Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Wasyl Stus – wzorem człowieka wolnego

Wasyl Stus – wzorem człowieka wolnego

Podolanin Wasyl Stus jest postacią w świetle dzisiejszych wydarzeń na Ukrainie i relacji polsko-ukraińskich niezwykle aktualną. Urodził się przyszły poeta 6 stycznia 1938 roku na Podolu we wsi Rachniwka w obwodzie winnickim.

Urodzony w wiejskiej rodzinie, swoją postawą, intelektem, niezłomnością i chęcią działania Stus przewyższał znacznie ludzi swojej epoki. Dość wcześnie rodzina Stusa  musiała przenieść się do Doniecka (wówczas Stalino) z powodu czyjegoś donosu. Tutaj też w górniczym Doniecku, Stus rozpoczyna swoją drogę literaty i działacza społecznego. Szkoła średnia, nieudana próba dostania się na Uniwersytet Kijowski, studia  w donieckim Instytucie Pedagogicznym na Wydziale Literatury i Języka Ukraińskiego, służba w wojsku, ukończenie Wydziału Historyczno-Filologicznego, praca nauczyciela w szkole, następnie w kopalni, Instytucie Literatury im. Szewczenki Akademii Nauk USRR… tomy wierszy, działalność opozycyjna, areszty – cała droga życiowa Stusa, a przede wszystkim jego niezłomna postawa przybliżała podolanina do sowieckiego karceru w którym zginął.

Stus był wyprostowanym w kraju garbatych ludzi, a taka postawa nie mogła uciec uwadze wszechobecnemu KGB. 

Pierwszą poważniejszą styczność z radziecką „sprawiedliwością” Stus odczuł 4 września 1965 w kijowskim kinie Ukraina. Podczas premiery filmu „Cienie Zapomnianych Przodków” Stus, na wiadomość o aresztowaniach inteligencji, wstał i krzyknął – Kto przeciwko tyranii – niech wstanie!. W efekcie – zwolnienie  z Instytutu Literatury, praca na budowie i jako operator w kotłowni.

Stus nadal pisze i działa w opozycji do władzy, świadomy swego bliskiego aresztu pracuje jeszcze intensywniej. Jego dzieła zaczynają nabierać popularność na zachodzie.

Po raz pierwszy Stus trafia do więzienia 12 stycznia 1972, zostając skazanym na 5 lat łagru i 3 lata zesłania za antysowiecką agitację i propagandę. Nie zważając na to, popularność autora rośnie z dnia na dzień. W łagrze na Kołymie Stus podupada na zdrowiu, ale przybliża więźniom postacie  Camusa, Hessego i Rilkego.

W 1978 roku Stus został przyjęty do PEN Clubu. W sierpniu 1979 powrócił z zesłania do Kijowa, gdzie zaangażował się w działalność Ukraińskiej Grupy Helsińskiej. Poeta pracuje w fabryce obuwia.

Przed Olimpiadą w Moskwie władze chcąc mieć spokój ze Stusem decydują się, by ponownie go w maju 1980 aresztować. Obrońcą Stusa zostaje młody prawnik Wiktor Medwedczuk, tak to był ten sam Medwedczuk, którego wizji Ukrainy obecnie na placu Hruszewskiego bronią zastępy Berkutu! Stus bezskutecznie żądał zmiany adwokata. Medwedczuk w czasie rozprawy uznał, że jego klient jest winny i nawet, jak twierdzą media, wnioskował o jeszcze większy wyrok niż tego chciał prokurator…

Poeta zostaje skazany na 10 lat więzienia i 5 lat zesłania. Zostaje przeniesiony do obozu WS-389/36-1 w Kuczynie (obwód permski). Podczas pierwszej odsiadki Stus wielokrotnie przemycał swoje wiersze na wolność, druga odsiadka była zaplanowana tak, by poeta zamilkł na zawsze – Wasyl Stus, który znał biegle kilka języków europejskich, będąc w obozie napisał zbiór około 300 wierszy zatytułowany „Ptak duszy” oraz przetłumaczył na ukraiński z niemieckiego 11 elegii Rainera Marii Rilkego. Wszystko to zaginęło, skonfiskowane przez KGB podczas przeszukań celi poety.

Stus podczas odsiadki, wtrącony po raz kolejny do karceru, zmarł 4 września 1985 roku…

Tymczasem ZSRR zaczynał konać z powodu degradacji ekonomiki, przyciśnięty do muru totalitarny system radziecki ogłaszał „głasnost’ i pieriestrojkę” tak ochoczo przywitaną przez zachód, a w łagrze umierał jeden z ostatnich więźniów politycznych ZSRR Wasyl Stus.

Wielu badaczy twierdzi, że Stus musiał zginąć tylko dlatego, że chciano mu przyznać literackiego Nobla. KGB dobrze wiedziało, że nie istnieją pośmiertne Noble, i tylko przez to Stus dołączył do długiej listy wybitnych Ukraińców zamordowanych przez komunistyczne władze.

Wasyl Stus podziwiał Polskę i Polaków, w swoim przedśmiertnym „Obozowym Dzienniku” notował aktualne dzisiaj słowa: „Od czasu gdy jeszcze mieszkałem w Kijowie śledzę wydarzenia w Polsce. Niech żyją polscy rycerze wolności! Cieszy mnie nieugiętość Polaków wobec sowieckiego despotyzmu, a ich ogólnonarodowe wstrząsy budzą podziw: robotnicy, inteligencja, studenci – wszyscy oprócz wojska i policji. Jeśli wydarzenia będą się toczyć w takim tempie, to jutro i wojsko obejmie płomień. Co wtedy będą robić Breżniewowie – Jaruzelscy?…”

Justyn Oboładze, bwp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *