mokrego asfaltu – spomiędzy czarnych drzew na tle białego śniegu i szarego zimowego nieba. Wiosną, po wyschnięciu, asfalt zaczyna błyszczeć. W ślad za nim rozbłyska wszystko. Kiedy opadają liście i coraz rzadziej świeci słońce, zamarznięta ziemia czeka śniegu, długa droga z czarnymi drzewami prezentuje się tak samo majestatycznie, pod niskim i szarym niebem. Biegnie w dal wśród pięknych drzew — królowych liściastego świata…

Istnieje wiele miejscowych podań, tłumaczących pochodzenie tych sadzonek wzdłuż dróg na Podolu: są one kojarzone i z Potockim, i z Katarzyną II, i z Suworowem…. na pewno można powiedzieć, że lipy zostały wysadzone pod koniec XVIII wieku i stały się tradycyjnym kompanionem podolskich i ukraińskich dróg a tradycja ich sadzenia przetrwała do dziś.

Nowa droga w niektórych miejscach odchyliła się od dawnej alei, wiadukty przeszyły linie energetyczne, a współczesna szybkości ruchu i potężna technika budowlana wyprostowały oraz wyrównały trasę, która biegła przez wysokie pagórki i doliny rzeczek oraz strumieni, które dostarczały kiedyś wiele problemów przez podtapiane drewniane mostki.

Teraz od wsi Komarowa mknie ta nowa trasa przez wzgórza, zostawiwszy starej drodze rolę czterokilometrowego dojazdu do Woronowicy. Stara część drogi kształtuje pojęcie o dawnych czasach. Droga ta widziała wszystko: i karety i wozy,Szczęsnego-Potockiego i Suworowa,  dekabrystów, i pierwsze samochody a także bryczki, wiozące dawnych właścicieli Woronowicy – Grocholskich.

Kiedy droga nareszcie wychodzi spod lip, by zbiec do mostka i ostatni raz wznieść się już w Woronowicy, z przodu, wśród ostrych wierzchołków granatowych świerków na chwilę ukazuje się zielony pochyły dach z białymi kominkowymi rurami… Ci, którzy jeżdżą w poszukiwaniu zabytków przeszłości, zrozumieją jak zaczyna bić serce — niespodziewane, zapowiadające radość spotkania z Historią.

W różnym czasie Woronowica, tak samo, jak i inne miejscowości na Podolu, była poddawana niszczycielskim najazdom Tatarów, znajdowała się pod wpływem Turcji, ale przez najdłuższy okres czasu należała do Korony. Jak i w wielu osiedlach Bracławszczyzny, można tutaj znaleźć ślady fortecy i podziemne wejścia, odnoszące się nawet do XIV wieku.

Nazwa miasteczka, po raz pierwszy wzmiankowana w dokumentach z 1545 roku i według starych legend nawiązuje do jednej szczególnie okrutnej bitwy z barbarzyńcami, kiedy nad polem walki, pełnym trupów, „wiły się wrony”. Istnieje także inny wariant – związany z nazwą miejscowej rzeczki – Woronki.

Korzystne usytuowanie na starym handlowym szlaku Winnica-Tulczyn-Bałta sprzyjało gospodarczemu wzrostowi miasteczka, któremu prawa magdeburskie nadał król August III Sas 21 listopada 1748 roku. Pomniki architektury XVIII stulecia, które zachowały się w Woronowicy, powstały kosztem rodziny Grocholskich — piętniczańskich oraz stryżawskich.

Przeszło dwieście lat, ale woronowicki pałac wciąż wywołuje dobrze przemyślany efekt gwałtownego i niespodziewanego pojawienia się wśród wiejskiej zieleni. Po bielutkich chatach pod słomianymi strzechami nagle razi w oczy okazały piętrowy budynek, zwrócony fasadą do drogi. Zielone posadzki po brzegach folwarku zorganizowano tak, by zostawiono tylko jeden ograniczony punkt przeglądu — dokładnie pośrodku osi symetrii — na harmonijną frontalną kompozycję pałacu, który powstał w drugiej połowie XVIII wieku. W jego centrum znajduje się masywny rusztowany parter z trzema łukami wejść i z kolumnami na przodzie, łączącymi średnie i górne piętra fasady. Ciekawie interpretowano ogromne kapitele kompozytoryjnego porządku, nawet dziś prezentujące się z przepychem. Obfite wzory roślinnego ornamentu pokrywają fryz i półokrągły występ w centrum balustrady, koronującej portyk. Krótkimi łukami rozchodzą się od głównej objętości piętrowe skrzydła, kończące się pawilonami pod sferycznymi kopułami.

Tutaj, bardziej wyraźnie, niż w Piętniczanach, jest widoczna przyniesiona modą z Francji szeroka przestrzenna osiowa kompozycja, według której pałac znajduje się między szeroko otwartym podwórzem, otoczonym oficynami i służbowymi pomieszczeniami oraz parkiem. Nie poddając się pokusie przejścia najkrótszą drogą — na przełaj po nowej ścieżce przez okrągły trawnik, — ruszamy droga, którą chciał poprowadzić nas architekt — po dojeździe z prawej strony. I wtedy, w miarę zbliżania się, płaska frontalna kompozycja otworzy się w trzech wymiarach, okazując wszystkie detale paladyńskich chwytów architektonicznych – przed oczami pojawią się wspaniałe formy budynku, rzeźby fasady, wizualna przewaga centralnej części pałacu, płynny zakręt skrzydeł, pod których gzymsem chowa się stary rzymski ornament — girlandy z owoców i kwiatów, przeplatane z byczymi czaszkami.

Taki ornament jest rzadkością na Podolu, jego motywy wracają tradycjami jeszcze do pogańskich zwyczajów ozdabiania świątyń czaszkami ofiarnych zwierząt. Pierwsze chrześcijańskie świątynie Starego Rzymu, a następnie i grobowce epoki odrodzenia dekorowano zastosowanym także w Woronowicy ornamentem — który nosi nazwę „bukranionowy”.

Źródło - www.pizzatravel.ru We wnętrzu najlepiej zachowały się sufity w dwóch salach, kończących amfiladę południowego skrzydła na piętrze. Podporządkowując się wygiętej formie planu, przesłaniając jego krzywiznę, pierwsza sala dla utrzymania koniecznej symetrii jest wykonana w wyglądzie wyciągniętego owalu. Pomieszczenie jest uwieńczone lustrzanym sklepieniem z dużym owalnym plafonem, podzielonym na kwadratowe komórki, które wypełnione są kwiatami. Z dwóch rozet, oprawionych akantem i kolorami słonecznika, dawniej zwisały kryształowe żyrandole. Drżący blask mnóstwa świec spływał na plafon i wspaniałą płaskorzeźbę. W momencie podniesienia łabędzich skrzydeł, znieruchomiała tutaj z lekkim uśmiechem antyczna panna — bogini zwycięstwa Nika; od jej uda schodzą długie pędy akantu, splatane z winogronową wikliną i obejmujące ryczących lwa i lwicę — alegorię siły. Groteskowy temat jest powtórzony symetrycznie parami, po obydwu stronach sali. Między drzwiami i wnękami umieszczono harmonijne półnagie figury Flory, bogini wiosny, i Heby, uosobienia młodości, służącej bogom na Olimpie w czasie ich uczt i otaczającej pucharami z nektarem — napojem wiecznej młodości i nieśmiertelności. Można przewidzieć, że pod sklepieniem sali stał kiedyś owalny stół, nie raz zbierający do wspaniałych uczt ważne osobistości…

Sąsiednia sala-pawilon jest kwadratowa. Przez okna z trzech stron przez cały dzień wpadają promienie słoneczne, oświetlając po kolei szesnaście białych kolumn porządku toskańskiego, postawionych naokoło. Na nich opiera się wysokie sklepienie, podzielone girlandami na szesnaście części – odpowiadających ilości kolumn. Wśród girland znajdują się półnagie panny. Linie ornamentu, skierowane są ku dużej plastycznej rozetce złożonej w wianek z akantowych liści, ogrodowych kwiatów stopniowo zmniejszających swoją objętość, optycznie stwarzają one złudzenie sali o wiele większej wysokości, niż jest ona w rzeczywistości. Dzisiejsza codzienność przypomina o sobie podniesioną pod sklepienie starej sali makietą odrzutowego statku rakietowego — eksponatem miejscowego Muzeum Historii Lotnictwa im. Możajskiego, który w atmosferze baroku i klasycyzmu wydaje się obcy .

…Wiosną 1869 roku woronowicki majątek kupił (starzy mieszkańcy mówią — wygrał w karty) w Odessie u pana Grocholskiego kapitan drugiej rangi Możajski. To było spowodowane aktywnym udziałem Grocholskich, a szczególnie Adolfa w Powstaniu Styczniowym, przez który carska Rosja zmusiła go do sprzedaży Woronowicy. W lipcu tego samego roku nowy właściciel zmarł, pozostawiwszy czteroletniego syna. Zajmować się majątkiem przyjechał brat zmarłego — były kapitan pierwszej rangi Aleksander Możajski. Wkrótce wybrano go honorowym sędzią Bracławskiego powiatu — na stanowisko, które od pradawnych czasów było piastowane przez Grocholskich.  Podobno dzięki wprowadzeniu w życie reformy rolnej, Możajski nawet cieszył się szacunkiem wśród miejscowych chłopów.
Aleksander Możajski mieszkał w woronowickim pałacu przez osiem lat, a w 1882 roku w Krasnym Siole pod Petersburgiem wzniósł się w powietrze na pierwszym w Rosji samolocie, mającym bardzo nowoczesną, jak na te czasy, konstrukcję. Teraz w dawnym pałacu Grocholskich mieści się szkoła i muzeum.

Kontynuujemy podróż woronowicką posiadłością Grocholskich.

Po dwóch stronach, na parterze zachowały się oficyny gospodarcze. Po prawej mieściły się stajnie i pomieszczenia dla bryczek, ozdobione połączonymi rusztowanymi pilastrami z niedużymi półokrągłymi oknami na parterze. A linijka małych otworów na fryzie zdradza, że znajdowało się tam pomieszczenie dla paszy.

Źródło - vlad-hunrider.livejournal.com Za pałacem zaczyna się regularny park, kiedyś bardzo zadbany, częściowo zachowany do dziś. Od wewnętrznej, dużo skromniejszej w porównaniu z frontową fasadą pałacu odchodzi w dal główna aleja z prostokątami trawników po obu stronach, ogrodem owocowym, odnawianym z pokolenia na pokolenie. „Wróbel nie mógł przelecieć niepostrzeżony!” — mówili starzy ludzie, wspominając dawny nadzór nad ogrodem, który zapewniali Grocholscy.

Między boskietami i pałacem biegnie półokrągła lipowa aleja, otwarta w stronę budynku. Stare drzewa z oryginalną formą miały gałęziami przycięte w określonym kształcie — w regularnym parku, zielonym posadzkom nadawano ściśle geometryczne formy, podcinając i podwiązując gałęzie.

Z odległego krańca parku widnieje nieduży punkt w centrum pałacowego frontonu, „zawisły” nad perspektywą głównej alei. Nasza ciekawość prowadzi do białego budynku. Podszedłszy bliżej widzimy szyderczo wysunięty język maskarona Satyra — żart architekta z dawnych lat… Woronowicki pałac jest pełen dobrego humoru, wszędzie są widoczne ślady panującej tu kiedyś wesołości…

Obok gospodarstwa tradycyjne świerki oprawiają fasadę niedużego kościoła Michaiła Archanioła z 1793 roku. Dokładnie opracowane pilastry porządku jońskiego, wnęki, wysoki fronton, który utracił tradycyjne trójkątne zakończenie, boczne ściany są majże pozbawione wystroju architektonicznego — charakterystycznego dla kościołów stylu baroku akcent na wyróżnienie głównej fasady.

Nieco dalej od kościoła, po drodze na Niemirów stoi Cerkiew Narodzenia NMP (1777 rok), posiadająca charakterystyczne „kościelne” linie. Zresztą, widoczne jest to tylko od strony apsydy, fasadę schowano pod szkło i beton: przebudowano podobnie do kościoła kapucynów w Winnicy w drugiej połowie XX wieku (red.: książka „Przez Bracławszczyznę” powstała w 1982 roku ). Teraz mieści się tu kino.

Rzeźbiony portal z ołtarza został stąd przeniesiony, jak mówią starzy mieszkańcy, do najbliższej Michajłowskiej cerkwi we wsi Gańszczyna, która teraz stała się częścią Woronowicy.

Dmytro Małakow, na podstawie książki „Przez Bracławszczyznę”

GK

1 Comment

  1. Tak piękny zabytek naszej kultury wymaga większego zainteresowania i promocji przez polskie biura turystyczne.

Skomentuj Jacek Bolek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *