Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Mikler, księżna Lubomirska i Kościuszko

Mikler, księżna Lubomirska i Kościuszko

Źródło: http://www.bukowiec.dolinapalacow.pl/

W Warszawie Dionyzy Mikler poznał księżną Heleną z Przeździeckich Radziwiłłową dzięki jej siostrzeńcowi Adamowi Chreptowiczowi.

Wojewodzina wileńską, słynęła z wdzięków twarzy i umysłu, z wykształconego smaku i czarodziejskiego powabu w obcowaniu. Księżnej Helenie niczego nie mógł Mikler odmówić; to też w Arkadii i Puławach nie jedną radę przy urządzeniu ogrodów podał.

Przed wyjazdem uprosił młody Chreptowicz, aby Mikler koniecznie ogródek za pałacem kanclerza, na ulicy Długiej sposobem angielskim urządził; miała to być dla ojca niespodzianka.

Daremnie wymawiał się Mikler prędkim wyjazdem i spóźnioną porą (było to w maju) wyjazd musiał ustąpić przyjaźni, a niestosowność pory, nadzwyczajnym staraniom połączonym z wielkim kosztem. We dwa tygodnie urodził się śliczny angielski ogródek; Kanclerz nie mógł się nim nacieszyć; a publiczność warszawska kolejno przychodziła ogród Chreptowicza oglądać.

W tym ogrodzie, gdy o rannej godzinie Mikler nad nowymi ozdobami pracował, zaszła mu drogę piękna, skromnie ubrana kobieta, i sama rozmowę o botanice wszczęła. I drugiego i trzeciego dnia o tejże godzinie wracała, a ciekawy Anglik od nikogo nie mógł się o stanie i nazwisku pięknej nieznajomej dowiedzieć. Ale gdy pewnego dnia stanęła przed jego mieszkaniem złocista kareta, z galonowaną liberią, gdy wezwany do księżnej Michałowej Lubomirskiej, poznał w niej swoją nieznajomą z ogrodu Chreptowicza, nie mógł się oprzeć jej prośbom, i nie do Anglii już, ale na Wołyń do Dubna pojechał.

Było to w 1792 roku; utarczki pod Zieleńcami i Dubienką, nie naruszyły spokojności Du- bieńskiego zamku i Mikler mógł spokojnie ogród pod miastem, w Palestynie, zakładać.

We dwa lata później Kościuszko, w nieszczęśliwej bitwie pod Maciejowicami raniony i w niewolą wzięty, prowadzony był przez Rosjan w głąb kraju, przez Pohorylec, wioskę pod Dubnem.

W ten czas, przerywając na chwilę wiejskie zatrudnienia swoje, Mikler stawił się przed ranionym wodzem, z polecenia księżnej Lubomirskiej i złożył mu z uszanowaniem ofiarę dość znaczną, z jednakowym sercem daną i przyjętą, a jeńcowi nader potrzebną.

I znowu do ogrodów powrócił; po sąsiedztwie całym rozpostrzeniały się znajomości Miklera i jego myśli do ozdobienia kraju.  Najpierwsi korzystali z nich Czaccy, starosta nowogródzki Tadeusz w Poryciu, strażnikowa koronna z książąt Sanguszków w Boremlu.

W 1795 roku, zwiedzając wszystkie zakątki Polesia, znalazł Mikler na prawym brzegu Słucza, około wioski Siedlicy, nieznaną dotąd w Europie roślinę, którą później w ogrodzie botanicznym w Londynie azalia ponlica nazwano.

W 1797 powiózł kilka krzaków azalii do Puław, gdzie ich kilka posadził; za to wyprawił go zresztą książę generał na statku do Gdańska a wkrótce Mikler po siedmioletniej niebytności ujrzał się znowu w Londynie, gdzie botaniczny ładunek swój nie bez korzyści spieniężył.

W Londynie spotkał Miklera żal ciężki i radosny wypadek. Tam odebrał wiadomość o śmierci ojca i brata, którzy jednego dnia na wojnie irlandzkiej w szeregu powstańców, zginęli. Tam poznał piękną Matyldę Milton, i wkrótce z nią się ożenił. Matylda Milton pochodziła z familii sławnego autora „Utraconego raju” a babka jej, pani Milton, mająca wtenczas lat 114, urodziła się w 9 lat po śmierci wielkiego poety.

Z młodą żoną powrócił Mikler na Wołyń; niestety w następnym roku już jej nie było. Umarła w połogu, zostawiając córeczkę stroskanemu mężowi na pociechę.

Wtenczas Mikler porzucił pełne goryczy dla siebie strony, i odbył podróż na Podole i nad brzegami Dniestru od Chocimia do Kaszkowa. Natchnęło go piękne położenie miejsc, które zwiedził bo w tymże czasie trzy wielkie ogrody na Pobereżu założył, w Bałanówce u Hieronima Sobańskiego, w Obodówce u Michała Sobańskiego, i w Sitkowcach u hrabiego Jarosława Potockiego.

Potem powrócił na Wołyń, i zaczęte już ogrody w Mizoczu i Stobyłce u dobrego znajomego, więcej u przyjaciela, generała Karwickiego, z właściwym sobie smakiem upiększał. Wtenczas także zajął się Mikler urządzeniem pięknego ogrodu w Krzywinie, w którym jeńcy tureccy, za hetmana Jabłonowskiego jeszcze, wykopali wokół dziedzińca kanały.

Słowo Polskie na podstawie książki „Podole, Wołyń, Ukraina” Aleksandra Przeździeckiego, wydanej w 1841 r. w Wilnie, 24.09.17 r.

lp

Więcej na temat: Ogrody Miklera. Szlakiem młodego Irlandczyka do Polski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *