Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Stosunki polsko-ukraińskie » W służbie Polsce. Wspomnienia Wiktora Drymmera z 1920 r.

W służbie Polsce. Wspomnienia Wiktora Drymmera z 1920 r.

Defilada WP w Kijowie. 7 maja 1920 r. Źródło - wyborcza.pl…Pierwszą moją czynnością, której dokonałem w Kijowie, było odszukanie lokalu sławnej Wsieukrainskoj Czerezwyczajnoj Komisji, myśląc, że tam mogę znaleźć interesujące papiery czy dokumenty. Okazało się, że to nie był tylko jeden dom, lecz cały kompleks budynków z dużym gmachem jakiegoś banku pośrodku, w którym mieściły się biura Czeki. Wszystkie okoliczne domy zamienione zostały na wiezienia, które – jak obliczyliśmy – mogły pomieścić kilka tysięcy ludzi. Wszedłem do pierwszego z brzegu domu.

Jego ściany były pokryte od góry do dołu napisami. Tysiącami napisów identycznej treści: Imię, nazwisko, wiek i dodatek „idu na rozstrieł…”, „idu na rozstrieł..”, „idu na rozstrieł…”. Od ścian wiało męką i grozą… I tak było w dziesiątkach innych domów. W jednym tylko zauważyłem popularny już wierszyk: „Jabłoczko, jabłoczko, kuda kotiszsia, popadiosz w czerezwyczajku nie worotiszsia,. ” Dużo nazwisk polskich.

Schodami z białego marmuru zszedłem na dół usłyszawszy jakiś odgłos życia. Wszedłem do obszernej, pustej, białej sali. Zza węgła wypadł mały chłopczyk bawiący się piłką. Gdy mnie zobaczył, stanął jak wryty. Patrzał na mnie i na mój mundur dużymi, okrągłymi oczami. Zagadałem do niego po rosyjsku: skąd się tu wziął? Odpowiedział mi, że jest synem stróża, ale ojciec i matka uciekli przed „Biełopołakami” i jego zostawili. „Bawię się piłką, zawsze się tu bawię piłką, czekiści pozwalają mi”.

Generał Rydz-Śmigły przyjmuje defiladę w Kijowie. Z archiwum A. NieuważnegoRozglądając się po pustej sali, spojrzałem na boczną ścianę z poodbijanym tynkiem, spod którego wyzierały czerwone cegły. Ślady po strzałach. Podszedłem bliżej, myśląc, że to tu pewnie rozstrzeliwano. Nie było widać śladów krwi. Moje zamyślenie przerwał chłopiec. „Tu – powiada – stawiali kontrrewolucjonistę i straszyli go rozstrzałem [!], strzelali naokoło niego, aby się przyznał. Jak to nie pomogło prowadzili na „rozwał”: wskazał ręką na uchylone, malowane na biało drzwi. Zobaczyłem na drzwiach krwawe ślady rąk czepiających się krawędzi. Chłopiec otworzył szeroko drzwi do małego pokoiku. To, co zobaczyłem, było straszne: cementowa podłoga była buro – czerwona od krwi, której nadmiar wessały na dużą wysokość bielone Ściany… Cuchnęło krwią, moczem i ekskrementami ludzkimi. Róg tego pokoiku, czy kuchenki był tak postrzelany, że cegła była wybita na głębokość dłoni. W około tej krwawej dziupli rozbryzgi krwi na białej ścianie. Patrzyłem jak porażony.

Mój przewodnik po tym piekle przerwał ciszę nie pytany: „Tu w tym rogu stawiało się „bandytę”, aby go ranić, a nie zabić, ale jak nie chciał mówić, to waliło się go karabinem po głowie (na podłodze leżały umazane we krwi karabiny z resztkami potrzaskanych kolb), aż mózg pryskał” – wskazał ręką na niski sufit. Nad moją głową zwisły jakieś brudno – szare grzyby zastygłej papki. Oparte o ścianę stały czerwone-od krwi nosze. Więc tak wyglądała izba badań w słynnej Czeka?

Ostatnie badanie odbyło się wczoraj w przeddzień naszego zajęcia Kijowa. Moi oficerowie przeglądali papiery i fotografie, jakie znaleźli na piętrze tego potwornego budynku. Znaleźli również dużą, fotografię sztabu Wszechukraińskiej Czeka. Figurował na niej aresztowany przez nas w Równem szef jaczejki szpiegowskiej Żyd rosyjski. Jak sam zeznał był przedtem szefem Czeka.

Śmierć tysięcy zakatowanych i wymordowanych ludzi została pomszczona wyrokiem sądu polowego. Z centralnego więzienia w Kijowie kazałem zwolnić wszystkich więźniów politycznych, których Czeka nie zdążyła zlikwidować…

Słowo Polskie, na podstawie wspomnień polskiego oficera Wiktora Drymmera z 1920 r., opublikowanych w tece MHP, 11.05.15 r.