Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Żytomierski » Obrona fortecy berdyczowskiej. Nieco z historii walki Polaków z Moskalami

Obrona fortecy berdyczowskiej. Nieco z historii walki Polaków z Moskalami

Wydarzenia z lat 1767-1769 opisał w wydanym w 1874 roku w Poznaniu „Dzienniku działań wojennych” generał-major Piotr Kreczetnikow, dowódca rosyjskiego korpusu interwencyjnego tłumiącego konfederatów barskich. Dokument, choć przedstawia wydarzenia z punktu widzenia rosyjskiego oficera, jest cennym świadectwem historycznym.

14 maja 1768 roku do generała Kreczetnikowa przywiedziono włościanina spod Berdyczowa. Ów człowiek zaręczał, że w mieście stacjonuje zaledwie dwieście polskich insurgentów. Na tę wieść Kreczetnikow wysłał następnego dnia do Berdyczowa oddziały pod dowództwem generała Podgoryczniego z rozkazem zaatakowania konfederatów. Tegoż dnia sztab dostał informacje od kapitana Pleca z Żytomierza, który meldował o rozbiciu partii powstańców w Berdyczowie. W wyniku ataku śmierć poniosło 28 z nich, a dwóch wzięto do niewoli. Ponieważ jednak konfederatów było więcej niż Rosjan, ci ostatni musieli się wycofać.

16 maja rosyjski oddział w Latyczowie schwytał dwóch jeńców. Jeden z nich zeznał, że marszałek Pułaski przebywał w mieście jeden dzień, po czym udał się do Deraźni, by tam stanąć obozem. Generał Podgoryczanin, któremu natychmiast przekazano tę informację, wahał się, czy sam ma zaatakować konfederatów w Berdyczowie, czy zaczekać na generała Piotra Kreczetnikowa, który postanowił ścigać marszałka konfederatów.

Przesłuchano następnego dnia dwóch innych jeńców: Żyda i konfederata, którzy powiedzieli, że do Deraźni udało się z Winnicy 400 polskich szlachciców, najprawdopodobniej w celu wzmocnienia obozu Pułaskiego. Jednocześnie generał Podgoryczanin raportował do Kreczetnikowa o wielkiej liczbie konfederatów w Berdyczowie.

Generał Kreczetnikow o północy 18 maja wyszedł z wojskiem z Ułanowa i już o godz. 16 rozbił obóz w centrum Berdyczowa. Wziąwszy z sobą pułkowników  Michała Kreczetnikowa i Szyrkowa, pojechał obejrzeć warowny klasztor Karmelitów Bosych, zwany Fortecą, w którym skryli się konfederaci, by opracować plan ataku. W momencie zbliżenia się do klasztoru rosyjscy oficerowie zostali ostrzelani. Jednak kule ich ominęły i nikt nie zginął.

Oblężenie fortecy rozpoczęło się 19 maja. Pierwszego dnia armia rosyjska przeprowadziła lekki ostrzał klasztoru. Z rozkazu generała Kreczetnikowa nikogo nie wypuszczano ani nie wpuszczano do miasta. Wieczorem wyznaczono miejsce dla silnej baterii artyleryjskiej, a dla jej osłony wydzielono trzy roty pod dowództwem majora Ettingera. Pułkownik Gurjew meldował, że około trzydziestu powstańców usiłowało przejść z Fortecy przez groblę, jednak Kozacy, zauważywszy ich, zmusili do powrotu. Z notatek nie wynika, kiedy i w jaki sposób Kazimierz Pułaski dostał się do klasztoru, jednak na pewno to zrobił. Bardzo możliwe, że przybył doń przed Rosjanami.

20 maja o godzinie 3. nad ranem zaczął się kolejny ostrzał z armat. Konfederaci odpowiadali ogniem kartaczy i bomb i ranili kapitana oraz kilku żołnierzy. Kanonada trwała do godz. 20. i choć zostawiła wiele śladów na murach klasztoru, te zbytnio nie ucierpiały. Trzy pociski spadły na podwórko Fortecy i zniszczyły stanowisko z armatami. O godz. 16. konfederaci zaatakowali zza murów oddział pułkownika Michała Kreczetnikowa, który odparł natarcie. Z raportu wynika, że sam pułkownik został ranny, a obrażeń doznało ponad stu rosyjskich żołnierzy, siedmiu zaś przepadło bez wieści.

Następnie dni wyglądały podobnie. Rosjanie nadal ostrzeliwali klasztor. 26 maja generał Kreczetnikow rozkazał przygotować − na wypadek szturmu fortecy − pięć tysięcy faszyn, długich i grubych na dwie sążnie, by można je było nieść bez wielkiego trudu. W tym celu nakazano sprowadzić wszystkich mieszkańców Berdyczowa i okolicznych wsi. Za pracę zaproponowano im zapłatę. Pułkowi cieśle mieli przygotować drabiny. Następnego dnia wysłano do Kijowa oficera z zadaniem sprowadzenia dział większego kalibru i pocisków. W ciągu dnia kanonada nie ustawała, dzięki czemu żołnierzom rosyjskim udało się powiększyć wcześniej uczyniony wyłom i uszkodzić mur przy bocznej bramie.

28 maja Rosjanie złapali szpiega konfederatów, który zbierał informacje o pozycji wojsk carskich dla oddziałów idących na odsiecz Berdyczowa. Ostrzał z armat kontynuowano. Wyłom koło bramy zwiększył się do szerokości czterech sążni.

29 maja odebrano od pułkownika Popowa wiadomość, że 5 tysięcy ludzi idących na odsiecz Fortecy znajduje się pięć mil od Berdyczowa. Natychmiast wysłano przeciwko nim majora, księcia Chwasulowa, z trzema szwadronami karabinierów i tysiącem Kozaków dońskich. Mieli oni wesprzeć pułkownika Popowa, zaatakować konfederatów i rozbić ich. W tym czasie w Berdyczowie zza murów klasztoru powstańcy robili wypady i podpalali domy zajęte przez żołnierzy. Niestety, idąca im na pomoc odsiecz się nie powiodła.

30 maja książę Chawasulow donosił, że 3-tysięczny oddział konfederatów zbliża się do Berdyczowa i szykuje do ataku. W tym momencie powstańcom z fortecy znów udało się podpalić kilka domów, w których stacjonowali żołnierze. Akcja się udała dzięki wiatrowi wiejącemu od strony klasztoru. Jednak o północy generał Kreczetnikow dostał raport od generał Podgoryczniego, w którym ten pisał, że pod wsią Wieligródka, dwie mile od Berdyczowa, udało mu się rozbić silny oddział powstańców.

To wydarzenie bez wątpienia wpłynęło na nastroje załogi klasztoru. 31 maja dwóch ojców karmelitów udało się do Rosjan z listem od marszałka Pułaskiego do generała Kreczetnikowa. Pułaski przedstawił w nim stanowisko powstańców, pisząc, że „naród polski w słusznym rozjątrzeniu swoim znalazł się w konieczności stanąć w obronie podeptanych praw i wolności Rzeczypospolitej i wiary świętej swojej, dla szanowania której życie swoje ponieść w ofierze zawsze jest gotów”. Tak zaczęła się wymiana zdań między stronami.

Od 1 czerwca ustała wymiana ognia. Tego dnia do Berdyczowa wrócił generał Podgoryczanin ze 121 jeńcami. Wśród nich był Stanisław Ortyński, drugi po Pułaskim słynny konfederata na Podolu.
2 czerwca Pułaski przez karmelitów zaproponował Rosjanom rokowania pokojowe, co ci przyjęli z zadowoleniem. Tego dnia do sztabu armii carskiej przybyło pięciu delegatów z klasztoru: podczaszy Michałowski, kapitan Winnicki, podczaszy Chin, komornik Zdanowski i sędzia grodzki Michałowski. Na wstępie generał Kreczetnikow oświadczył, że nie będzie akceptował żadnych warunków powstańców i zażądał od nich natychmiastowej kapitulacji. Po negocjacjach do klasztoru wyruszył podczaszy Chin, by przedstawić Pułaskiemu stanowisko Rosjan. Od marszałka przyniósł informację, że wszyscy obrońcy klasztoru, oprócz Pułaskiego i 200 szlachciców, gotowi są się poddać. Ponadto marszałek zażądał od Kreczetnikowa gwarancji, że po kapitulacji powstańcy zachowają życie i nie zostaną ograbieni przez żołnierzy.

Po pisemnym zobowiązaniu się Kreczetnikowa do spełnienia tych warunków 3 czerwca o godz. 7. rano marszałek Pułaski z chorągwią regimentarską zaczął opuszczać Fortecę i składać broń. Klasztor natychmiast został zajęty przez wojska rosyjskie. Całą noc oficerowie spisywali majątek i broń powstańców. Według spisu klasztor opuściło 1361 konfederatów, w tym 38 szlachciców, 374 oficjalistów, 649 ludzi wszelkich stanów, 135 rannych i 165 służby.

Kazimierz Pułaski został zmuszony do złożenia przysięgi, że rezygnuje z udziału w konfederacji barskiej. Nie był to jednak koniec jego udziału w tej wojnie. Trafiwszy do Galicji, powstaniec kontynuował walkę.

Jan Matkowski, 11.07.16 r.