Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Chmielnicki » Społeczność żydowska w Kamieńcu Podolskim i okolicach

Społeczność żydowska w Kamieńcu Podolskim i okolicach

W budynku byłej synagogi przy wieży Garncarskiej w Kamieńcu Podolskim obecnie mieści się restauracja. Fot. http://myshtetl.org

Od XIV wieku Kamieniec Podolski stanowił miasto królewskie, siedzibę województwa podolskiego oraz stolicę biskupią. Pierwsze wzmianki o Żydach pochodzą z 1447 r., kiedy to nałożono na nich restrykcję nie pozwalającą im na zatrzymywanie się dłużej w obrębie murów miejskich, niż przez trzy dni.

W 1589 r. król Zygmunt III Waza zezwolił radzie miejskiej Kamieńca na przyjmowanie Żydów do obywatelstwa miejskiego, ale nie wolno im było osiedlać się w murach. Miasto wcześniej już uzyskało przywilej de non tolerandis Judaeis.

W najwcześniejszym okresie Żydzi mogli osiedlać się na przedmieściu Karwansary. W okresie panowania tureckiego w latach 1673–1699 Turcy zezwolili na przeniesienie się do miasta. W obrębie murów została wybudowana synagoga, jednak do dzisiaj nie udało się ustalić jej lokalizacji. Gdy Kamieniec Podolski wrócił w granice Rzeczypospolitej, od 1733 r. mieszczanie chrześcijańscy wywierali presję na miejscowe władze królewskie oraz Kościół, aby ludność żydowską usunąć z obrębu murów miejskich. W 1750 r. król August III wydał stosowny dekret, przywracający Żydom nakaz pozostawania w mieście nie dłużej niż 3 dni; osadnictwo żydowskie ograniczone znów zostało tylko do Karwansar.

W 1755 r. w okolicach Kamieńca pojawił się samozwańczy Mesjasz – Jakub Frank. W opiekę go wziął biskup kamieniecki Mikołaj Dembowski. Frank musiał jednak opuścić granice Rzeczypospolitej po nałożeniu na niego klątwy rabinackiej. W 1757 r. w mieście odbyła się słynna dysputa, zorganizowana przez biskupa, stoczona pomiędzy zwolennikami Franka a rabinami. Biskup Dembowski uznał, że zwycięstwo znalazło się po stronie sabbataistów. Wyrokiem sądu kamienieckiego nakazano publiczne spalenie Talmudu, a szlachtę poproszono o oficjalną opiekę nad zwolennikami Franka. Biskup zmarł jednak w tym samym roku, co zakończyło wzmożony okres prześladowania Żydów w mieście i okolicach. Sam Jakub Frank przebywał wówczas za granicą, obawiając się prześladowań ze strony Żydów. Do Rzeczypospolitej powrócił w 1758 r., zaopatrzony w list żelazny Augusta III. Sabbataistom zapewniono opiekę królewską, licząc, że sekta przyciągnie rzesze Żydów do Kościoła katolickiego, a także da argumenty do organizowania procesów o mordy rytualne. Sam Frank znalazł się w dobrach brata biskupa Dembowskiego, w okolicach Chocimia, gdzie bez przeszkód głosił swoje nauki. W 1759 r. odbyła się druga dysputa, tym razem we Lwowie, podczas której sabbataiści zgodzili się na przyjęcie Chrztu. Odbyło się to w Warszawie w czasie specjalnie zorganizowanej uroczystości. Na katolicyzm przeszło wówczas około 1 tys. sabataistów z Frankiem na czele.

W 1772 r. Kamieniec Podolski znalazł się pod panowaniem rosyjskim. Stał się stolicą guberni podolskiej. Żydom zezwolono na osiedlanie się w obrębie całego miasta. Na Starym Mieście powstała wówczas dzielnica żydowska, nazywana także „kamieniecką Jerozolimą”. Wybudowano tam dwie synagogi. W I połowie XIX w. część Żydów kamienieckich pozostawała pod wpływem rosyjskiego odłamu haskali. W 1851 r. w mieście założono dwie świeckie szkoły żydowskie. W jednej z nich nauczycielem był wybitny pisarz żydowski Mendele Mojsze Sforim. W 1882 r. funkcjonowały tu dwie synagogi oraz 21 domów modlitwy.

Wedle danych z 1860 r. było tu 19 175 mieszkańców, w tym 7340 Żydów (38,3%). W 1880 r. na 30 tys. mieszkańców Żydzi stanowili już 50%.

W czasie I wojny światowej, w 1916 r. Kamieniec znalazł się pod panowaniem austro-węgierskim, a od 1918 r. przejmowany był przez kolejne rządy ukraińskie. W 1919 r., kiedy stacjonowały tu wojska Semena Petlury, doszło do pogromu w wyniku którego zginęło 200 Żydów. Gdy w 1920 r. Kamieniec stał się tymczasową stolicą Ukraińskiej Republiki Ludowej, Semen Petlura wygłosił przemówienie, w którym ogłosił, że oficjalnie jest przeciwko pogromom, a Żydów traktuje jako równoprawnych z Ukraińcami obywateli. Na krótko, w 1920 r., miasto zostało opanowane przez wojska polskie, jednakże w wyniku traktatu ryskiego przypadło Rosji Sowieckiej, pomimo że w Kamieńcu i okolicach mieszkało bardzo wielu Polaków.

Pod rządami sowieckimi ludność żydowska nie była prześladowana aż do 1936 r. Nie funkcjonowała gmina żydowska, ale czynne były wszystkie synagogi. W 1926 r. mieszkało tutaj 12 774 Żydów. Fala prześladowań sowieckich zaczęła się w 1936 r. Zamknięto wszystkie synagogi, oprócz jednej niewielkiej. Skonfiskowano utensylia religijne, które zasiliły zbiory Muzeum Skarbów Historycznych w Kijowie. Jednocześnie zamknięte zostały szkoły żydowskie z językiem jidysz oraz Żydowski Dom Kultury. Wszystko to odbywało się w ramach walki z odchyleniem nacjonalistycznym. Udało się jedynie uratować 30 zwojów Tory, które ukryto na terenie Kamieńca.

Na początku lipca 1941 r. do Kamieńca Podolskiego wkroczyły wojska węgierskie i niemieckie. Zdołała uciec przed nimi tylko niewielka grupa Żydów, która podążyła na wschód. Jednocześnie, na anektowanej przez Węgry Rusi Zakarpackiej zaczęły się przesiedlenia Żydów, zainicjowane przez władze węgierskie. Wyrzucano tych Żydów, którzy nie byli w stanie udowodnić obywatelstwa węgierskiego sprzed 1918 r. Były to osoby bardzo często legitymujące się polskimi paszportami lub pochodzące z ziem polskich, ale całkowicie zasymilowane do kultury węgierskiej. Żydów węgierskich przerzucano do Galicji, a następnie przez Kołomyję, Horodenkę, Stanisławów oraz tereny nadzbruczańskie pędzono ich do Kamieńca Podolskiego. Wysiedlenia objęły około 18 tys. osób, z czego do 15 tys. znalazło się w Kamieńcu Podolskim.

W mieście Żydów węgierskich zgromadzono na terenie twierdzy. Początkowo Żydzi kamienieccy starali się iść z pomocą wysiedlonym. W miarę napływu kolejnych grup, pomoc taka okazała się niemożliwa. Przejeżdżający przez miasto oddział węgierski raportował do sztabu w dniach 18-19 sierpnia 1941 r: „Jest tu bardzo wielu Żydów, szczególnie kobiet, które są w szmatach, ale proszą o chleb w zamian za kosztowności, przy tym malują usta na czerwono. Chcą dać każde pieniądze za to. Niektórzy desperację mają wypisaną na twarzach, inni czołgają się po ulicach, padając ze zmęczenia i głodu. Niektórzy bandażują rany na nogach za pomocą szmat rwanych z własnej odzieży. Dzielnica żydowska jest pełna Żydów, wielu jest z Budapesztu: mieszkają w straszliwym i nieopisanym brudzie, chodzą w skąpym odzieniu, ulice śmierdzą, w niektórych domach leżą niepogrzebane ciała. Woda w Dniestrze jest zainfekowana, tu i tam ciała są obmywane na brzegu”.

Ciężki los kamienieckich Żydów i deportowanych zamienił się w prawdziwą tragedię, gdy okupacyjne siły węgierskie zostały zamienione przez oddziały niemieckie. Nastąpiło to pod koniec lipca 1941 r. Niemcy przygotowywali masakrę przez kilka tygodni, ale wydaje się, że właściwie na początku nie bardzo wiedzieli co zrobić z tysiącami Żydów, szczególnie po wysiedleniach z Węgier. Chociaż oficjalnie nakazano Węgrom wstrzymanie wysyłania nowych transportów, te wciąż napływały. Początkowo Węgrzy chcieli przesiedlić 1 tys. Żydów do Tarnopola, ale Niemcy im nie zezwolili. Część z nich została rozstrzelana na granicy. W końcu SS-Obergruppenfuhrer Friedrich Jackeln, dowódca SS i policji w tym regionie obiecał, że Żydzi zgromadzeni w Kamieńcu zostaną „zlikwidowani” w ciągu miesiąca. 27 sierpnia jego oddziały rozpoczęły egzekucję kamieniecką. Żydów miejscowych oraz węgierskich wyprowadzano na obrzeża miasta i tam rozstrzeliwano w masowych grobach. W tym czasie przez Kamieniec Podolski przejeżdżała kolumna węgierskich ciężarówek. Większość kierowców była Żydami. Stali się oni świadkami śmierci swoich współbraci. Gabor Mermelstein był jednym z nich. Egzekucja odbywała się w lesie: „Widzieliśmy setki ludzi rozbierających się tam… szliśmy przez rząd klonów – masę nagich ciał… nagle odkryliśmy szeroki rów, a ze wszystkich czterech stron stali ludzie. Setki niewinnych ludzi zostało rozstrzelanych z karabinów maszynowych. Nigdy nie zapomnę tego, co widziałem: przerażone twarze, mężczyźni, kobiety i dzieci maszerujące do własnych grobów bez żadnego oporu. Czułem strach, obrzydzenie i ból jednocześnie”. Żydowscy kierowcy obserwowali masakrę płacząc. Niemiec oficer próbował ich pocieszyć: „Nie martwcie się. Jest jeszcze wystarczająco Żydów na świecie”. Życie węgierskich szoferów znalazło się także w niebezpieczeństwie. Hermann Frimmer wspominał: „Gdy przejeżdżaliśmy ten teren samochodami, oni [Żydzi węgierscy] byli już zebrani i my o mało też nie zostaliśmy wzięci, ale postanowiliśmy zrobić wszystko, żeby Niemcy nie uznali nas za Żydów, więc nas nie ruszyli. Gdy wracaliśmy przez to miejsce, nie było tam ani jednego żywego Żyda”. W ciągu trzech dni egzekucji esesmani Jackelna zamordowali 23,6 tys. ludzi, w tym 10–15 tys. Żydów deportowanych z Węgier. Była to pierwsza tak wielka egzekucja dokonana w czasie Zagłady.

Wkrótce na Węgry zaczęli docierać ocaleni, którym udało się uciec z masakry, głównie podczas transportu przez Galicję, dzięki pomocy chłopów ukraińskich i polskich, którym płacono za przemycenie na węgierską stronę Karpat. Pomagali też żołnierze węgierscy. Do Budapesztu dotarły wieści o wydarzeniach w Kamieńcu Podolskim. Węgierscy politycy opozycyjni zaczęli protestować u ministra spraw wewnętrznych. W listopadzie 1941 r. premier Laszlo Bardossy poinformował rząd, że chętnie kontynuowałby deportacje, ale nie życzy sobie tego „przyjacielska Rzesza niemiecka”. Około 2–3 tys. Żydów węgierskich zdołało powrócić na Węgry.

Pomimo tych straszliwych wydarzeń, w mieście nadal funkcjonowało getto, gromadzące ok. 5 tys. ludzi, przede wszystkim Żydów z okolicznych miasteczek: Orynina, Żwańca, Lanckorunia, Kitajgrodu, Czemerowców, Smotrycza i Starej Uszycy. Wielu zabijano, oszczędzając tylko rzemieślników, którzy mogli się przydać. 30 października 1942 r. podjęto decyzję o likwidacji getta. Tego dnia oddziały SD, niemieckiej żandamerii i policji ukraińskiej rozstrzelały ok. 4 tys. osób. Ok. 500 osób zdołało uciec, ale w okresie 1942–1943 znakomita większość została wyłapana i zamordowana. Łącznie, we wszystkich zbroniach ludobójstwa, dokonanych w Kamieńcu śmierć poniosło ok. 30 tys. ludzi[1.3]. Po wojnie wspólnota nie odrodziła się.

Słowo Polskie za: sztetl.org.pl, 27 grudnia 2019 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *