Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Stosunki polsko-ukraińskie » W przededniu parlamentarnych przesłuchań

W przededniu parlamentarnych przesłuchań

Na lekcji z języka polskiego w Winnicy w klasie, urządzonym za pieniądze polskiego rząduCzy kiedykolwiek pojawią się na Ukrainie godziwe środki na działalność mniejszości narodowych?

W czerwcu ubiegłego roku Gabinet Ministrów Ukrainy spróbował utworzyć organ, analogiczny do Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Polsce (organ opiniodawczo-doradczy Prezesa Rady Ministrów). Nowa ukraińska Rada Jedności Międzyetnicznej oraz nowy Upoważniony ds. Mniejszości Narodowych mieli za zadanie dostosować ukraińskie ustawodawstwo do norm unijnych.

Dotyczyło to w dużej mierze także uruchomienia właściwego mechanizmu dofinansowania bieżącej działalności instytucji i organizacji społecznych, zrzeszających swoich członków na podstawie przynależności do konkretnego etnosu – dotyczących takich spraw, jak np.: utrzymania biur, wyjazdy zespołów artystycznych, organizowanie imprez okolicznościowych, zakup sprzętu technicznego, druk gazet w językach mniejszości etc.

Do dziś, sądząc z reakcji Wydziału ds. Mniejszości Narodowych Winnickiej Administracji Obwodowej żadnych wskazówek na ten temat z Kijowa nie nadchodziło, w związku z czym jedna z najważniejszych inicjatyw ukraińskiego rządu została „zamrożona”.

Słabym pocieszeniem stają się tworzone Centra Kultur Narodowych (w 2014 roku – w Chmielnickim i w 2015 roku – w Winnicy), ale poziom ich dofinansowania z budżetu państwa jest co najmniej znikomy (mizerne 1,5 tys. Euro na wydatki związane z działalnością Centrum oraz 1,25 tys. Euro na działalność kulturalno-artystyczną dla ponad 130 mniejszości narodowych na terenie obwodu winnickiego w roku 2015).

Naturalnie rodzi się pytanie – czy kiedykolwiek w budżecie Ukrainy zostaną przewidziane pieniądze nie jako „jałmużna”, lecz proporcjonalnie do licznych potrzeb Romów, Żydów, Rosjan, Polaków, Białorusinów i innych? W dobie Internetu każdy może sprawdzić – ile pieniędzy dostają mniejszości narodowe na swoje potrzeby w innych krajach.

Otóż, na przykład w Polsce decyzją Ministra Administracji i Cyfryzacji z dnia 16 grudnia 2014 roku na realizację zadań mających na celu ochronę, zachowanie i rozwój tożsamości kulturowej mniejszości narodowych i etnicznych oraz zachowanie i rozwój języka regionalnego skierowano ponad 15 milionów złotych (blisko 125 milionów hrywien). Na tej liście jedno z czołowych miejsc zajmują mniejszości ukraińska i łemkowska, które otrzymają w Polsce w roku bieżącym ponad 3,5 miliona złotych (25 milionów hrywien). Polski rząd pielęgnuje ukraiński język i kulturę na swoim podwórku (wydając na jedno tylko czasopismo „Nasze Słowo” 420 tys. złotych), a cóż czyni rząd ukraiński w stosunku do etnosu polskiego na swoim terenie?

– Przynajmniej nie przeszkadzamy – może powiedzieć przysłowiowy ukraiński urzędnik, pokazując ręką na wschód, gdzie toczy się wojna, na galopujący kurs dolara i multum innych przyczyn. Tymczasem Polska daje sobie radę nie tylko finansować Ukraińców na swoim terenie, lecz wspierać także rodaków na Kresach!

Milionowe inwestycje w Domy Polskie, programy dotyczące wsparcia polskojęzycznych mediów i szkolnictwa polskiego na terenie Ukrainy – to bardzo poważne inwestycje, które owszem są po prostu niezbędne, ale może już nadszedł czas, aby nacisnąć na władze ukraińskie, by te nie tylko chwaliły patriotyzm Polaków, stojących na Majdanie z biało-czerwonymi flagami, lecz zaczęli pokazywać Zachodowi, że doceniają bogactwo polikulturowego dziedzictwa różnych narodów, zamieszkujących Ukrainę i namacalnie udowodniły, iż chcą to bogactwo wspierać i pielęgnować, na wzór krajów Zachodu, na które Ukraińcy patrzą przez przysłowiowe „różowe okulary”?

Czy to znaczy, że Ukraina musi wyrwać ostatnią kromkę chleba z rąk ukraińskiego dziecka i oddać go organizacji, powiedzmy żydowskiej na zakup, na przykład aparatu fotograficznego?
Oczywiście, że nie! Wystarczy zwrócić się do Eurokomisji, która na prośbę, na przykład ukraińskiego Ministerstwa Kultury zgodzi się w trybie pilnym (i z wielką chęcią) dofinansować podobne projekty. A dobry minister i prezydent nie omieszka włożyć w tę inicjatywę także szczyptę patriotyzmu i postara się zjednoczyć wszystkie narodowości, mieszkające na Ukrainie.

Jak tego można dokonać? Czy kiedykolwiek powstanie lista potrzeb wszystkich organizacji społecznych, z którą można będzie pójść do ukraińskiego Upoważnionego do spraw Mniejszości Narodowych? Tymczasem Polacy dokładnie wiedzą czego chcą, bowiem dzięki wsparciu ze strony Macierzy już dawno pielęgnują kulturę i język swoich przodków poprzez niezliczoną ilość projektów wspólnie z polskimi MSZ, MEN oraz organizacjami pozarządowymi.

Widocznie czas brać inicjatywę w swoje ręce i na kolejnych przesłuchaniach parlamentarnych w Radzie Najwyższej z udziałem działaczy z organizacji społecznych, które odbędzie się 11 marca w Kijowie zażądać od władz centralnych by te w ścisłym terminie stworzyły mechanizm i znalazły środki na działalność bieżącą wszystkich mniejszości narodowych na swoim terenie.

Jeżeli tego nie uda się dokonać w tej chwili, kiedy do głosu narodu jeszcze się przysłuchują, to dalej może już być za późno.
Ubogie mniejszości narodowe stają się „kartą przetargową” w rękach państw, myślących kategoriami mocarstwowymi. Mniejszość rusińska na Zakarpaciu i rosyjska na Donbasie z uwielbieniem patrzy w stronę bogatych krajów swoich antenatów i nic w tym dziwnego, że zgadza się na dotacje i subwencje, które nie zawsze będą miały na celu opiekę nad cmentarzami, czy naukę języka przodków.

Jerzy Wójcicki, opracowanie Stanisław Panteluk, 02.03.15 r.