Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Żytomierski » Apostoł Kazachstanu – ks. Władysław Bukowiński z Berdyczowa

Apostoł Kazachstanu – ks. Władysław Bukowiński z Berdyczowa

11 września bieżącego roku w Karagandzie odbędzie się beatyfikacja bohaterskiego apostoła Kazachstanu księdza Władysława Bukowińskiego.

Drogę do beatyfikacji otworzyło uznanie w grudniu 2015 r. przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych cudu za jego wstawiennictwem. Jednak jeszcze za swego życia ksiądz został uznany przez współuczestników apostołem. Pełnił posługę duszpasterską w łagrach bolszewickich i Kazachstanie, a zaczynał jako kapłan swoją drogę do Syberii i Kazachstanu na Wołyniu, w Łucku.

Dla szerszego zapoznania się z naszym wielkim rodakiem można choćby poczytać opracowanie pt. „Spotkałem człowieka. Ks. Władysław Bukowiński w pamięci wiernych i przyjaciół”, wydane jakiś czas temu przez „Ośrodek Wołanie z Wołynia”. A w niniejszym materiale chcemy tylko przypomnieć o tej postaci oraz zaakcentować na okresie jego pobytu na naszych ziemiach.

Urodził się Władysław Bukowiński 22 grudnia 1904 r. w Berdyczowie. W wichurze lat 20. i polsko-ukraińskiego sojuszu marszałka Piłsudzkiego i Szymona Petlury, jego rodzina w obawie przed bolszewickimi represjami, wyjechała na Zachód, do Polski. Władysław wstąpił na Uniwersytet Jagielloński, gdzie studiował prawo i teologię. Studia przedłużyły się niemal do 1931 roku i po ich ukończeniu absolwent otrzymał święcenia kapłańskie. Sakramentu udzielił mu ks. kard. Adam Sapieha, metropolita krakowski.

Zanim przyjechał na Wołyń, pięć lat był kapłanem na południu Małopolski w miejscowościach Rabka i Sucha Beskidzka. W 1936 roku został przeniesiony na Wołyń i mianowany wykładowcą w Seminarium Duchownym w Łucku. W 1939 roku ks. Bukowińskiego jako proboszcza widzimy już w łuckiej katedrze.

Przez prawie 10 miesięcy pracował wśród wiernych po zajęciu Wołynia przez bolszewików, zanim NKWD zapukało do jego drzwi. Został aresztowany w sierpniu 1940 roku. Sąd był bezlitosny i ks. Władysław za „grzechy” przed systemem radzieckim został skazany na osiem lat łagrów. Wyrok zapadł tuż przed agresją III Rzeszy na ZSRS. Uciekając przed Niemcami, bolszewicy zabijali wszystkich więźniów bez wyjątku. Podobnie, jak we Lwowie, Drohobyczu, Kołomyi, Stanisławowie, 23 czerwca 1941 roku zabijano aresztantów w łuckiej celi. Bukowiński cudem uniknął śmierci – kula przeleciała tuż obok jego głowy, nie czyniąc mu krzywdy. Modlił się w ten czas, o czym wspomina inny więzień Wojciech Podgórski:

„Na dziedzińcu leżał mężczyzna z rozprutym brzuchem. Ukląkł przy nim człowiek w czarnych spodniach i białej, brudnej, podartej koszuli. Powiedział, że jest księdzem i chce nas przygotować na śmierć. Był to ksiądz Bukowiński. Wszyscy żywi i ranni poklękali, a ksiądz recytował modlitwy przeznaczone na taką okoliczność”.

Z więzienia został wypuszczony przez innych okupantów – niemiecko-faszystowskich. Do 1945 roku pozostał na Wołyniu, przeszedłszy wszystkie kręgi piekła tych czasów: ratował przed zagładą Polaków, Żydów, Ukraińców, wysyłał transporty z ludźmi do Polski, zbierał środki dla ratowania życia tych, którzy wszystko straciły w wichurze wojennej.

Ponownie został aresztowany w styczniu 1945 roku. NKWD wówczas zgarnęła do więzienia prawie całą katolicką hierarchię kościelną na Wołyniu. Ks. Bukowińskiemu przypomniano także poprzednie wyroki w 1941 roku i zesłano na 10 lat do łagrów syberyjskich. Uwolniony został po śmierci Stalina w 1954 roku, jednak z twardym rozkazem osiedlenia się w Kazachstanie.

W 1955 roku ks. Bukowiński odmówił repatriacji do Polski, motywując, że jako duszpasterz ma obowiązek pozostania wśród wiernych. Z tego czasu pozostałe także wspomnienia o tym, że ksiądz został zawołany do śledczego, żeby wytłumaczyć, dla czego zostaje w Karagandzie, a nie jedzie do Ojczyzny. Bukowiński odpowiedział, że pozostaje „ze względów ideowych, dla pracy duszpasterskiej wśród tak bardzo jej potrzebujących, a niemających swoich kapłanów katolików Związku Sowieckiego”. Dalszy pobyt wiązał się z nabyciem obywatelstwa radzieckiego, co, wedle współuczestników, było dla księdza trudną decyzją.

Pracował jako stróż. Nocą pilnował radzieckie mienie, a w dzień katolickie duszy. Zmarł w Karagandzie 3 grudnia 1974 roku.

Jan Matkowski, 11.09.16 r.