Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Proza kresowa. Michał Grabowski (1804-1863)

Proza kresowa. Michał Grabowski (1804-1863)

Grabowski Michał – polski krytyk literacki, publicysta, powieściopisarz (pseud. Edward Tarsza). Urodził się na Wołyniu, uczył się w szkołach oo. jezuitów i bazylianów oraz w Liceum Richelieugo w Odessie. Przeciwnik konspiracji i rewolucji, przed wybuchem powstania listopadowego wyjechał z Warszawy i osiadł w majątku Aleksandrówka na Ukrainie.

Krytyk o olbrzymim autorytecie w tamtym czasie, nazwany w Beniowskim przez Juliusza Słowackiego „prymasem krytyków”. Opowiedział się za romantykami, ale oszczędzał ich przeciwników – klasyków w „Myślach” o literaturze polskiej 1828.

Debiutował w 1825, ale jego pozycja utrwalała się od 1834, gdy ogłosił w „Tygodniku Petersburskim” rozprawę „O poezji narodowej”. Zbiór „Literatura i krytyka” stanowi jego najważniejsze dzieło. Także „Korespondencja literacka” i „Artykuły literackie, krytyczne, artystyczne” (1849).

Członkostwo grupy literackiej, zwanej koterią petersburską – konserwatywnej, ultrakatolickiej, wstecznej i wiernopoddańczej w stosunku do caratu (przyznawali mu moralno-cywilizacyjną wyższość w Europie, także w stosunku do Polaków) – zniechęciło do Grabowskiego opinię publiczną. Pod koniec życia zamieszkał w Kijowie, jednakże wrócił do Warszawy na zaproszenie margrabiego Wielopolskiego, by pracować w Komisji Oświecenia.

Opublikował także powieści historyczne pod pseudonimem Edward Tarsza: „Koliszczyzna i stepy” (1838), „Stanica hulajpolska” (tom 1-5, 1840-1841), „Tajkury” (tom 1-4, 1845-1846). Wydawca dokumentów historycznych, jak Źródła do dziejów polskich (1843), Pamiętniki domowe (1845).

Zniechęcony i sterany życiem Michał Grabowski zmarł 19 listopada 1863 r., przez blisko rok obserwując nowy  zryw niepodległościowy (powstanie styczniowe), które, jak on przewidywał – zakończy  się  klęską Polaków i represjami.

Powieść „Koliszczyzna i stepy“, wydaną po raz pierwszy w Wilnie w 1838 r., w r. 1860 przedrukowano w Żytomierzu pod napisem „Opowiadania Kurennego, powieść przez M. Grabowskiego.“ Autor przedstawia w niej starca, który miał udział w Koliszczyźnie, opowiadającego swe przygody. Karłowicz wyjaśnia pochodzenie wyrazu koliszczyzna (ukraińskie „koleiwszczyna, koliiwszczyna”) z polskiego kolej, znaczącego na Ukrainie w XVIII w. straż kolejną w usłudze dworskiej, odbywaną zbrojnie przez lud osiedlony przy dworze. Koliszczyzna zatem jest synonimem „kozactwa, odbywającego powinność kolejną, tego właśnie, które zawieruchę hajdamacką i rzeź humańską wykonało”.

Słowo Polskie, 10.12.15 r.

Fragment powieści „Koliszczyzna i stepy”

(…)- Widzisz więc Pan – rzekł pan Żułyński – że nie masz tak zapadłego kąta, nie masz lak cichej rodziny któraby nie miała swóich podań, pamiątek, przeszłości, mniej więcej z przeszłością ogólną krajową powiązanej. Dla nas naprzykiad Koliszczyzna, czyli bunt Ukraińskiego ludu w 1768 roku, pamiętną jest przez ważny wypadek domowy: krwawą śmierć naszej babki i za grobem żyjącą pamięć jej cnot, i wrażenie jakie wielką swoją pobożnością na umyśle ludu zostawiła. Jest to może tajemna poezya która złoci powszedność naszego życia i położenia w świecie.

Taka byla pierwszą tradycya, z którą się spotkałem w Ukrainie. Jeżeliby ciekawość czytelnika ściągnięta została na tego, który mu jej udziela, łatwo uzupełnię szczegóły, które mu w tym wyjątku mego dziennika dałem, mówiąc, że podczas kiedy to piszę stoi ktoś za moimi plecyma i z lekkim uśmiechem śledzi słowa tylko co nakreślone. Jest to ta sama osóbka, którą nagle moje wejście do Orlinieckiego bawialnego pokoju tak bardzo zmieszało, niegdyś panna Julia, teraz moja kochana żona.

Podczas dwuletniego mego starania się, odwiedzałem za każdą bytnością w Orlińcach, kuronnego w jego futorze i wdawałem się z nim w rozmowę o dawnych czasach. Zdaje mi się, że nie zostawiłem ino w pamięci ani jednego spomnienia o którembym się nie wypowiedział. Powieści jego o Ukrainie żywo podstrzykiwały moją ciekawość przenikając głębiej w byt historyczny i obyczajowy tego ludu; druga część życia kurennego spędzona na stepach była dla mnie wiernym obrazem tych samotnych i jednostajnych okolic, brzeżących jak ciemna lisztwa, także samotne ale nierównie barwniejsze powiaty Ukrainy i Podola. Od lat juz kilku leży on pod tą samą mogiłą na której lubił siadywać i gdzie go zawsze jak astronoma na swojej wieży zastawałem. Myślałem nieraz że gdybyśmy mogli posłyszeć podanie o swoich czasach i zdarzeniach tycli wszystkich co spią po Ukraińskich mogiłach, wtedy dopiero poznalibyśmy prawdziwą przeszłość tych krain, której dotąd, kilku tyIko rozdziałów nazwiska i najwięcej ich krófką treść wiemy…