Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Chmielnicki » Szlakiem turystycznym od Zasławia przez Antoniny do Hrycowa

Szlakiem turystycznym od Zasławia przez Antoniny do Hrycowa

Sezon letni to przede wszystkim możliwość i zrealizowanie planów turystycznych. Tym razem pod koniec czerwca roku bieżącego dzieciom i dla młodzieży starszej Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Romana Damiana Sanguszki w Sławucie udało się odwiedzieć zabytki historii, religii, kultury i sztuki trzech miast, znajdujących się w granicach regionu Wołyń. Są nimi Zaław, Antoniny i Hryców.

Zasław, który ma osobliwą więż ze Sławutą, jest jednym z najstarszych miast Wołynia (miasto zostało założone w XII wieku). Z historią miasta wszystkich wycieczkowiczów zapoznał Prezes Związku Polaków (Oddział w Zasławiu), Pan Walentyn Pańkowski. Oprowadzając grupę, bardzo szczegółowo i dokładnie określił różne czasowe okresy rozwoju miasta – kiedyś politycznej i wojskowej areny różnych starć i najazdów tatarskich, zdobycia miasta przez Bohdana Chmeilnickiego i Kozaków, nawały szwedzkiej, wojny polsko-bolszewickiej (1920), zmiany jego właścicieli i aż do czasów Traktatu Ryskiego (1921r.), na mocy którego Zasław znalazł się w granicach ZSRR.

Wspomniał także o jego mniejszościach narodowych, działalności oo. Łazarystów i OO Bernardynów, oraz historii i roli kościołów w wieku XVII-XXI. Prawdziwą przyjemnością było odwiedzenie zasławskiego kościoła pt Św. Józefa i dołączenie do grupy proboszcza parafii – Ks. Edwarda Piura, który chętnie dodał ważne aspekty co do historii fundatorów kościoła i działalności OO Misjonarzy w nim.

Następnie grupa ruszyła do kiedyś głównej rezydencji miasta – pałacu XX Lubartowiczów-Sanguszków. Główny gmach tej posiadłości – tworzenie architekta Paolo Fontany – jest niewątpliwie potężnym tworzeniem i pięknym ansamblem architektonicznym. Nawet, nie patrząc na stan, w którym się niestety zachował, przenosi odwiedzających w czasy, co dawno minęły… Tęczowe arki i ryzality, pozostałości herbowych elementów na fasadzie, wysokie sufity i niezwykłe formy okien jak najlepiej jeszcze przekazują nam, że wszystko budowało się w przepięknym stylu dla przyjęcia gości zaszczytnych, wśród których był niegdyś i sam Stanisław August Poniatowski – ostatni król Rzeczypospolitej Polskiej wjeżdżał na koniu drogą, prowadzącą do domu książęcego. Dzisiaj wchodzimy tu także i my. Jako goście już z innej epoki i i innych poglądów z zachwytem patrzymy na dzieło genialnej myśli Mistrza.

Także udało się odwiedzić ruiny starego zamku (1539r.), gdzie w czasie prac wykopaliskowych odnaleziono  części budynków, pochodzących z wieku XII-XIII. Do naszych dni zachowała się nawet ustna legenda o kobiecie Rognedzie, którą w ścianach tego zamku zamurował kilka stuleci temu podejrzliwy co do jej wierności mąż. Wielka ilość wejść do podziemi, a także obecność przestrzeni dla stateczników świadczą, że w późniejszych latach, a może i od początku, budowa ta miała cele wyłącznie gospodarcze.

Kolejnym punktem podróży był kościół farny pt Św. Jana Chrzciciela (1599 r.), służący kiedyś jako grobnica rodowa XX Zasławskich i XX Sanguszków. W tym przypadku jest to niezwykła świątynia, której architektura jest cudownym pojednaniem gotyki i renesansu, będąca w czasach swego otwarcia nawet rezydencją biskupią.

Pod koniec wycieczki grupie udało się zobaczyć i ówczesny kościół OO Bernardynów (1606-1610), pełniący dzisiaj rolę więzienia. Choć z daleka, ale udało się zachwycić się bogato ozdobionymi fasadami celi mniszych, dumnie patrzących na nas swymi „oczami” z daleka.

To wszystko, co udało się zobaczyć, jest tylko małą kroplą z tego, co jeszcze czeka w Zasławiu na naukowców i badaczy.

Antoniny. Za jakichś pół godziny bus turystyczny dotarł do Antonin (wcześniej – Hołodky) – kiedyś własności Potockich-Sanguszków. Antoniny stały się dla wszystkich wielką niespodzianką i prawdziwą atrakcją. Przy wejściu do jednej z najpiękniejszych kiedyś posiadłości Wołynia o godzinie 12 czekała młoda i bardzo sympatyczna przewodnik po Antoninach – Pani Anna Popławska. Niesamowite wrażenie mieli wszyscy bez wyjątku od tego, gdy zobaczyli i usłyszeli od Pani Anny o Antoninach, o tym,co przeżyło  dwie wojny światowe, dotarło do naszych czasów i znajduje się obecnie w stanie aktywnej renowacji. Inny duch, inny styl, inny rozmach – to różnica, która odczuła się od razu po zwiedzaniu Zasławia.

Antoniny na początku były własnością Sanguszków i były posagiem X Marii Klementyny Sanguszko  ze Sławuty (jedynej córki X Romana „Sybiriaka” I Natalii z Potockich Sanguszkowej) w czasie jej ślubu z hr. Alfredem Potockim (1851 r., ślub odbył się w pałacowej kaplicy w Sławucie). Tak ten majątek, który X Maria odziedziczyła od swego dziadka – X Eustahego Erazma Sangsuzki (16.07.1838 r.), przeszedł do rodziny hrabiów Potockich herbu Pilawa.

Ostatnim przedstawicielem rodu Potockich na Wołyniu był Hrabia Józef Mikołaj Potocki – syn X Marii Klementyny z Sanguszków Potockiej i Hr. Alfreda Potockiego, który zmarł w latach 90-tych pod koniec XIX stulecia.

To właśnie Józef Mikołaj Potocki rozbudował już istniejący wówczas pałac rodziców, mieszcący w swoich zbiorach kolekcji obrazów i broni, bibliotekę, założył ogród botaniczny, podtrzymywał rozwój takiego rzemieślnictwa, jak pszczelarstwo, wędkarstwo (w tych czasach w Kijowie nawet istniał sklep, mający nazwę „Ryby z Antonin”) i gorzelnictwo. Poza kompleksem budynków dla oficjalistów, Józef Potocki wzniósł również kościół i bazar, hotel dla przyjeżdżających, budynki straży pożarnej, poczty, telegrafu, apteki i ochronki („Polowanie u Potockich”, str. 237).
Józef Mikołaj  oddziedziczył nie tylko wielką ilość przedsiębiorstw i ziemi, wchodzących w tamtych czasach do tak zwanego klucza Antonińsko-Szepetowskiego, ale i otrzymał niezwykłe wychowanie. Wielki wpływ na niego miały jego stosunki z dziadkiem – X Romanem Adamem Stanisławem Sanguszkiem ze Sławuty (zwanym „Sybiriakiem”).

To jego dziad – książe Roman – jak podaje w swojej pracy kustosz Stajen zamku w Łańcucie – Pani Aldona Cholewianka-Kruszyńska – podarował dla Józefa Mikołaja wielką miłość do polowań.

Właśnie, w Sławucie 15-letni Hr. Józef Mikołaj postrzelił z „Sanguszkówki” (palna broń, należąca do książęcej rezydencji w Sławucie)  i zdobył swój pierwszy trofeum – łosia w lasach Sławuty. To były początki późnieszej wielkiej pasji Józefa Mikołaja – polowań Par Force w Antoninach. Oraz prowadzenie gospodarki leśnej na wzór, jak w Sławucie. Specjalna odzież – rajtroki w wybranym dla konkretnej rezydencji kolorze, utrzymywanie różnych zwierząt, przede wszystkim koni arabskich (przywiezionych z Satanowa – część stadniny sanguszkowskiej ze Sławuty), podtrzymywanie 150 – letnej tradycji łowiectwa i jeździectwa, służby myśliwskiej i całego takiego gospodarstwa – to kultura i styl życia, który jaknajlepiej reprezentowali na Wołyniu Sanguszkowie i Potoccy. To jest dziedzictwo, które straciliśmy i odtworzyć je pomagają tylko niniejsze muzea.

Nie zachował się do naszych czasów niestety pałac, spalony przez bolszewików w roku 1919, ale nawet i wysokie wjazdowe bramy z herbami właścicieli („Pogoń litewska”, „Pilawa”), i budyneczek dla gości przy wejściu, i te budynki, które kiedyś należały do wyżej wspomnianego majątku – są bajeczne. Jak i ogród, obok którego do dziś można zobaczyć piękną willę „Marszałówkę” i budynki różnych oficjalistów, i powozownie, i maneż…

Oddzielnie chce się złożyć podziękowania dla rodziny Potockich, którzy dziś podarowali dla muzeum w Antoninach niezliczoną ilość cudownych zdjęć, przedstawiających życie prywatne ich przodków. Są oni ważnym depozytem wiedzy krajoznawczej.

Hryców. Podobnie jak Zasław, Hryców też jest jednym z najstarszych miast Wołynia, założonym, jak świadczą dokumenty, w XI stuleciu. W różnych czasach należało ono kiedyś wiadomym różnym rodom, takim jak na początku ruskim kniaziom Galickim i Bołokowskim, później Zbarazkim, Ostrogskim i Lubomirskim, jak podaje Archiwum XX Sanguszków (4 Tom, str. 555-556). Po różnych bitwach pod dowództwem Bohdana Chmielnickiego należało ono Jankowi Sieradzkiemu, od którego w roku 1752 roku miasto Hryców nabył ród hrabiów Grocholskich (Michał Hr. Grocholski, sędzia bracławski). Od tego czasu i do końca i do przewrotu bolszewickiego miasteczko Hryców należało wyłącznie do Grocholskich.

W samym centrum miasta znajduje się obecnie Wyższa Zawodowa Szkoła Malarstwa № 19, główny gmach której pełnił w XIX stuleciu funkcję jednego z pałaców szlaczeckiej rodziny hrabiów Grocholskich, znajdujących się na Wołyniu, Podolu i nie tylko.

Na pewno, dzięki temu, że jest tu teraz państwowa ukraińska instytucja edukacyjna, ominął ją smutny los upadku i zniszczenia. A nawet naprzeciw – dyrekcja uczelni, na ile to jest możliwe, podtrzymuje jej dobry stan i nadaje dla budynku uroczego widoku z pomocą głównego kierunku swojej strefy zawodowej – posługuje się malarstwem i produkcją wyrobów z tkanin, oraz materiałów sztuki wizualnej.

Dysponując piękną salą balową, dyrekcja uczelni już tradycyjnie urządza każdego roku bal w stylu epoki romantyzmu. Co jeszcze raz podkreśla ważność aspektu historii dla pokolnia współczesnego i jego kontynuacji w różny sposób , w tym z pomocą wyjazdów turystycznych, dla dzieci i młodzieży.

Ekskurs historyczny dla grupy poprowadzili: Pani Helena Godna – Zastępca dyrektora z pracy wychowawczej Wyższej Zawodowej Szkoły Malarstwa №19 w Hrycowie, wykładowca Nauk Specjalnych, Pani Helena Liknarowycz – pedagog społeczny Wyzszej Zawodowej Szkoły Malarstwa №19 w Hrycowie, oraz Pani Tetiana Antoniuk – nauczyciel Nauk Społecznych w Liceum miasteczka Hryców.

Wyjazd odbył się pod honorowym patronatem i osobistym wsparciem Pana Henryka Hr. Grocholskiego, za co jemu z całego serca wyrażamy ogromną wdzięczność w imieniu Polskiego Stowarzyszenia im. Romana Damiana Sanguszki w Sławucie.

Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe im. Romana Damiana Sanguszki, mgr Wiktoria Wiszniewska, 10 lipca 2021 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *