Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Petronela Sytnik – najstarsza Polka Winnicy

Petronela Sytnik – najstarsza Polka Winnicy

Pani Petronela przy swoim domku na Starym Mieście w WinnicyIm bliżej końca życia, tym częściej myśli się nad sensem swego istnienia oraz o potrzebie zbliżenia się do Boga.

Na polskich Mszach Świętych w winnickich kościołach można zobaczyć znaczną ilość starszych pań i panów.Często zdarza się tak, że człowiek przez całe życie nie chodzi do kościoła ale przed śmiercią wspomina, jak jego rodzice uczyli modlić się i znów zaczyna zwracać się ku Bogu. Ale są także ludzie, którzy Wiarę zachowali w sercu przez całe życie, nie zwabiły ich obiecanki „socjalistycznego raju” i po cichu jeździli do nielicznych kościołów na Podolu by brać udział w odpustach, pasterkach i Mszach rezurekcyjnych.

Na tytuł „najstarszej Polki Winnicy” na pewno zasługuje 92-letnia Petronela Sytnik mieszkająca na Starym Mieście na ulicy o dziwnej nazwie: Komitecka, w walącej się chałupie. Zważywszy na wiek, babcia jest w dość dobrej kondycji, przeszkadza jej jedynie choroba oczu, przez którą stopniowo traciła wzrok i dzisiaj pani Petronela jest absolutnie niewidoma. Na szczęście nie traci pogody ducha, pamięta wszystkie szczegóły z historii swojego życia a opiekują się nią członkowie wspólnoty Rodziny Nazaretańskiej, działającej przy Parafii Matki Boskiej Anielskiej.

Kolejna wizyta u babci Petroneli odbyła się 9 sierpnia. Do Bogdana Wengluka, który tego dnia miał dyżur, dołączyło dwóch polonijnych dziennikarzy. 92-letnia Pani, jak zawsze stała, trzymając się bramy przed swoją walącą się chałupą.

Nie mając pewności, że babcia pamięta język polski, goście postanowili sprawdzić, jak zareaguje na staropolskie przywitanie katolickie:

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Babcia wyraźnie ożyła.

– Na wieki wieków amen!

I zapytała po ukraińsku:

– A cóż to za bracia do mnie przybyli?

– My – dziennikarze z Polski i Ukrainy, czy możemy z Panią porozmawiać?

 

– Ależ oczywiście! Zapraszam do środka!

I zaprowadziła gości do swojego domku, który ma chyba jeszcze więcej lat, niż sama babcia – malutka weranda i pokoik, którego połowę zajmuje ogromny piec, który zimą na pewno nie stoi bezczynnie.

– Oj, kochani bracia. Modlę się za was wszystkich, ale najwięcej modlę się za Putina… rano, wieczorem i w nocy…

Pokazuje liczne modlitewniki, także polskie, z których najstarszy został wydrukowany w Krakowie w 1968 roku.

– A skąd babcia go ma?

– Nie wiem, może od Wysokińskiego (Marceli Wysokiński był ostatnim proboszczem w winnickiej parafii przed tym, jak komuniści zabronili odprawiać Msze Święte). Był bardzo dobrym był duszpasterzem.

 

– Może ktoś z krewnych przywiózł go Pani?

– Niestety nie mam nikogo… Mój tata zmarł w 1933 roku na jakąś poważną chorobę i powikłania z powodu niedożywienia. Byłam wtedy małą dziewczynką. Tata pochodził gdzieś spod Warszawy. Przyjechał na Podole do pracy na folwarku. Był dobrym specjalistą. Opowiadał o tym, jak jego brat sprowadzał konie z Podola do Warszawy. Pamiętam, jak pewnego dnia tata, który już nie miał siły chodzić, poprosił mnie bym podała mu szklankę wody. Bawiłam się wtedy przy oknie. Jak tylko od niego odeszłam, słyszę, jak ta szklanka spadła na podłogę. Podbiegłam i widzę, że tata nie żyje. Poleciałam do drzwi a one były zamknięte, zaczęłam w nie pukać co sił w rękach. Mama, która była na ulicy, od razu zrozumiała o co chodzi, wbiegła biała, jak ściana do domu i zapłakała… Nie mieliśmy pieniędzy nawet na trumnę – pożyczyliśmy u kogoś 7 rubli i ze starych drzwi sąsiad zmajstrował nam grób, w którym tatę i pochowano.

Przyszli potem bolszewicy z komitetu z wymogiem oddania krowy. Mama próbowała wytłumaczyć, że ma małą córkę, dopiero jej zmarł mąż, nie ma co jeść… nikogo to nie interesowało. W obronie rodziny Petroneli stanął tylko jeden członek komitetu – Polak z pochodzenia ale to nie pomogło. Krowę sprzedano, mama rozliczyła się z długami. Za jakiś czas zdecydowała, że trzeba jechać do Winnicy, bo głód był taki straszny, że mała Petronela mogła umrzeć. W mieście obwodowym też nie wiodło się najlepiej ale można było chociażby dostać chleb… Mieszkając w Winnicy Petronela nie zapominała o modlitwie i jeździła a czasami nawet chodziła pieszo na odpusty do Murafy, Szarogrodu, Chmielnika, Brahiłowa, czasami spędzając w podróży nawet cały dzień. Razem z Petronelą jeździły także inne parafianki, niektóre z nich były na tyle chore, że nawet nie mogły same wsiąść do autobusu. Ale pamiętały o ważnych świętach i koniecznie chciały uczestniczyć w tej czy innej uroczystości.

Nie byłam na Mszy już od ponad roku – skarży się Pani Petronela. Na szczęście odwiedzają mnie braciszkowie, to chociaż z nimi mogę pomodlić się i zaczyna po polsku powtarzać słowa Litanii Loretańskiej: „Wieżo z kości słoniowej – módl się za nami, Królowo Polski – módl się za nami” – Najbardziej obojętny człowiek nie może patrzeć bez łez, jak prawie stuletnia niewidoma babcia starannie odmawia każde słowo modlitwy, niezmiennej od kilkuset lat.

Bogdan podaje babci zupę, ta je, bez przerwy dziękując, za to, że o niej nie zapominają, że ktoś do niej ciągle przychodzi oraz o tym, jak czeka przy furtce, żeby z kimś porozmawiać…

– Stoję codziennie przy bramie i jak słyszę czyjeś kroki, to pytam co na mieście się dzieje, proszę, żeby kupili mi chleba. Martwię się o los Ukrainy oraz o rodziny tych, którzy zginęli w katastrofie samolotu pasażerskiego nad Donieckiem. Dobrze, że siostrzyczka zakonna przywiozła mi radio i mogę słuchać Radio Maryja (ukraińską edycję). Tam też są wiadomości i księża opowiadają, co się dzieje.

Pożegnanie z Petronelą Sytnik odbyło się przy tej samej bramie, przy której powitała ona gości. Bardzo prosiła by odwiedzić ją ponownie oraz o pomoc lekarza, który wyleczyłby jej oczy…

Artykuł ten powstał jeszcze w czasie gdy Petronela Sytnik jeszcze żyła. Zmarła kilka lat później w wieku 93 lat.

Dziennikarze Słowa Polskiego niejednokrotnie odwiedzali Panię Petronelę, która chociaż od wielu lat była prawie niewidoma, ale wywoływała z pamięci bardzo ciekawe a czasem – tragiczne historii o losach kościoła katolickiego na Podolu i miejscowych Polaków.

5 listopada w kościele pw. Matki Bożej Anielskiej odbyło się nabożeństwo pogrzebowe z udziałem licznej grupy parafian i członków wspólnoty Rodzin Nazaretańskich, która opiekowała się Panią Petronelą.

Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie…

Jerzy Wójcicki

Jedna z sióstr zakonnych, które opiekowały się Petronelą Sytnik

Pani Petronela starannie przechowuje w folii stare polskie modlitewniki

Bogdan Wengluk – jeden z członków wspólnoty Rodzin Nazaretańskich, działającej przy Parafii Matki Boskiej Anielskiej

{youtube}iBWe8Wb7XxE{/youtube}

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *