Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Wielkie oczekiwania Polaków na Wschodzie

Wielkie oczekiwania Polaków na Wschodzie

Zajęcia z polskiego w Pikowie pod Winnicą30 września Polacy ze Wschodu jasno dały do zrozumienia polskim władzom, że przez zadeklarowanie poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości oczekują nie tylko obietnic, lecz także poważnych zmian w polityce wschodniej państwa polskiego wobec swoich rodaków, którzy wskutek zaborczej polityki Rosji znaleźli się po wschodniej granicy kraju przodków. Patrząc z uwagą w stronę toczących się wówczas debat politycznych na ich historycznej Ojczyźnie Polacy (a nie Polonia, jak wciąż niektórzy krajowi politycy nazywają mieszkańców terenów od Lwowa do Briańska w zachodniej części Rosji i od Odessy do Rygi na północy) nie chcą już by ich traktowano z pobłażliwością, jak biedaków z wyciągniętą ręką, lecz jako partnerów, którzy wpływają na kształtowanie się polityki państw, w których mieszkają, wobec kraju przodków.

Powstające po wyborach parlamentarnych i prezydenckich nowe elity, obsadzające struktury państwa polskiego budzą u Polaków na Wschodzie nadzieję, że byli opozycjoniści nie zapomną o tych, z którymi jeszcze wczoraj spotykali się w ramach obrad komisji sejmowej i na upamiętnieniach poległych na Kresach żołnierzy. Konkretyzując, można wyznaczyć najważniejsze obszary, które wg mieszkańców z terenów przedrozbiorowej Polski powinny wzbudzać szczególne zainteresowanie Macierzy:

– Polskie szkolnictwo. Ani na Białorusi, ani na Ukrainie dotychczas nie powstał system współdziałania mniejszości polskiej z władzami centralnymi, wybudowany według określonej strategii oświatowej. Oprócz kilku polskich szkół we Lwowie, Gródku Podolskim, Mościskach i Strzelczyskach, nauka polskiego odbywa się niesystematycznie, często są wykorzystywane różniące się metodyką wykładania podręczniki. Co prawda warto zaznaczyć, że jedna z polskich fundacji pozarządowych, zajmująca się wsparciem Polaków na wschodzie, pracuje nad podręcznikiem, który spełniałby oczekiwania wszystkich i ułatwiłby kontrolę nad procesem nauczania. Polskie władze mogą i mają instrumenty do wspomagania w usprawnieniu takiej współpracy, nawet opierając się o doświadczenie w tworzeniu podobnej strategii dla ukraińskiej mniejszości w Polsce;

– Rozważenie utworzenia jedynej instytucji rządowej z szerokimi uprawnieniami przy Radzie Ministrów, która by zajmowała się koordynacją podziału środków na wsparcie polskiego środowiska za granicą. Przerzucanie tej funkcji pomiędzy Senatem a resortem spraw zagranicznych, w zależności od tego w jaką stronę wieją wiatry polityczne, już doprowadziło do chaosu w 2012 roku, kiedy część polskich mediów na Ukrainie i Białorusi przez brak funduszy na opłacenie rachunków z drukarni już gotowe były zaprzestać prowadzenia swojej działalności. Wtedy ówczesne polskie władze zadecydowały o przeniesieniu funkcji podziału środków z Senatu do MSZ. Echa tej decyzji są odczuwalne do dziś i słysząc o „nowej” inicjatywie znów oddać decyzję o przeznaczeniu większych i całkiem drobnych kwot pieniężnych w ręce senatorom, którzy de jure powinni zajmować się procesem legislacyjnym, bezpośredni beneficjenci tej pomocy znów zaczynają się czuć zakładnikami sytuacji politycznej. Państwo polskie na pewno już dorosło do poziomu, kiedy takimi sprawami zajęła by się agencja lub fundacja rządowa, dysponująca całością środków finansowych przeznaczonych na wspieranie Polaków poza granicami kraju. Pieniądze te są dziś rozproszone w rożnych resortach i wydawane bez planu ani koordynacji. W takiej fundacji powinni być zatrudnieni nie politycy a urzędnicy z doświadczeniem w pracy na rzecz Polaków na wschodzie, gwarantujący równe traktowanie ze szczególnym uwzględnieniem potrzeb rodaków, którzy nie z własnej woli okazali się poza geograficznymi granicami Ojczyzny.

– Wzmacnianie pozycji polskiej mniejszości narodowej w opinii władz centralnych w krajach, których Polacy są obywatelami. Zarówno na Białorusi, jak i Ukrainie Ustawy o Mniejszościach Narodowych pozostały niezmienne z czasów Związku Sowieckiego. Polacy na Ukrainie i Białorusi, a nawet – na Litwie, która jest w UE, są skazani na ciągłe zabieganie się o wsparcie dla swoich inicjatyw ze strony polskiego płatnika podatków. Ubieganie się o prawa obywatelskie Polaków na Kresach, uwzględniając to, że Ukraińcy i Białorusini w Polsce czują się w znacznie bardziej komfortowej sytuacji – otrzymują milionowe dotacje z polskiego budżetu na utrzymanie biur, prowadzenie działalności artystyczne i wydawanie gazet w języku ojczystym (za jedno tylko ukrainojęzyczne czasopismo „Nasze Słowo” polski podatnik zapłacił 420 tys. złotych w roku 2015). Polacy zaś na Ukrainie i Białorusi mogą tylko marzyć o takiej opiece własnego rządu nad ich inicjatywami.

– Nowelizacja Ustawy o Karcie Polaka. Dokument, potwierdzający przynależność do narodu polskiego, reglamentuje bardzo szeroki wachlarz preferencji i profitów dla osób, go posiadających. Uwzględniając pamięć historyczną i utożsamianie się mieszkańców polskiego pochodzenia z Ukrainy i Białorusi z Kresami czas pomyśleć nad rozszerzeniem możliwości posiadacza Karty Polaka dla bezwizowego przekroczenia granicy z Polską. Czekanie na łaskę konsulatu w zakresie złożenia bez kolejki wniosku wizowego w polskiej placówce dyplomatycznej przez osobę, której pradziadkowie nie ze swojej winy okazali się poza granicami Ojczyzny, jest co najmniej upokarzające. Przecież Polska ma doświadczenie wydawania przepustek Małego Ruchu Granicznego dla Ukraińców. To doświadczenie mogłoby w ekspresowym tempie wprowadzić podobne przepustki albo nowe magnetyczne Karty Polaka, które pozwolą mieszkańcom Kresów polskiego pochodzenia bez wizy wjeżdżać na teren Rzeczypospolitej. Oprócz tego warto w nowelizowanej ustawie uprościć zasady przyznawania Karty Polaka. Potwierdzone polskie pochodzenie i znajomość języka polskiego na poziomie porozumiewania się powinny wystarczyć. Resztę wiedzy taka osoba na pewno zdobędzie podczas wizyt do kraju przodków. Niejednokrotnie zdarzały się wypadki, kiedy konsulowie odmawiali Polakom na Ukrainie przyznania Karty Polaka tylko ze względu na wyznanie prawosławne, lub brak poprawnej odpowiedzi na pytanie typu: „Co Polacy robią w noc świętojańską?”. Owe dyskryminacyjne podejście zniechęciło już wielu etnicznych Polaków, których dziadków i pradziadków zamordowało NKWD wyłącznie za to, że urodzili się w polskich rodzinach i byli wychowywani w duchu tradycji polskich i katolickich do ubiegania się o dokument potwierdzający ich przynależność do narodu polskiego.

Polacy za granicą są ambasadorami i rzecznikami polskiej racji stanu w krajach, w których mieszkają. Dzisiejsze Kresy, kiedyś nieodłączna część Rzeczopospolitej, wydały na świat Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza, Jożefa Piłsudskiego i cichociemnego Wacława Kapisto. Nawet w czasach komunizmu i ludobójstwa na Polakach na Wschodzie, miejscowi Polacy opierali swe nadzieję na Bogu i Ojczyźnie, robili to z Honorem i dumą, że urodzili się w polskich rodzinach i że w ich żyłach płynie polska krew. Nowe pokolenia Polaków za granicą, a szczególnie – na Kresach liczą, że nowe władze w kraju przodków nie będą pogardliwie nazywali ich „diasporą” czy „Polonią” ale potraktują nie gorzej niż własnych obywateli z Poznania, Krakowa czy Gnieźna, podając pomocną dłoń.

Jerzy Wójcicki, po raz pierwszy ten artykuł ukazał się 19 listopada 2015 r. w Gazecie Polskiej Codziennie