Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Żytomierski » Żytomierz w styczniu 1863 roku

Żytomierz w styczniu 1863 roku

Obrona dworu przed Rosjanami. Artur GrottgerJadąc do Żytomierza 22 czy 23 stycznia 1863 roku, a na Wołyniu wówczas była zima bezśnieżna, w lesie, między Deneszami a Żytomierzem, spotkałem się z jednym z moich sąsiadów, wracającym z Żytomierza i dowiedziałem się od niego z przerażeniem o wybuchu powstania w Kongresówce.

Pośpieszyłem do Żytomierza i zastałem tam zgromadzonych licznie ziemian obywateli, na pogrzebie Eligiego Piotrowskiego, zmarłego przed trzema dniami obywatela, który był przed laty prezesem Wołyńskiej Cywilnej izby Sądowej i który przez czas długiego swego urzędowania i cnotliwym życiem swoim, wzbudził ku sobie powszechny szacunek i ogólne uznanie.

Nic więc dziwnego, że fakt tak wielkiej doniosłości, jak powstanie w Kongresówce, zastałem u wszystkich zgromadzonych na myśli i ustach. Oczywiście cala uwaga nasza, z najwyższym natężeniem, zwróconą została w tamtą stronę. Większość zgromadzonych przyjęła wiadomość z wielką boleścią, nic dobrego nie wróżąc z następstw zbyt wczesnego powstania. Byli jednak i tacy co chcieli i u nas w też tropy, rozpoczynać jak najprędszy ruch czynny- nie zważając na to, że ani ludzi, ani broni, ani amunicji nie mieliśmy, nie tylko zaraz, ale i do końca, w naszym rozporządzeniu.

Po trzydniowych debatach w Żytomierzu, gdzie obok zdań bardzo światłych, większość zdradzała się z przekonaniami niemal dziecinnie niedojrzałymi, a w dodatku nierozważnymi, stanęło przynajmniej na tym, że się poddamy rozporządzeniom świeżo powstałego Rządu Narodowego.

Nagadawszy się niemało, rozjechaliśmy się do domów, a jednocześnie rozpoczęły się w całym kraju konspiracje trwające trzy miesiące i zakończone w końcu kwietnia wybuchem niedołężnego powstania także u nas. Konspiracje odbywały się tak, jak one zwykle i wszędzie się odbywają. Więcej było w nich przechwałek, gróźb wzajemnych i kłamstwa, aniżeli szczerej prawdy i zdrowego rozumu. Trzeba tylko przyznać jedno, że gotowość niesienia siebie na ofiarę była jednak powszechną. Zwłaszcza ci, co przez Rząd Narodowy byli wyznaczeni na przywódców, bez wyjątku, poddali się rozporządzeniom tego rządu całkowicie i bezwarunkowo, i przystąpili do oddania się bez względu na wszystko na ofiarę Polsce, kraju który całym sercem umiłowali.

Porozumienie z Rządem Narodowym nastąpiło bardzo prędko. Znaleźli się pośrednicy co natychmiast po wiadomości o wybuchu pojechali do Warszawy i przywieźli stamtąd nominacje na naczelników powiatowych, a tym dali prawo dobierania sobie pomocników i nominowanie takowych bez odwoływania się do Rządu po potwierdzenie. Zalecono przy tym czynić wszelkie przygotowania do powstania, jeżeli takowe okaże się u nas możliwe…

Słowo Polskie, na podstawie wspomnień Leonarda Bośniackiego, K.B.,  09.02.16 r.