Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Poezja kresowa. Lucjan Siemieński (1807-1877)

Poezja kresowa. Lucjan Siemieński (1807-1877)

Siemieński Lucjan – polski poeta, prozaik, krytyk literacki, publicysta. Urodził się 13 sierpnia 1807 roku w Kamiennej Górze, uczył się w gimnazjum w Lublinie, następnie po nauce w odeskim Liceum Richelieu’go przebywał na Ukrainie.

Uczestnik powstania listopadowego, wzięty przez Rosjan do niewoli, po ucieczce i mieszkaniu na wygnaniu osiadł w Galicji. Należał do grupy literackiej „Ziewonia”, głoszącej wspólnotę narodów słowiańskich, brał udział w konspiracji.

Siemieński tłumaczył i parafrazował ludowe utwory ukraińskie, które wraz z jego oryginalnymi wierszami znalazły się w zbiorze „Dumki”.

Podczas pobytu w 1838 roku we Francji, Lucjan Siemieński był członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. W tym kraju poeta opublikował poemat profetyczno-polityczny „Trzy wieszczby”. W 1843 roku po krótkim pobycie w Wielkopolsce, zmuszony do wyjazdu do Brukseli. W roku 1848 Lucjan Siemieński osiadł w Krakowie, gdzie należał do redakcji konserwatywnego „Czasu”. Był jednym z założycieli Akademii Umiejętności (1873 r.).

Autor popularnej historii Polski dla ludu, zbiorów wierszy, „Mimoza” (1858 r.), utworów prozatorskich, m. in. „Wieczornice”. Swój program estetyczny zawarł w dziele „Kilka rysów z literatury i społeczeństwa od roku 1848-1858”. Napisał „Portrety literackie”, „Dzieła”, „Ogrody i poeci”, „Podania i legendy polskie, ruskie i litewskie”.

Zmarł 27 listopada 1877 roku w Krakowie.

Z podań i legend Siemieńskiego. Zamek jazłowiecki

Rozwaliny spaniałego niegdyś grodu Jazłowieckich na Podolu świadczą o karze niebios, jaka dotknęła ród Jazłowieckich za to, iż jeden z nich nielitościwie wypędził osiadłych tamże Ormian.

Z ustąpieniem tych pracowitych i przemyślnych ludzi wszystkie nieszczęścia zwaliły się i na miasto, i na onego dziedziców. Rodzina Jazłowieckich zgasła, a gród przeszedł na własność Koniecpolskich. I tej rodziny nie lepszy był koniec. Gdy bowiem razu pewnego z chłopięciem jednym, tego imienia dziedzicem, piastunka przyszła igrać na brzeg studni zamkowej, nastraszona przez kogoś upuściła dziecię, z którego śmiercią miała się zacząć kole] nieszczęść Polski.

Dzisiaj okoliczni wieśniacy, w chwilach gdy słońce zachodzi, widują, jak promień jego tworzy niekiedy w obłokach złotą przepaskę, potem złotowłose dziecię na głowie mające wianek, w prawej ręce krzyż, a w lewej kwiaty. Zjawisko to dopóty ma się pojawiać, póki świetniejsze losy dla kraju nie wrócą…

Słowo Polskie, 15.05.16 r.