Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Jak przetrwać na Krymie. Wywiad z biskupem pomocniczym Jackiem Pylem OMI z Symferopola

Jak przetrwać na Krymie. Wywiad z biskupem pomocniczym Jackiem Pylem OMI z Symferopola

Biskup Pyl w odesskim kościeleRosyjska okupacja na Krymie budzi wiele kontrowersji i pytań. Z prośbą opisania prawdziwej sytuacji, która jest teraz na półwyspie i pytaniem – czy nie odczuł negatywnych skutków obecności nowej rosyjskiej władzy Kościół rzymskokatolicki, zwróciliśmy się do Jacka Pyla OMI, biskupa pomocniczego diecezji odesko-symferopolskiej, który na stałe przebywa w Symferopolu:

Na Podolu po obaleniu Janukowicza zmiany odczuli na razie tylko byli urzędnicy wysokiego szczebla, którzy stracili swoje stanowiska. Zwykli mieszkańcy postrzegają rosyjską obecność na Krymie jako zwykłą okupację i martwią się o swoich znajomych i kolegów, którzy tam mieszkają. Czy Kościół rzymskokatolicki na Krymie odczuł zmiany,  które nastąpiły przez ostatni dwa tygodnie? Sytuacja pogorszyła się, czy na odwrót może się polepszyła z punktu widzenia duchowieństwa?

– Odczuliśmy, że powiększyła się ilość wiernych podczas Mszy św. w naszych świątyniach. Przychodzą nie tylko katolicy rzymskiego obrządku, ale i grekokatolicy, ponieważ duszpasterze parafii greckokatolickich musieli opuścić Krym. W przeciwnym razie mogliby być narażeni na represje. My też obawialiśmy się, że nasi wierni przestaną przychodzić. Obawy się nie sprawdziły, parafianie tak samo uczestniczą w nabożeństwach, jak i wcześniej. Na pewno wzrosło napięcie w rodzinach mieszanych – nawet jeżeli mąż i żona obydwoje są katolikami, ale jeden pochodzenia rosyjskiego, drugi ukraińskiego czy polskiego, to mogą pomiędzy nimi wynikać nieporozumienia. Niektóre rodziny opuściły Krym, co stało się dla nas wielką stratą przez to, że i tak katolików nie ma tutaj zbyt dużo. Część z nich była bardzo zaangażowana w przemiany na Ukrainie, i po prostu nie wierzyła w to, że na Krymie będzie dobrze. Po prostu wyjechali.

Czy plany rozwojowe Kościoła na Krymie nadal są aktualne, czy duchowieństwo przyjmuje politykę wyczekiwania może nawet i wycofania się z niektórych projektów?

Anglojęzyczna grupa w Symferopolu– Myślę, że najtrafniejszym wyrazem będzie „polityka przetrwania”. Póki polityczna sytuacja się nie ustabilizuje, nie możemy mówić o dalszym rozwoju. Ciągle trwa walka o oddanie świątyni w Sewastopolu, staramy się nadal o udostępnienie nam działki pod budownictwo kościoła w Symferopolu. Na razie nie ma z kim o tym porozmawiać, póki urzędy nie zaczną jakoś funkcjonować. Myślę, że tutejszy kościół rzymsko-katolicki będzie traktowany tak jak w Rosji. Miejscowi najbardziej prześladują grekokatolików i prawosławnych duszpasterzy kijowskiego patriarchatu. Nas nie ruszają. Wszyscy wierzymy w jednego Boga i przyjmujemy tych, kto potrzebuje opieki duchowej. Nasze wspólnoty parafialne są mocno zróżnicowane. Mamy tutaj np. w Symferopolu blisko 100 studentów z Afryki,  którzy przychodzą na Mszę i są bardzo zorganizowani. Msza dla nich jest prowadzona po angielsku.  W takim bowiem języku są wykłady na uczelniach, gdzie ci studenci uczą się. A w Sewastopolu są z kolei studenci hiszpańskojęzyczni. Odprawiamy dla nich Mszę w języku hiszpańskim, języka rosyjskiego ta młodzież w ogóle nie zna. Ale oni też potrzebują duszpasterza. Teraz najważniejsze jest, żeby przetrwać i my zawsze podkreślamy, że pokój i szacunek dla drugiej osoby jest największą wartością, a najgorszym dla mnie jest bratobójstwo. Ostatnie lata na Krymie były spokojne, to wielonarodowościowy region, dotychczas nie było konfliktów na tle etnicznym albo religijnym.

Czy nie było wskazówek o odłączeniu się od diecezji odessko-symferopolskiej i dołączeniu się na przykład do archidiecezji moskiewskiej?

– Nie, takich żadnych wskazówek nie mamy, działamy jak i dotychczas, nie ma także żadnych nacisków. Zobaczymy jaki będzie rozwój sytuacji. Watykan też tak od razu tak nie ingeruje, nie wiadomo do końca – czy Krym wróci do Ukrainy, czy Rosja pójdzie dalej, czy diecezja pozostanie, czy zostanie podzielona, zobaczymy…

Wrócimy do tematu zwrotu kościoła w Sewastopolu. Jak sytuacja wygląda dziś z przekazaniem świątyni wiernym?

– Były prezydent Janukowicz wydał rozporządzenie, żeby ten kościół przekazano wspólnocie parafialnej. Ale i wtedy, i teraz przeszkadzają miejscowe ruchy lewicowe. Nie wiadomo o co im tak naprawdę chodziło. Poza tym świątynia, która została wybudowana na początku XX wieku, znajduje się w samym centrum miasta. To „wspaniałe” miejsce dla zorganizowania i prowadzenia jakiegoś biznesu. Teraz każdy ruch w tę stronę może być postrzegany jako prowokacja, i wywołać agresję. Niektórzy mogą kojarzyć kościół z katolikami i polskością. A niektórym specjalnie zależy, żeby wszystko pozostało po staremu. Warto przeczekać ten moment, żeby uspokoiły się trochę emocje, i euforia…

A właśnie, o tej euforii. Na Podole doszły słuchy o przerwach w dostawach prądu na półwyspie. Czy to prawda?

– No tak, tłumaczą to naprawami na ukraińskich elektrowniach. Ogólna tendencja jest taka, że po prostu bardzo oszczędzamy energię elektryczną, bo widzimy, że są problemy z jej brakiem.

Jak ogólnie sytuacja wygląda na Krymie?

– Wśród ludzi panuje nadal jakaś euforia, wszyscy się cieszą że Rosja „wróciła” na Krym. To mnie trochę dziwi, dlatego że niektóre banki nie funkcjonują, emerytura nie jest wypłacana, prąd wyłączają… Kolejki po paszporty rosyjskie są takie, że nie da rady w nie się wcisnąć.

Krym został oddany pod opiekę Niepokalanego Serca Panny Maryi, to samo biskupi zrobili w Charkowie i w każdej innej parafii Ukrainy ten akt był odczytany.

Na Krymie są księża i siostry zakonne nie tylko z Ukrainy ale także i Polski? Czy są problemy z wizami i przedłużaniem pobytu?

– Tutaj pracuje dziewięciu księży z Polski i trzech z Ukrainy. Na razie nie było problemów z wizami. Może przez to, że nie wyjeżdżamy teraz z Krymu bo po prostu mogą nas nie wpuścić z powrotem. Niektóre siostry zakonne wyjechały, niektóre pozostały.

Czego teraz najbardziej potrzebują katolicy Krymu – w sensie duchownym i materialnym? Jak taką pomoc można przekazywać?

– W sensie duchownym to jest zawsze modlitwa, bo oprócz tych zewnętrznych działań, walki,  pozostaje walka duchowa.  Najważniejsze, abyśmy stawali po stronie dobra, po stronie Boga, Bożej moralności, abyśmy w sobie mieli pokój, a jeśli w sercu człowieka będzie pokój, to będzie on także w rodzinach, i relacjach międzyludzkich. Na kijowskim Majdanie było ponad sto ofiar, ale mimo wszystko ostatnie wydarzenia na Krymie pokazują, że odbywają się one w sposób bezkrwawy, chociaż nie zawsze sprawiedliwy. Ważne, ze nie przelewa się krew, że nie ma łez. O pokojowe rowiązanie konfliktu apelowała Rada Kościołów na Krymie. Na razie  na ulicach jest spokojnie, największa wojna trwa w internecie i w telewizji – to wojna informacyjna. Rosyjskich żołnierzy też nie widać na ulicach Symferopola. Zmieniają się tylko ceny, które rosną, hrywna dewaluuje, do obiegu wprowadzany jest rubel.

Co dotyczy pomocy materialnej – jeżeli ktoś chciałby nam pomóc to numer konta możemy podać (na dole artykułu). Humanitarnej pomocy nie możemy przyjąć bo po prostu nikt jej narazie nie wpuści. Na granicy Krymu istnieje bardzo duża kolejka. Wielu ludzi nie wpuszczają. Poczta też prawie nie funkcjonuje. Ale my pozostajemy z naszymi parafianami i mamy nadzieję, że Bóg będzie jak i zawsze miał nas pod swoją opieką.

Konto –  z dopiskiem „na Krym”:
Jacek Pyl, 26-006 Święty Krzyż 1
Raiffeisen POLBANK
Konto-nr: 73234000090060401000036465 (PLN)

Rozmawiał Jerzy Wójcicki, opracowanie Ania Szłapak, bwp


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *