Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Chmielnicki » Poddany natchnieniom Ducha.O życiu i twórczości podolskiego malarza Stanisława Gumieniuka (1937-2013)

Poddany natchnieniom Ducha.O życiu i twórczości podolskiego malarza Stanisława Gumieniuka (1937-2013)

Kościół na Marchlówce autorstwa Stanisława GumeniukaOstatni raz w domu Stanisława Gumieniuka byłyśmy parę miesięcy przed jego śmiercią. I chociaż był prawdziwy zimowy wieczór, w domu Artysty było – jak zwykle –  ciepło i przytulnie, a jednocześnie panował w nim duch tajemniczości i jakiegoś niewytłumaczalnego mistycyzmu. Obrazy i książki mówiły same za siebie.

„Jestem Polakiem” – co jakiś czas powtarzał, dyskretnie ukrywając pod maską uśmiechu ciężar gorzkiego doświadczenia. Ścigany i prześladowany przez reżim komunistyczny, nigdy nie wyparł się swej narodowości. Również swoją autobiograficzną książkę „Kim Ty jesteś?..” z dumą rozpoczął słowami: „Jestem Polakiem z krwi i kości – tak mawiał mój dziadek. Mieszkam w Gródku Podolskim, jestem obywatelem Ukrainy. Szczerze kocham swoją ziemię, a jednocześnie kocham ojczyznę swoich przodków. Czuję się spadkobiercą i następcą potomków Wielkiej Rzeczpospolitej”.

Malarz urodził się w 1937 roku we wsi Kuźmin, niedaleko Gródka na Podolu w rodzinie Gumińskich – podolskich organistów, których nazwisko przez władze sowieckie zostało zmienione na Gumieniuk. Dziadek Grzegorz, ze strony ojca, był wybitnym muzykiem, dlatego w ich domu zawsze rozbrzmiewały utwory Chopina, Bacha, Mozarta czy Heandla. Matka, z domu Czarniecka, była córką właściciela garbarni i zakładu krawieckiego, którego majątek wraz z całymi oszczędnościami został skonfiskowany po rewolucji październikowej. Z nastaniem bolszewickiego terroru, łagry i zsyłki dotknęły również jej rodzinę. Z siedmiorga dzieci represje ominęły jedynie ją, pozostałe siostry były zesłane i dopiero po śmierci Stalina powróciły do domu. Młodszy brat zmarł w łagrach Syberii, natomiast starszy przez pewien czas siedział w proskurowskim więzieniu. Skazano go na podstawie paragrafu o organizatorach dywersyjnych grup „piętnastek”, gdyż był założycielem Róży Żywego Różańca.

Bez względu na to, iż ojciec pana Stanisława, Tadeusz Gumieniuk, zajmował stanowisko księgowego w kuźmińskiej Stacji Mechaniczno-Transportowej, rodzina w 1947 roku przeprowadziła się do Gródka z obawy przed zniszczeniem cmentarnej kapliczki – jedynego miejsca modlitwy na tym terenie. Najpierw mieszkali w chałupie, w której zawsze pozostawało na noc dużo osób, przychodzących na nabożeństwa z najbardziej odległych miejscowości obwodu. Zanim wybudowali własny dom, około piętnastu lat wynajmowali różne mieszkania. Pan Stanisław wspomina ten okres jako bardzo trudny, a nawet okropny, ale ze wzruszeniem podkreśla, że nigdy nie brakowało w nim rodzinnego ciepła, miłości, modlitwy… W ciągu 35-ciu lat Gumieniukowie opiekowali się kaplicą, porządkowali groby, sprzątali na cmentarzu, chronili od zniszczenia nagrobne krzyże i figury.

Ponieważ kapłanów nie było, jego „dziadek Antoni Czarniecki ubierał komżę, zapalał światło, z powagą wynosił Mszał, kładł go na ołtarzu, uderzał w dzwonek i przez godzinę ludzie modlili się, śpiewali pobożne pieśni. Ojca nieraz wzywało NKWD do Proskurowa (obecnie miasto Chmielnicki), pytano go, kto jest organizatorem, kto rozpoczyna modlitwy, ale on zawsze odpowiadał, że ten kto chce. Dopytywali się go i bili, dlatego też tatuś Tadeusz do końca życia nie przestał się jąkać”. Matka była wiceprezeską komitetu tzw. „kościelnej dwudziestki”, czyli grupy osób, które jeździły do różnych partyjnych instancji i zbierali podpisy, walcząc o przydzielenie gródeckiej wspólnocie kapłana. Warto dodać, iż wówczas zwolennicy komunistycznej ideologii wysadzali w powietrze kościoły oraz inne obiekty kultu religijnego, niszczyli bądź palili rzeczy sakralne, a osoby duchowne wywozili do miejsc, z których one już nigdy nie wracały. Jednak niezłomny duch i wiara odważnych parafian została wynagrodzona przybyciem do Gródka dwudziestosiedmioletniego kapłana, księdza Jana Olszańskiego – legendarnej postaci w dziejach Kościoła na Ukrainie, który w 1991 roku został ordynariuszem Diecezji Kamieniecko-Podolskiej. Ksiądz Olszański był częstym gościem w domu Gumieniuków. Pomagał młodemu Stanisławowi w nauce języka francuskiego, grywał z nim w szachy. Po latach, będąc już biskupem, stwierdzi, że Stanisław Gumieniuk był pierwszym ministrantem na Podolu. „Do tej pory wszystko jeszcze pamiętam w języku łacińskim. Nawet jeszcze teraz spowiedź powszechną odmawiam po łacinie. Tak mi jest o wiele łatwiej” − uśmiechał się artysta.

Bóg niestety nadal pozostawał największym wrogiem partii, gdyż jedynie on mógł zjednoczyć wiernych i uwolnić ich od wszelkiego strachu. Niebawem polska wspólnota znów pozostała bez opieki duszpasterza. Co nocy grupa dorosłych osób z łopatami i kijami murem stała w obronie kaplicy, a dzieci nadal deklarowały swoją przynależność do Polski i Kościoła katolickiego, za co ciągle je wyśmiewano i poniżano w szkołach. „Gorliwa  dwudziestka” nie zaprzestała walczyć o swoje prawa. Do Gródka przyjechał ksiądz Franciszek Karasiewicz, a po trzech latach ksiądz Władysław Wanags MIC, budowniczy dwudziestu dziewięciu kościołów rzymskokatolickich na Podolu, wieloletni proboszcz gródeckiej parafii oraz wielki, osobisty przyjaciel Stanisława Gumieniuka.

Wyniesione z domu świadectwo ewangelicznego, duchowego ubóstwa oraz wierności Bogu i ojczyźnie pozostawiło głęboki ślad na dalszym życiu i twórczości malarza. W wieku dwunastu lat, bawiąc się z rówieśnikami, zobaczył artystę, malującego bzy. Ów malarz pozwolił mu po raz pierwszy w życiu dotknąć pędzlem płótna. Wówczas, jak sam wspominał, zakochał się na całe życie. Chwilę tę porównywał do pierwszego pocałunku – była tak samo niezapomniana i uroczysta. „Potem przez całe lato pasłem krowy. Zarobiłem pieniążki, pojechałem do Kijowa, gdzie na ‘czarnym rynku’ u Żydów kupiłem farby olejne. Moim pierwszym obrazem był „Stary młyn’” – wyznał pan Stanisław.

Wielkie pragnienie tworzenia nie dawało mu spokoju. Ponieważ nie było u kogo się uczyć, próbował sam. Od czasu do czasu podpatrywał u innych plastyków, których spotykał przy różnych okazjach. Malował przede wszystkim obrazy religijne, które natychmiast rozdawał ludziom. „Chciało się. Chciało się bardzo nauczyć się malować, ale nie było u kogo – mówił. Uczyłem się, malując obrazy religijne. Wtedy przecież niczego nie było, żadnej reprodukcji. Wszystko zniszczone było. Od najmłodszych lat malowałem obrazy religijne. Wówczas ludzie nie mieli obrazów, ale bardzo chcieli mieć je w swoich domach, dlatego malowałem dla nich tak, jak umiałem”.

Sądzi, że gdyby z perspektywy czasu spojrzał na te obrazy, byłby trochę rozczarowany, gdyż te dziecięce próby nie miały w sobie żadnej wartości artystycznej. W wieku czternastu lat rozpoczął pracę w zakładzie produkcyjnym. Pracował jako pomocnik, ślusarz, tokarz, chodził do szkoły wieczorowej i zaocznie kończył technikum mechaniczne. Na służbę wojskową został skierowany do Petersburga, gdzie każdą wolną chwilę spędzał w słynnym Ermitażu, oglądając obrazy i tworząc własne rysunki. Spędzając całe noce w salonach i kawiarniach artystycznych Petersburga, poznał  wielu plastyków, z którymi dzielił doświadczenie i u których uczył się rzemiosła.

„Życie mnie nauczyło bronić się samemu – przekonywał Stanisław Gumieniuk – byłem odporny, niczym jeż. Ścierpieć mogłem dużo, oprócz poniżenia ludzkiej godności. W moich osobistych dokumentach znaleziono obrazek Matki Bożej, który dostałem od mamy. Z tego powodu wezwano mnie do kancelarii i zaczęło się poniżenie, ‘powtórne wychowanie’, ironia. Polityczny zastępca oddziału usiłował obrazek rozerwać. Siłą wyrwałem go z rąk oficera. Zaczął się pojedynek, podczas którego w zapale powiedziałem to, od czego trzeba było się powstrzymać. Zostałem odwieziony do specjalnego oddziału sztabu wojskowego. Wysłuchałem ‘wykładu’, w wyniku którego przez kilka tygodni kaszlałem krwią i nie mogłem oddychać. W opinii zostało zapisane: ‘Politykę partii i władzy rozumie niepoprawnie’”.

Wydarzenie to na zawsze przekreśliło marzenie artysty o studiach stacjonarnych na Akademii Sztuk Pięknych w Moskwie, chociaż udało mu się jednak dostać na studia zaoczne. Potem pracował jako marynarz na Morzu Barancowym, brał udział w morskich ekspedycjach od Szpicbergenu do Kamczatki. Życie rzuciło go również na daleką Syberię, gdzie pracował jako górnik. Tam spotkał wielu zesłanych Polaków, którzy pielęgnowali swoje tradycje narodowe i nie wyrzekli się swej wiary.

W 1975 roku jego pierwsza indywidualna wystawa została zamknięta tuż po otwarciu, gdyż na jednym z obrazów władze zauważyły namalowaną kapliczkę. W ciągu kolejnych lat prezentował swoje prace na dziesiątkach republikańskich, państwowych i międzynarodowych wystawach. Jego obrazy znajdują się w prywatnych oraz państwowych galeriach w ponad  dwudziestu krajach świata, między innymi, we Włoszech, w Holandii, Wielkiej Brytanii, USA, Kanadzie i Australii. Dzieła Stanisława Gumieniuka upiększają też wiele placówek polonijnych w Polsce. Z około dziesięciu namalowanych przez niego portretów księdza Władysława Wanagsa MIC, kilka znajduje się w Polsce, a jeden jest w Galerii Wybitnych Współczesnych Działaczy Religijnych we Watykanie. Z okazji otwarcia w Gródku Szkoły z Polskim Językiem Nauczania, razem z Dobroczynny Towarzystwem „Polonia” podarował szkole trzy, namalowane przez siebie, portrety: Adama Mickiewicza, Iwana Franki oraz Jana Pawła II.

O sobie mówi, że ma sumienie czyste, ponieważ nie namalował żadnego obrazu na tematy ideologiczne. Do końca życia z rodziną mieszkał w Gródku Podolskim. Wychował troje dzieci, doczekał się wnuków. W życiu trochę im zazdrościł, gdyż bardzo dobrze posługują się językiem polskim, znają literaturę i historię swojego kraju. Tak się złożyło, że sam Artysta nie miał możliwości nauczyć się czystej polszczyzny. Rozmawiał tak zwaną gwarą. Czytać po polsku uczył się z modlitewnika i śpiewników swoich pradziadków. Znał natomiast mnóstwo polskich piosenek ludowych i religijnych.

W 1990 roku wraz ze słynną „pierestrojką” nadeszła wiosna ukraińskiej inteligencji. Zaczęło się odradzanie mniejszości narodowych. Artysta razem z siostrą był delegatem I Kongresu Polaków na Ukrainie, który 13 maja 1990 odbył się w Kijowie. Został również członkiem Stowarzyszenia Polaków. To było dla niego niezapomniane przeżycie. Właśnie tam, po raz pierwszy w swoim życiu, w wielkiej sali Domu Malarza razem z gośćmi z Polski i delegacjami z całej Ukrainy śpiewał „Sto lat”. „Łzy stanęły mi w gardle” – zanotował w swoich wspomnieniach. Niebawem potem zaangażował się w walkę o niepodległość państwa. Został aktywnym członkiem gródeckiego ośrodka „Ruchu za Niepodległość Ukrainy”. Był współredaktorem podziemnej gazety „Źródło”, razem z innymi członkami organizacji drukował ulotki, plakaty. Stanisław Gumieniuk, reprezentując demokratyczne interesy miasta, był przez trzy kadencje członkiem Rady Miejskiej.

W 2000 roku we Lwowie odbył się zjazd prezydentów dziewięciu państw europejskich, w ramach którego miało miejsce spotkanie Aleksandra Kwaśniewskiego z polską społecznością Ukrainy. W spotkaniu tym uczestniczył także Stanisław Gumieniuk. Wówczas podarował prezydentowi Polski swój obraz „Requiem, Bykownia” poświęcony pamięci polskich oficerów, ofiar NKWD, z lat 1939-1941.

Nie sposób było rozmawiać ze Stanisławem Gumieniukiem o jego twórczości bez jakiegoś specjalnego nastawienia, bez poznania jego przeżyć osobistych. W wielu swoich pracach wyrażał najboleśniejsze przeżycia z okresu prześladowań i późniejszych przemian, jakie zachodziły w kraju. Nazywał siebie dzieckiem natury. Często wyjeżdżał z rodziną na ryby. Śpiewali wtedy do późnej nocy.

Kiedy wszyscy szli spać, pozostawał nad brzegiem aż do samego rana, aby wsłuchiwać się w nocną ciszę. O wzniosłej Muzie mówił niechętnie. Twierdził, iż poddany jest raczej natchnieniom Ducha Świętego, o którego prosił przed rozpoczęciem każdej pracy. Zanim rozpoczynał pisanie ikony, kilka dni spędzał na modlitwie, skupieniu, gdyż – jego zdaniem – sztuka sakralna potrzebuje błogosławieństwa Najwyższego Stwórcy. Uważał, że o wiele piękniejsze są obrazy wierzącego amatora, niż najwybitniejszego malarza, który jest duchowo martwy. Obrazy Matki Bożej, św. Antoniego, św. Benedykta, św. Stanisława Biskupa i Męczennika oraz inne, malowane przez pana Stanisława, upiększają wnętrza prawie każdej katolickiej świątyni na Podolu. Dziełem jego rąk są również liczne freski wykonane w kościołach prawosławnych. Praca ta, jak sam podkreślał, przynosiła mu najwięcej radości, ponieważ tworząc harmonijną kompozycję, musiał napisać około 70-75 ikon. Największą nagrodą było wtedy wyśpiewane przez chór w chwili poświęcenia świątyni: „Mnogaja leta ukrasit’elu chrama s’ego”.

Przez kilka lat pan Stanisław walczył z rakiem. I bez względu na to, że pragnienie życia zwyciężyło w nim ciężką chorobę, Bóg zdecydował powołać artystę do swego Niebiańskiego Domu. Dlatego ogromnym zaskoczeniem dla rodziny i przyjaciół była wiadomość o tym, że w wyniku wylewu, w uroczystość Zwiastowania NMP, czyli 25 marca 2013, polskie, rozmiłowane w Bogu i Ojczyźnie, serce naszego Rodaka przestało bić. Jednak pamięć o wybitnym Artyście i po prostu dobrym i zawsze uśmiechniętym człowieku pozostanie w sercach Podolan na zawsze.

Oglądając pejzaże Stanisława Gumieniuka, wyczuwa się jego wielkie zamiłowanie do przyrody podolskich ziem. Wszystkie kolory, wszystkie odcienia na płótnie, wielbią boskość i piękno otaczającego świata. Klasztor „Świętej Trójcy” oddycha powagą i ukrytą w jego murach tajemnicą minionych stuleci, a w „Drodze do domu” natychmiast poznajesz tak bardzo bliską sercu miejscowość nad rzeką Trościanką. Autor wskrzesza uczucia, których nie sposób wyrazić słowami, wylewa na płótno nostalgię i radość, tęsknotę i swoje marzenia. „Bociany” odlatują by na pewno powrócić znowu, a „Nad Dniestrem” rozciąga się milcząca historia hocimskiej twierdzy. W opadających liściach liryczne strofy natury, podsumowuje „Złota jesień”, „Wiosna” zaś delikatną muzyką żywiołów budzi świat z zimowego snu.

Artysta w swoich zainteresowaniach malarskich nie ograniczał się do wykonywania obrazów o tematyce religijnej i pejzaży, ale również stworzył cykl martwych natur i portretów znanych i cenionych ludzi. Namalował też kilka swoich autoportretów z lat młodości i obecnych. W ostatnich latach powstał także cykl obrazów o tematyce patriotycznej, poruszającej problemy najbardziej nurtujące artystę, związane z wydarzeniami w Polsce i na Ukrainie. Do ostatnich prac z tego zakresu zaliczyć należy obraz powstały w trakcie wydarzeń na Majdanie Kijowskim w 2004 roku, których był uczestnikiem – „Pomarańczowa Rewolucja”. Prace Stanisława Gumieniuka zalicza się do twórczości amatorskiej na pograniczu twórczości profesjonalnej. Zarówno ikony, jak i pejzaże są jakby pokornym aktem kontemplacji, dotknięciem tajemnicy Zbawienia, Boskiej transcendencji i ludzkiego istnienia; odzwierciedlają synowskie posłuszeństwo i przylgnięcie artysty do krajobrazów i tradycji ojczystego kraju. Spokojne, a zarazem uroczyste kolory wyrażają głęboką wdzięczność, miłość oraz przebaczenie, bez którego nie da się zbudować nowej przyszłości.

Irena Saszko, Nela Szpyczko, bwp   
Zdjęcia: Nela Szpyczko

 

Jedno z ostatnich zdjęć Stanisława Gumeniuka

Płótno „Klasztor św.Trójcy (Smotrycz)” autorstwa Humieniuka

 

Płótno „Płótno „Kościół na Marchlówce” autorstwa Humieniuka


Stanisław Humieniuk z portretem ks. Władysława Wanagsa

 

Płótno „Lato” autorstwa Humieniuka


Portrety Adama Mickiewicza, I.Franki, Jan Pawła II wykonane przez Stanisława Humeniuka w prezencie dla Szkoły Polskiej w Gródku Podolskim

 

„Requiem”,  poświęcony Polakom zamordowanym w Bykowni

 

Widok na Słobódkę Satanowską autorstwa Humeniuka



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *