Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Nadzieja w Bonaparte

Nadzieja w Bonaparte

Źródło: phw.org.plPrzez kilkanaście lat polscy patrioci wiązali swe nadzieje z napoleońską Francją. Stefan Kieniewicz pisał: „Nadziej te były płonne: Napoleon nie zdołał ujarzmić Europy, a gdyby nawet zdołał, nie byłoby w niej miejsca na prawdziwie niepodległą Polskę. Kraj nasz był dla Napoleona na przemian obiektem przetargów albo też narzędziem agresji. Francuski zdobywca angażował się w tę sprawę z ociąganiem, pod naciskiem okoliczności, poświęcał ją bez skrupułów, gdy za tę cenę mógł dojść do porozumienia z którymkolwiek z rządów zaborczych”.

Ale też Napoleon, jak żaden inny władca europejski przed nim i po nim, w przeddzień przełomowego starcia z Moskwą uczynił tak dużo dla naszego kraju. W 1811 roku odsłonił prawdziwe plany cara Aleksandra względem Księstwa Warszawskiego, „piętnował – jak pisze Marian Kukiel – myśl jego rozbioru, raz jeszcze oświadczał, że nie odda z niego ani kawałka, choćby wojska rosyjskie rozbiły obozy na wzgórzach Montmarte. Zaskoczyć się nie da, nie dopuści do zagrożenia Polski ani do napaści na Gdańsk. Zapowiadał: „Będziecie mieć kontynent przeciw sobie i że w razie wojny wynikiem jej będzie odbudowanie Polski. […]”. Z nowym propolskim ministrem spraw zagranicznych, Maretem ks. Bassano, ustalił na piśmie wytyczne polityki: odrzucenie koncepcji unii polsko-rosyjskiej, utrzymanie Księstwa punktem honoru, sojusz z Austrią i Prusami, wielka akcja zaczepna w czerwcu 1812. Pierwszy cel wojny: wzmocnienie Księstwa przez rozszerzenie jego granic”.

Polska dla napoleona stała się „kluczem sklepienia”, koniecznym elementem, gdyż miała stanowić granicę Europy wyrzucając tym samym Rosję do euroazjatyckiego wschodu. W tym celu zawarł w marcu 1812 roku traktat z Austrią, w którym przewidywał wymianę Galicji, która byłaby zwrócona Polsce, na tereny nadadriatyckie z Triestem, odebrane Austrii w 1805 i 1809 roku. „Jest to bądź co bądź jedyny przykład, by jakiś monarcha pozbywał się prowincji, by przyczynić się do oswobodzenia obcego narodu” – pisał Kukiel.

Upadek Napoleona nie przekreślił jego legendy. Jedna, bardziej rozpowszechniona, widziała w cesarzu wskrzesiciela Polski. Do powstania innej przyczyniła się nieugięta postawa Tadeusza Kościuszki, los polskich legionów na Haiti i rola jaką spełniły w wojnie z walczącymi o wolność Hiszpanami, a także długotrwały brak zdecydowania Napoleona co do kształtu Polski. Zgodnie z nią Napoleon oszukiwał i czarował Polaków. Walerian Łukasiński w swych pamiętnikach podziela tę opinię, ale stwierdza, że „wszak Polacy sami bez szemrania spełniali jego życzenia i zostali mu wierni do końca”.

Dla myślenia o legendzie napoleońskiej ważne jest to, że wspomnieniem czynów polskiego oręża budziła gotowość do zbrojnego wystąpienia następne pokolenia, ale i to, że „uczyła naród oczekiwania zbawienia od obcej pomocy i sprowadzała go z rewolucyjnej drogi”.

W czasie Kongresu Wiedeńskiego i tuż po nim orientacja profrancuska uległa dotkliwemu załamaniu i zastąpiła ją postawa prorosyjska. Sprzyjała temu bardzo liberalna, jak na cara, postawa Aleksandra I, co skomplikowało stosunek Polaków do Rosjan. W tej atmosferze: z jednej strony świeżej pamięci ery napoleońskiej, a z drugiej zaś łaskawej polityki rosyjskiej, zeszła na dalszy plan pamięć krwawego zdobycia Pragi przez żołnierzy Suworowa.

Obywatele Królestwa Kongresowego, gdy pragnęli osiągnąć materialną poprawę swego bytu, musieli swym zachowaniem potwierdzać swoją lojalność. Naturze ludzkiej właściwe jest to, iż kiedy człowiek godzi się na kompromis, lub jeszcze bardziej, gdy przyjmuje postawę kapitulacyjną, fałszuje widzenie rzeczywistości, dochodzi do okłamywania samego siebie, rugowania ze świadomości tego wszystkiego, co przeszkadzałoby w utrzymaniu moralnego spokoju. Łatwiej dochodzi też wówczas do naiwnych usprawiedliwień. Wszyscy pragnący odgrywać jakąś rolę w życiu politycznym lub społecznym Kongresówki, wspinający się po szczeblach wojskowej lub administracyjnej kariery, musieli okazywać lojalność, co implikowało (w mniejszym lub większym stopniu) postawę konformistyczną. Nie dotyczyło to nielicznych niezależnych.

Pisząc o różnych aspektach tajemniczego misterium z początku listopada 1830 roku zależy na tym, by pokazać, jak zatarte i stłumione wspomnienia, gdy nagle znalazły możliwość ekspresji spowodowały, że ludzie odważni nie zawahali się wystąpić publicznie i byli gotowi do czynu. Czyż powstanie listopadowe by nie upadło po kilku godzinach, gdyby nie został poderwany „prosty lud stolicy” okrzykami „Moskale naszych mordują”? W centrum Warszawy, pośród dostojnych kamienic zatrzaskiwano drzwi i okna. Gdyby nie nocna ulewa i nagłe odsłonięcie kości pomordowanych, to czy i „prosty lud” nie odwróciłby się od powstańców?

Pierwsze lata po kongresie wiedeńskim, choć już w opinii Waleriana Łukasińskiego nieznośne, nie ujawniają tego, że Polacy, w celu poszerzenia swego terytorium lub rozszerzenia praw demokratycznych, byli skłonni do zbrojnego starcia z zaborcami. Pragnęli rozszerzenia wolności, ale w inny sposób. Elita społeczeństwa spodziewała się poszerzenia autonomii na skutek łaski cara Aleksandra I, który wspaniałomyślnie miał darować swobody i ziemie zabrane w zamian za wierność i posłuszeństwo.

Łatwo było nie pamiętać o tańcu Suworowa z indykami podczas Rzezi na Pradze. Do zatarcia w pamięci wspomnień o niej przyczyniło się potajemne chowanie zwłok i utajnienie miejsca masowego grobu. Dalej fakt, że po 1794 roku Warszawa dostała się w ręce pruskie, a nie rosyjskie. Pruskie mundury, choć równie znienawidzone, różniły się od kozackich nahajek. Rosjanie powtórnie wkroczyli do Warszawy dopiero po klęsce Napoleona. Nikt nie witał ich jak wyzwolicieli, jednak nie byli przyjmowani jak przysługiwałoby to krwawym potomkom żołnierzy carowej Katarzyny. Tym bardziej, że po zajęciu stolicy okupacyjne władze wojskowe zachowały się honorowo względem napoleońskich kombatantów. Dopiero mianowanie naczelnikiem wojska polskiego księcia Konstantego zaczęło wzbudzać nastroje niepokoju wśród polskich żołnierzy.

Ciąg dalszy nastąpi…

>>> Pierwsza część tekstu „Moskale naszych mordują” <<<

Słowo Polskie na podstawie informacji http://leszek.sopot.salon24.pl, 14.10.16 r.