Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Stalinowski terror wobec polskiej mniejszości na Ukrainie. Geneza, mechanizmy, skutki

Stalinowski terror wobec polskiej mniejszości na Ukrainie. Geneza, mechanizmy, skutki

Źródło - fakty.interia.plRozwój narodowościowy mniejszości polskiej na Ukrainie, szerzenie polskiej oświaty, rozwój kultury, nauki i wydawnictw na bazie języka polskiego, znajdowały się w latach po przewrocie bolszewickim pod czujną kontrolą instytucji komunistycznych. Kiedy masowe represje ogarnęły całe społeczeństwo radzieckie, nie ominęły one również Polaków.

Powodem do represji były wyniki słabej kolektywizacji i jej następstwa, a także różnego rodzaju sankcje rządów Stalina. Winę za nie złożono na „szkodników” i „wrogów narodu”. W celu społeczno-politycznej marginalizacji społeczności polskiej w USRS, a co za tym idzie – „politycznego zesłania” na polityczne pogranicze na terenach oddalonych imperium sowieckiego stalinowskie podejście ideologiczne fabrykowało fałszywe oskarżenia obywateli, posiadających narodowość polską.

Po zabójstwie Kirowa 1 grudnia 1934 roku represje przeciwko mniejszości polskiej zostały usystematyzowane. Jeszcze w latach 1933-1934 sfabrykowano sprawę centrali „Polskiej Organizacji Wojskowej”, która – jak już zostało później udowodniono – w zaznaczonym czasie faktycznie nie istniała (działała natomiast w latach 1916-1923). Geneza zaś słynnej prowokacji, dotyczącej tzw. POW, sięga 1929 roku, kiedy to została powołana Komisja Bezpieczeństwa w celu obrony partii przed „inflacją wrogich elementów” ze strony piłsudczyków. Wkrótce ogłoszono, że w łonie partii polskich komunistów, w tym także wśród przebywających na emigracji w ZSRS, powstała siatka POW. W lipcu-wrześniu 1933 roku w Moskwie i na Ukrainie nastąpiły pierwsze aresztowania. Stalinowskie organy bezpieczeństwa wykorzystały historię z POW, ponieważ świetnie nadawała się do rozpętania represji wobec ludności polskiej zamieszkującej na Ukrainie. Ze wszech miar więc wyraźnie dążono do udowodnienia  istnienia w miastach, a nawet wsiach rozbudowanej sieci wrogiej, polskiej, podziemnej, konspiracyjnej organizacji, do której jakoby należeli przedstawiciele inteligencji, działacze partyjni i państwowi.

Kierownictwo ogólnoukraińskie POW miało jakoby znajdować się w Kijowie, a oddziały tej organizacji – w Charkowie, Winnicy, Berdyczowie oraz innych miejscowościach. Z tego powodu aresztowania w pierwszej kolejności objęły członków takich kijowskich instytucji, jak: Polski Instytut Wychowania Socjalnego (PIWS), Polski Instytut Kultury Proletariackiej (PIKP), Centralna Polska Biblioteka, redakcje polskojęzycznych gazet, szkoły i kluby robotnicze. W Kijowie również znajdował się – jak to zostało zapisane w aktach śledczych – sztab POW, na czele którego rzekomo miał stać Polak, znany komunistyczny działacz na Ukrainie, dyrektor PIKP i wykładowca PIWS, Bolesław Skarbek.

Bardzo ważną rolę integrującą dla Polaków, zamieszkujących polsko-ukraińskie pogranicze, odegrał kościół rzymskokatolicki. Nie zważając na to, że religia została ogłoszona przez władze sowieckie jako „opium dla narodu”, a kościół zmuszony był działać w konspiracji, Polaków w dużej mierze jednoczyły wspólnoty parafialne i modlitewne. Często gromadzili się oni w pustych świątyniach, wokół pustych ołtarzy, gdyż kapłani – najczęściej polskiego pochodzenia – byli już dawno represjonowani. Wówczas wierni tworzyli swoje własne „oazy” pokoju i bezpieczeństwa, gdyż poczucie wspólnoty pozwalało im przezwyciężać lęk. Mury świątyni wyznaczały wówczas przestrzeń, gdzie Polak mógł czuć się swoim wśród swoich, a jednocześnie przebywać pod czułym spojrzeniem miłującego Boga.

Malarz Stanisław Gumieniuk (1937-2013), który pochodził z miasta Gródek, obwodu chmelnickiego, swego czasu wspominał, jak ze względu na to, że kapłanów nie było, jego „dziadek Antoni Czarniecki ubierał komżę, zapalał światło, z powagą wynosił Mszał, kładł go na ołtarzu, uderzał w dzwonek i przez godzinę ludzie modlili się, śpiewali pobożne pieśni. Ojca nieraz wzywało NKWD do Płoskirowa (obecnie miasto Chmielnicki), pytano go, kto jest organizatorem, kto rozpoczyna modlitwy, ale on zawsze odpowiadał, że ten kto chce. Dopytywali się go i bili, dlatego też tatuś Tadeusz do końca życia nie przestał się jąkać. Wiara w Boga nie pozwalała więc człowiekowi zmienić się z osoby ludzkiej w homo sovieticus, do czego tak zacięcie dążyli twórcy i propagatorzy ideologii komunistycznej.

Otóż, właśnie ze względu na to, że Polaków na terenach byłej Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej łączył kościół rzymskokatolicki, władze komunistyczne zaczęły oskarżać ich o przynależność do „antyradzieckich grup dywersyjnych” pod nazwą „Różaniec” lub „Róża Różańcowa”. Maria Zowczak podkreśla, iż wówczas przynależność do różańcowej wspólnoty modlitewnej była jednym z największych powodów do aresztu. Żywy Różaniec stał się dla GPU, a potem NKWD i KGB symbolem czegoś najbardziej niebezpiecznego, co należało tępić. Ta ocena nie jest przejaskrawiona, gdyż Róże były istotnym elementem tradycji polskiej wspólnoty. Według relacji kobiety z parafii wsi Słobodkówce, jej ojciec, aresztowany w 1938 roku, przesłał matce z więzienia w Płoskirowie (obecnie Chmielnicki) ukrytą w brudnej koszuli karteczkę ze słowami: „Zabrali mnie za różaniec, pamiętaj, ucz dzieci”. Z kolei pani Emilia Gulko wspomina, iż „ludzie chowali modlitewniki oraz literaturę religijną i po kryjomu ją czytali. Jednak, to było bardzo niebezpieczne. W jednej wsi komuniści znaleźli dziadka, czytającego Pismo Święte. Siłą wyrwali Biblię z jego rąk. Podarli na części i zmusili go zjeść Świętą Księgę, tak aż dziadek zmarł, dławiąc się papierem”.

Do 1937 roku zamknięto prawie wszystkie kościoły katolickie za rzeką Zbrucz. W związku z tym, Polacy- katolicy zaczęli spotykać się na modlitwie prywatnie, kryjąc się po domach, kapliczkach cmentarnych etc. Kościoły natomiast niszczono, wysadzano w powietrze albo zmieniano na pomieszczenia gospodarcze. Niekiedy w świątyniach katolickich urządzano „ośrodki kultury socjalistycznej” albo po prostu miejsca masowej zagłady Polaków. Już po 1948 roku w piwnicach kościoła w mieście Połonnym (obwód chmielnicki) znaleziono szczątki 168 osób – ofiar represji komunistycznych.

Zatem 9 grudnia 1934 roku CK KP(b)U uchwalił ustawę o przesiedleniu polskiej i niemieckiej ludności. Do tego celu utworzono komisję składającą się z przedstawicieli władz partyjnych, urzędników, wojskowych, służb bezpieczeństwa. Biuro Polityczne CK KP(b)U zleciło komitetom wykonawczym partii uświadomienie polskiej i niemieckiej ludności, że osoby, które nielojalnie odnoszą się do władzy czeka zesłanie. Sporządzona została lista osób, które podlegały deportacji jako „element antyradziecki”. Przesiedlonych Niemców i Polaków kierowano do obwodów donieckiego i dniepropietrowskiego, a także zsyłano do Kazachstanu i Syberii. Przesiedlenie przeprowadzano pod czujnym okiem współpracowników NKWD. 20 września 1935 roku w postanowieniu „O szkołach polskich” wskazywano na konieczność wprowadzenia języka ukraińskiego do „sztucznie utworzonych szkół polskich” i zamiany dotychczasowych nauczycieli. W tymże dniu zostało uchwalone postanowienie „O polskich radach wiejskich”, w którym zapowiadano przeprowadzenie czystek w radach wiejskich, aby oczyścić je z polskich nacjonalistycznych elementów i wprowadzić na te stanowiska Ukraińców.

Polakom zarzucano szpiegostwo, związek z kontrabandą, kontakty z krewnymi, mieszkającymi za granicą, przynależność do aktywu religijnego oraz inne działania kontrrewolucyjne. Jednak represje przeciwko polskim obywatelom Ukrainy dopiero tylko nabierały swych obrotów. Pełnego rozmachu osiągnęły one w latach 1937-1938, kiedy to – według rozporządzenia NKWD ZSRR z dnia 11 sierpnia 1937 roku – rozpoczęto „pracę” z ujawnienia i likwidacji organizacji polskich na całym terytorium Związku Radzieckiego.

Irena Saszko

Pierwsza część artykułu autorstwa Ireny Saszko o represjach NKWD na ludności polskiej w latach 30. XX wieku pt. „Przetrwali, aby dać świadectwo”