Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Listy do redakcji. Jak poznałam Józefa Garlińskiego

Listy do redakcji. Jak poznałam Józefa Garlińskiego

To był nadzwyczajny człowiek! Zapoznałam się z nim z w Krakowie na I Zjeździe Polonii z całego świata w roku bodajże 1992. Reprezentowałam wtedy razem z sześcioma innymi delegatami z Ukrainy Kijów.

Od razu zaciekawiło mnie to, że Pan Józef urodził się w Kijowie i często kontaktował się w Londynie ze zgromadzeniem polaków-emigrantów z Kijowa. Zaprosiłam go do nas, przecież Garliński urodził się niedaleko Złotej Bramy pod adresem: Zołotoworockij skwer, 6.

Do dziś w Kijowie zachował się budynek,w którym ojciec Józefa na parterze założył pierwszą w carskiej Rosji przychodnię, w której stosował innowacyjną metodę leczenia wodą (ten szpital pracuje do dziś). Oczywiście, że o Garlińskim nikt już nie pamięta. W czasie swojej wizyty w Kijowie Pan Józef mieszkał w naszym mieszkaniu, dużo opowiadał ciekawego o swoim życiu. Pokazywałam mu współczesny Kijów.

Udało nam się nawet wejść do jego domu rodzinnego, do tych dwóch pokoi na piętrze, w których mieszkała rodzina Garlińskich. Opuścili oni Kijów chyba w 1919 r., kiedy Józef miał 6 lat.

Po raz drugi Garliński przyjeżdżał do nas razem ze swoim synem, który mieszkał w Ameryce i pracował tam, jako dyrektor szkoły. Na pamiątkę znany pisarz pozostawił nam swoje książki. Na nadgarstku Pan Józef nosił bransoletę z imieniem, nazwiskiem i adresem, na wszelki wypadek. Już wtedy miał ponad 80 lat, ale wciąż często latał samolotami.

Moja bratowa ze Lwowa – Diana też z domu była Garlińska, a jej korzenie sięgają Białej Cerkwi i prowadzą do Lwowa. Jest nawet trochę podobna do Pana Józefa. Ale któż to wie?

Wiktoria Radik, 15.06.15 r., KZ