Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Historia Pomorzan na pograniczu obwodów lwowskiego i tarnopolskiego

Historia Pomorzan na pograniczu obwodów lwowskiego i tarnopolskiego

Kościół w Pomorzanach. Fot. Fundacja Mosty

Nazwę Pomorzany warto byłoby skojarzyć sobie nie tyle z naturalnymi stawami, wśród których to miasto zostało założone jeszcze w XIV w., ile z czasownikiem „umierać”, ponieważ dawny miejscowy zamek właśnie umiera, a czasy jego świetności dawno minęły.

Jeszcze w roku 1350 Mikołaj Świnka wzniósł tutaj drewnianą twierdzę. Jego potomek Jan dowodził obroną w czasie najazdu licznej armii Tatarów i Wołochów. Z powodu zadanych mu ran Świnka po krótkim czasie zmarł. W następnym stuleciu Pomorzany były w posiadaniu Sieneńskich, z których wojewoda podolski Jan około 1550 roku na miejscu starych drewnianych fortyfikacji wzniósł nowe, murowane. Zamek miał kształt czworokąta o czterech wieżach. Tatarzy nie zaprzestawali najazdów, z których największy odbył się w roku 1607, a zatem miasto potrzebowało koniecznego wzmocnienia swojej twierdzy. Nowym dziedzicem Pomorzan od 1620 roku został ojciec przyszłego króla Jana III Jakub Sobieski.

Na nowo odbudował zamek, udoskonaliwszy jego uzbrojenie, co pozwoliło odbić jeszcze trzy tatarskie najazdy w przeciągu następnej ćwierci stulecia. Ponadto w czasie obu wypraw Chmielnickiego na Lwów w latach 1648 i 1655 zamek – jeden z nielicznych w okolicy – wytrzymał oblężenia. Syn Jakuba, Jan Sobieski, nie będąc jeszcze chorążym koronnym odziedziczył zamek i do końca życia opiekował się nim, często bywając tutaj, głównie na polowaniach.
Naśladując ojca, Sobieski wzmocnił fortyfikacje, co pozwoliło na obronę ludzi przed Tatarami w 1667 roku. Najbardziej jednak znana jest obrona zamku przed Turkami w 1672 roku, kiedy to nieliczna załoga i mieszczanie odważnie przez kilka dni wytrzymywali szturmowania Janczarów. W końcu, zdając sobie sprawę z przewagi sił wroga, mieszkańcy Pomorzan odkupili się sporą kwotą.

Po zwycięstwie Turków pod Chocimiem w 1674 roku już jako król Jan III Sobieski wjechał do Pomorzan. W zamku pozostawił kilka armat, zdobytych w tej bitwie. Z jednej odlano dzwon, który obecnie znajduje się na dzwonnicy pobliskiego kościoła pw. Trójcy Świętej. Zresztą, już następnego roku, kiedy Turcy po raz kolejny wtargnęli na te ziemie, garnizon i mieszkańcy postanowili, że lepiej będzie uciec do Zamku w Świrzu  tajemnymi ścieżkami leśnymi, niż bronić się. Jak już wiemy, mieli rację. Tym razem Turcy mocno zniszczyli porzucony zamek, lecz Sobieski kilka lat później ponownie odbudował ulubioną rezydencję, wyposażając ją w nowoczesny system holenderski.

Wydano na to 25 tysięcy dukatów – ogromna kwota jak na te czasy. Dzięki temu jeszcze osiem tatarskich oblężeń zamek wytrzymał z powodzeniem. Największe z nich wydarzyło się w 1695 roku, a był to ostatni najazd Hordy na Galicję. Następnego roku legendarny król zmarł i od tego momentu zamek zaczął podupadać. Ale jeszcze cztery lata przed śmiercią Sobieski, poważnie chorując ,w Pomorzanach pożegnał  zgromadzoną tutaj całą rodzinę i dwór. Lecz po krótkim czasie choroba ustąpiła, a  król z tej okazji urządził kilka hucznych uczt, podczas których odbywały się przedstawienia francuskiego teatru oraz pokazywano rekonstrukcję bitwy pod Chocimiem. Kościołowi zaś monarcha przekazał szaty liturgiczne przerobione z tureckich sztandarów, zdobytych pod Wiedniem. Pozostawały w kościele do drugiej wojny światowej.

Po Janie III Sobieskim zamek w Pomorzanach odwiedzali jego synowie Aleksander i Jakub, którzy już tak nie opiekowali się rezydencją ojca. W tamtych czasach trwała wojna północna, a zatem zamek był zdobywany trzykrotnie. Najpierw  przez Saksończyków, a następnie przez Rosjan. Wkrótce miasto przeszło do Radziwiłłów, którzy całkiem zapomnieli o rezydencji, a więc pod koniec XVIII w. była to już ruina. Wszystko się zmieniło, kiedy miasto i pobliskie wsie nabył kasztelan owrucki Stanisław Pruszyński. Podjął się odbudowy dawnego zamku, którą skończył jego syn Erazm w połowie XIX w. Wówczas rozebrano dwa najbardziej zniszczone skrzydła i bramę, z których w pobliżu wzniesiono okazały neogotycki ratusz z wieżami.

Józef Prószyński zgromadził w odnowionym zamku sporą kolekcję (300 płócien) obrazów starych mistrzów. Wśród nich wymieniano nawet da Vinci, Rembrandta oraz Holbeina, których dzieła najprawdopodobniej były wspaniałymi kopiami. Niemniej jednak nie zabrakło tutaj również innych cennych oryginałów. Poza tym Pruszyński posiadał liczącą 10 tysięcy sztuk kolekcję rysunków, wśród których być może był oryginalny Rembrandt oraz zbiory podpisów i pieczątek polskich królów, a także olbrzymią numizmatyczna kolekcję, zawierającą starożytne rzymskie i greckie rarytasy. Z nieznanych jednak powodów Pruszyński w 1876 roku sprzedał zamek Stanisławowi Potockiemu. Jego wnuk Jerzy, właściciel wspaniałego pałacu we Lwowie przy ulicy Kopernika, rzadko, ale odwiedzał Pomorzany, utrzymując rezydencję we wzorcowym porządku, i regularnie wysyłał do niej nowe meble i dzieła sztuki. Częściowo zbiory te zostały zrabowane w czasie pierwszej wojny światowej, lecz Potocki, który wówczas już został ambasadorem Polski w USA, szybko wszystko odnowił, a nawet pozwolił oglądać swe pomorzańskie kolekcje wszystkim chętnym. Rzecz jasna, w roku 1939 wszystko zniknęło już bezpowrotnie, chociaż nieco z obrazów i książek znalazło się we lwowskiej bibliotece im. Stefanyka – dawnym Ossolineum. Poza tym w Tarnopolskim Muzeum Krajoznawczym wystawiono komodę z pomorzańskiego zamku.

Po drugiej wojnie światowej w zamku umieszczono szkołę, a następnie administrację rejonową, ponieważ Pomorzany do 1965 roku były centrum rejonu. Następnie zamek znowu pozostawiono na łaskę losu, chociaż w 1978 roku został wyremontowany. Dalej czekał na niego pożar i zapomnienie. Do naszych dni przetrwało to, co swego czasu uratowali Pruszyńscy – dwa skrzydła o dwóch narożnych wieżach. Od strony wewnętrznego dworu jedno z nich ma otwartą galerię z kolumnadą, podobną do zamku wawelskiego. Została wzniesiona jeszcze za czasów Jana III. Zawalone schody frontowe prowadziły do głównego wejścia, nad którym do dzisiaj mieści się herb króla oraz łacińska tablica z 1922 roku, na której wymieniono dawnych właścicieli zamku i bitwę z tatarami 1694 roku w pobliskim Godowie, w której zginął pułkownik Stanisław Zagorowski.

Niedawno zawalił się olbrzymi narożny kawał dachu i jedna z kolumn, oraz  interesujący barokowy portal. Wnętrze gmachu to całkowita ruina: nie ma stropów między kondygnacjami, po części nie ma podłogi. Tylko w jednym pomieszczeniu są jeszcze pozostałości pięknego kominku z pilastrami. Władze lokalne w ciągu kilu lat bezskutecznie próbują znaleźć nabywcę dla zabytku, ponieważ nie ma potrzebnych milionów (nie hrywien) na jego odbudowę. Na chwilę obecną nie znaleziono takowego, a zatem zamek dalej niszczeje w szybkim tempie.

Naprzeciwko ruiny rezydencji jest wspomniany kościół, wzniesiony w 1748 roku na miejscu poprzedniego. W nim zachowała się część wnętrz z malowidłami i ołtarzami. W krypcie odbył się pochówek wspomnianego pułkownika Zagorowskiego. Naprzeciwko kościoła – dawny ratusz Pruszyńskich, który do drugiej wojny światowego był trzy razy większy. Zniszczeń lat wojennych nie odnawiano i zostawiono tylko prawe skrzydło, które nadal jeszcze posiada neogotyckie wieżyczki.

Zresztą, ten zabytek również już jest od dawna zaniedbany, mimo że na jego odnowienie potrzeba znacznie mniej środków, niż na zamek. W Pomorzanach jest również cerkiew soborowa Najświętszej Bogurodzicy, pochodząca z 1690 roku, oraz Świątynia pw. Trójcy Przenajświętszej z XIX w.

Dmytro Antoniuk, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 07.05.18 r.

lp

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *