Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Polskie karty w dziejach Winnicy. Preludium…

Polskie karty w dziejach Winnicy. Preludium…

Mieszkam na Kielecczyźnie, i wiem, że większości mieszkańców mojego regionu Winnica kojarzy się wyłącznie z nazwą restauracji i jednej z kieleckich ulic. Niektórzy także pamiętają,  że od pięćdziesięciu lat jest Winnica partnerskim miastem grodu nad Silnicą.

Są i tacy, którzy bywali w Winnicy jako uczestnicy wymiany młodzieżowej czy wycieczek dla aktywistów wojewódzkich w latach 70-tych i 80-tych. Niewielu jednak wie, iż przez ponad 200 lat Winnica należała do Rzeczypospolitej, a do dziś tysiącę mieszkańców miasta przyznają się do polskich korzeni. Niektórzy są z tego powodu bardzo dumni.

Do 1987 roku i ja niewiele wiedziałem o związkach Winnicy z Polską. Latem tegoż roku,  na harcerski obóz w Sielpi „podrzucono” mi (w ramach owej współpracy województw) kilkudziesięcioosobową grupę młodych winniczan. Na jednym z pierwszych ognisk zapytałem, czy ktoś z naszych gości potrafi zaśpiewać jakąś polską piosenkę. Zgłosiły się dwie dziesięcioletnie dziewczynki. Ubrane wówczas w pionierskie mundurki (a było to pod koniec lat 80.), z czerwoną chustą na szyi i takąż gwiazdką z Leninem na piersi (odznaką „Dzieci Października” – radzieckich zuchów), zaśpiewały … „Kiedy ranne wstają zorze…”!

Moi harcerze wymienili porozumiewawcze spojrzenia, „wożatyje” (opiekunowie pionierów) nie zorientowali się o co chodzi, a ja, następnego dnia, podczas wycieczki do Krakowa, przysiadłem się do Lenki i Ani. Przegadaliśmy całą drogę. Dowiedziałem się, że piosenki nauczyły się od babci, która chodziła ukradkiem do niewielkiej kapliczki na winnickiej „Korei” w okoliach byłych Piętniczan.

Jeszcze tego samego lata, korzystając z zaproszenia „Barwinka” (tak nazywał się pionierski zespół pieśni i tańca, który gościł na naszym obozie), wraz z grupą starachowickich harcerzy, wyjechałem do Winnicy. Tam poznałem wspaniałego, wówczas młodego księdza – Władysława Chałupiaka i kilku miejscowych Polaków. Tak zaczęła się moja, trwająca już 21 lat, przygoda z Winnicą. Bywałem tam często, kilka razy w roku, przez kilka lat mieszkałem i pracowałem jako nauczyciel wśród winnickich Polaków. Mam tam wielu przyjaciół.

Dużo dowiedziałem się o dziejach tego miasta przepięknie położonego na Bohem (Południowym Bugiem), rzeką oddaloną od „naszego” Bugu o 500 km. Myślę, że przed kolejnym jubileuszem współpracy partnerskiej Kielc i Winnicy, warto przypomnieć tę część historii miasta, która dotyczy jej przynależności do Rzeczypospolitej…

Kolejną część opowieści Zygmunta Lewińskiego ze Starachowic o polskich kartach w dziejach Winnicy przedstawimy w najbliższym czasie…

Słowo Polskie, 06.10.16 r.