Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Warto wiedzieć » Na krótkiej smyczy Kremla

Na krótkiej smyczy Kremla

Źródło: euromaidan.pressW działaniach północnego sąsiada Ukrainy wobec państw i narodów, które znajdują się w strefie jego interesów istnieje pewna systematyczność. Szczególne miejsce w polu widzenia Rosji zajmują Polska oraz Ukraina.

Analogia ta, może w momentach kryzysu brało się pod uwagę, ale z płynem czasu ona traciła swą ostrość i jak by to powiedzieć – zacierała się. Niezauważanie pewnych sekwencji historycznych, często doprowadzało do szokującego zdumienia, które to wynikało jako reakcja na drastyczne postępowania współczesnej Rosji wobec jej sąsiadów, pochodzących z tzw. Obozu Radzieckiego. Ale wystarczy przypomnieć sobie, ciąg wydarzeń, pochodzących z nie tak dawnej historii, relacje pomiędzy drugą Rzeczpospolitą a ZSRS, i geneza tych, z naszego punktu widzenia nielogicznych nieadekwatnych działań, staje absolutnie oczywistą. Celem tych słów nie jest narzucanie czyjegoś subiektywnego zdania, lecz przedstawienie ciągu faktów historycznych.

Dla przykładu przypomnijmy sobie początek II wojny światowej i okoliczności włączenia się w nią Sowietów. W oficjalnej historiografii ZSRS, najazd na Polskę 17 września 1939 roku był przedstawiany jako wyzwoleńczy pochód na tereny Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. W ukraińskich szkołach uczniów uczono, że Związek Radziecki nie mógł nie zareagować na wołania ludności ukraińskiej i białoruskiej o wyzwoleniu ich z pod „jarzma polskiego pana”. I właśnie konieczność ochrony ich mienia i życia oraz uwalnianie ludu polskiego od wojny zmusiła wkroczyć tam „zwycięska Armię Czerwoną”. I kiedy to III Rzesza, prowadząc wojnę, już okupowała połowę Europy, kiedy Luftwaffe regularnie bombardowało Anglię a Wojsko Polskie kontynuowała swą walkę już poza granicami kraju, ZSRS (według historiografii radzieckiej) prowadził dalsze dzieje „wyzwoleńcze” w państwach bałtyckich i Finlandii. Trwało to do 22 czerwca 1941 roku kiedy Wermacht wkroczył na tereny Związku Radzieckiego.

Właśnie ta data nadal jest uważania przez historyków rosyjskich jako oficjalne przystąpienie ZSRR do II wojny światowej. Czy nic to nie przypomina? Ta retoryka „wyzwoleńcza” to „uwalnianie od wojny” te domniemane „wołania ludu o pomoc”? I czy nie wydaje się że jedna z głównych zasad współczesnej „wojny hybrydowej” – „prowadzić wojnę ale oficjalnie tego nie wyznawać”, jest założona już w tamtych czasach.

Inną analogią są dwie katastrofy lotnicze które wystąpiły w odstępie prawie 67 lat. Rożni te dwa tragiczne wydarzenia czas i miejsce (pierwsze – 1943 rok na Gibraltarze, drugie – 2010 rok w Smoleńsku). Ale zdecydowanie łączą ich wyniki oraz Katyń. Wynikiem obu katastrof była tragiczna śmierć ówczesnych przywódców państwa polskiego – gen. Władysława Sikorskiego na Gibraltarze oraz prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. Najistotniejsze profity od tych „wypadków” miały władze na Kremlu. No i w końcu Katyń. W dziwny, można by powiedzieć mityczny sposób, łączy ona obie te katastrofy. Samolot Sikorskiego rozbija się zaraz po starcie z lotniska na Gibraltarze, za niepełne trzy miesiące po obwieszczeniu przez Niemców o Zbrodni Katyńskiej i zerwaniu przez Związek Radziecki stosunków dyplomatycznych z polskim rządem emigracyjnym, co ułatwiło Stalinowi utworzenie marionetkowego rządu w oparciu o tzw. Związek Patriotów Polskich. Tupolew rozbija się przed wylądowaniem na lotnisku smoleńskim gdzie Polacy mieli udać się na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Wśród ofiar katastrofy był prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński, jego małżonka Maria Kaczyńska, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, szefowie polskich instytucji państwowych, przedstawiciele Sejmu, Senatu, Kancelarii Prezydenta, duchowieństwa, organizacji społecznych i Sił Zbrojnych RP, a także członkowie załogi samolotu, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu i osoby towarzyszące.

W jednej chwili zginęła cała elita polityczna Polski, która to właśnie zajmowała wobec neoimperialistycznej polityki rosyjskiej, zdecydowanie twardą zwalczającą jej pozycję. W sposób dziwny osoby przychodzące na zmianę mieli wobec tej polityki postawę dużo łagodniejszą. Hipoteza zamachu w obu tych przypadkach jest jeżeli nie oczywista to już na pewno pierwszą przychodzącą na myśl rzeczą.

I w końcu, gdy jesteśmy sprawiedliwie przerażeni tak nieszlachetną, nierycerską, po prostu nieludzką postawą Rosjan wobec jeńców ukraińskich, przypomnijmy sobie losy oficerów polskich w lesie katyńskim. Po prostu zdajmy sobie sprawę – z kim mamy do czynienia. Czuwajmy!

Aleksander Budniecki, 10.04.16 r.