Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Tylko w Sądowej Wiszni

Tylko w Sądowej Wiszni

Na terenie obwodu lwowskiego zaledwie trzy miasta mogą poszczycić się tytułem Miasta Królewskiego I RP. W jednej linii miast królewskich ze Lwowem i Stryjem stanęło miasto Sądowa Wisznia, położone nad malowniczymi rzeczkami Raków i Wisznia, niosącymi swoje wody przez strefę graniczną do Sanu.

W XVI, XVII a nawet XVII wieku Sądowa Wisznia zrzeszała na swoim terenie polską szlachtę na generalnych sejmikach województwa ruskiego. Miasto znacznie podupadło po sowieckiej okupacji i jego rola w regionie zmniejszyła się ostatecznie po kolejnej reformie administracyjnej w sowieckiej Ukrainie, kiedy w 1959 roku likwidowano obwód drohobycki i z miasta rejonowego Sądowa Wisznia przekształciła się w skromne, z rozbitym asfaltem, prowincjonalne miasteczko. Ostatecznie Sądową Wisznię „dobiła” obwodówka, która z jednej strony rozładowała ruch centralną ulicą miasta, z innej strony – znacznie osłabiła miejską gospodarkę.

Nieodparte wrażenie bycia „w polskim mieście” w Sądowej Wiszni ma się od razu po przekroczeniu jego niewidzialnej granicy, zaznaczonej zadrapanym drogowskazem „Судова Вишня”. Piękne kamieniczki, zabytkowy kościół, były klasztor franciszkanów-reformatów, najstarsza, która zachowała się w oryginalnym wyglądzie, stacja kolejowa… A także wszechobecne samochody na polskiej rejestracji (bo bliskość polskiej granicy pozwala na przekraczanie jej co pięć dni a samochody używane na Ukrainie są trzykrotnie droższe niż w Polsce).

Centrum miasta choć jest bardzo zaniedbane ale zachowało „magdeburski” wygląd – z placem rynkowym, majestatycznym ukraińskim „Narodnym Domem” z czasów babci Austrii. O byłej świetności miasteczka w czasach II RP świadczy także secesyjny cmentarzyk polski, położony tuż przy klasztorze bernardynów, przekształconym, chociaż czemu tu się dziwić, przez Sowietów na dom dla umysłowo chorych.

Oszpecone banderowskimi nazwami ulic, ale bogate w polskie tradycje i zwyczaje miasto królewskie Sądowa Wisznia zaprasza i przyciąga wielu turystów nie tylko z Polski, lecz także z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, a nawet – Izraela. To wszystko za sprawą licznych emigrantów – Polaków, Żydów, Niemców a także Ukraińców, przodkowie których podczas niemiecko-sowieckiej okupacji opuszczali swoje rodzinne strony i osiadali dalej od wojny i ludobójstwa.

Pędząc obwodnicą Sądowej Wiszni do Gródka Jagiellońskiego i dalej – do stolicy Kresów Południowo-Wschodnich – Lwowa, zobaczymy tylko piękne wrota byłej Polskiej Państwowej Stadniny Ogierów i kawałek pięknej stacji kolejowej. Jeżeli zaś pojedziemy prosto przez miasto, to poznamy Sądową Wisznię od środka a przy okazji – przy w jednej z półrozwalonych chałup znajdziemy piękną dachówkę z polskim napisem, wyprodukowaną przed wojną w Sądowej Wiszni, lub jednej z okolicznych wiosek.

Co można powiedzieć o mieszkańcach tego galicyjsko-małopolskiego miasteczka? Nie odpowiedzą nam „Zdrastie”, jak w Winnicy czy Żytomierzu, kiedy się do nich przywitamy. Przeważnie użyją grzecznego przywitania „Dobryj Den” lub „Sława Isusu Chrystu”. Lecz jeżeli zwrócić się do nich po polsku, większość chętnie odpowie w tymże języku i pokaże, gdzie znajduje się kościół, mieszka ksiądz lub ktoś z aktywu środowiska polskiego.

Słowo Polskie, na podstawie tekstu Polskie Kresy, 25.05.16 r.