Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Różne » Z perspektywy Kresów I RP » Antykomunista ze środowiska działaczy Kominternu

Antykomunista ze środowiska działaczy Kominternu

Stanisław Gabriel Cichowski. W tle - były kościół dominikanów w WinnicyStanisław Gabriel Cichocki jest dzieckiem znanych polskich działaczy komunistycznych – Felicji i Kazimierza Cichowskich. Wbrew mocnej pozycji matki w Komitecie Centralnym nie poszedł w jej ślady (ojciec został zamordowany podczas czystek stalinowskich w 1937) roku i stał się aktywnym działaczem podziemia antykomunistycznego w powojennej Polsce. 2 maja 80-letni gość z Polski przybył do Winnicy, gdzie opowiedział o swoim życiu we Lwowie, w Warszawie, Krakowie, kulisach życia nomenklatury komunistycznej w Polsce i rodzącym się już w latach 50. ubiegłego wieku ruchu oporu w środowisku inteligencji polskiej wobec władz komunistycznych w PRL.

Matka Stanisława – Felicja pochodziła z bardzo bogatej żydowskiej rodziny mieszczańskiej ze Lwowa, jego dziadek był głównym dostawcą żywności dla armii austro-węgierskiej cesarza Franciszka Józefa. Brał udział w rewolucji na Węgrzech w 1919 roku, był członkiem partii socjaldemokratycznej i zginął na granicy polsko-węgierskiej.

Kiedy rosyjska armia zbliżała się do Lwowa dziadek z babcią i dwunastoma dziećmi przenieśli się do Budapesztu. Byli bardzo bogaci, jak na te czasy. Babcia wszystkie pieniądze rozdała biednym i po paru latach, jak własne dzieci dorosły, to musiały się już  kształcić na własny rachunek, prawie wszyscy. Dwie siostry matki Stanisława ukończyły uniwersytet, nie czekając na  pomoc od babci, która miała piękny dom po dziadku, ale już nie miała w ogóle pieniędzy. Felicja komunizowała i zaczęła pełnić bardzo ważną funkcję w Kominternie – stała się ważnym urzędnikiem w komunistycznej partii Zachodniej Ukrainy, była członkiem politbiura, odpowiadała za lewicę ukraińską i za kontakty z komunistami ukraińskimi, oraz z agentami, którzy pracowali na rzecz Związku Radzieckiego.

Kiedy Antonow- Owsijenko, nominowany najpierw na ambasadora w Czechach, a późnej w Polsce, zaczął organizował działalność komunistów w tych krajach, matka Stanisława aktywnie zaczęła mu w tym pomagać. Jednak okazało się, że polscy komuniści są bardzo słabi i nie mają żadnych wpływów, mimo to Stalin cały czas planował zajęcie terytorium Polski i stworzenie Polskiej Republiki Sowieckiej. Chodziło o Polską Republikę Sowiecką, a nie jakiś rodzaj PRL.

Felicja aktywnie współpracowała z Wandą Wasilewską, Dorotą Skoczyńską i z Wiśkową Kanowicz, która była córką największego żydowskiego bogacza we Lwowie, który w czasach austro-węgierskich był dyrektorem kolei. Kanowicz była szefem ukraińskich nacjonalistów w polskim Sejmie. Zakochała się w Kazimierzu Cichowskim (działacz Kominternu, zamordowany w 1937 roku podczas czystek stalinowskich), lecz Politbiuro wysłało ją do Hiszpanii i miłość w naturalny sposób zgasła. W 1938 roku Stalin nakazał rozwiązać Polską Partię Komunistyczną.

Spotkanie z konsulem KG RP Wojciechem MrozowskimKazimierz Cichowski miał już jedną żonę i w 1921 roku, kiedy po Traktacie Ryskim weszło w życie porozumienie między Polską a sowietami organizował wielki transport 1200 intelektualistów polskich z Moskwy i Petersburga, przy okazji wysyłając całą swoją rodzinę – pierwszą żonę i dwoje dzieci do Polski, tak jakby wyczuł jaka będzie  przyszłość tego kraju bolszewickiego. Potem żył w tak zwanym „ślubie partyjnym” z Felicją wśród innych komunistów, którzy w ogóle nie uznawali rodziny.

Przez jakiś czas ojciec Stanisława żył także z towarzyszką Lisowską, która również była członkiem Komitetu Centralnego. Cichowski był człowiekiem wykształconym – znanym działaczem Kominternu – organizacji, która pełniła, można powiedzieć, funkcję parasola dla partii komunistycznej, ale tak naprawdę była częścią OGPU. Przez jakiś czas Kazimierz Cichocki pełnił funkcję prezydenta Republiki Białorusi i Litwy. Potem na Białorusi powstał rząd demokratyczny, który został obalony gdy armia rosyjska zajęła Mińsk. Wtedy ojciec Stanisława wyjechał do Moskwy, gdzie był odpowiedzialny za kadry, to było w 1920 roku, ale często przyjeżdżał do Polski.

Kazimierz Cichowski często przebywał w Polsce w trzeciej dekadzie XX w. nielegalnie. W tym czasie był odpowiedzialny za frakcję poselską komunistów.  Frakcja ta była legalna, ona nie była w składzie partii komunistycznej, a nazywała się Chłopska Liga Robotnicza. Wydawali legalne gazety i pisma, itd. Formalnie ojciec Stanisława był członkiem komunistycznego biura Polski, ale faktycznie był w Kominternie. Interesowało go w tym okresie to, że komuniści mieli frakcję parlamentarną i chciał cały proces kontrolować.

W polskiej Lidze Chłopskiej przez cały czas trwały walki między różnymi grupami, byli tacy komuniści, którzy chcieli, żeby Polska była częścią Związku Radzieckiego, byli także tacy, którzy wierzyli że trzeba iść inną drogą, i tacy którzy naśladowali Józefa Dżugaszwili. Ale zarząd tego ugrupowania był dość wykształcony, i nie zawsze moskiewscy zwierzchnicy mogli dać sobie z nim radę. Z tego powodu, i przez to, że Stalin zaczął się przyjaźnić z Hitlerem, postanowiono  partię zlikwidować. Wszystkie grupy w Polsce, które działały na rzecz Związku Radzieckiego dalej to robiły. Felicja Cichowska porwała u swojej starszej siostry kochanka i z nim żyła w Łodzi,  był inżynierem i pracował w niemieckiej fabryce. To był dobry specjalista, który ukończył Lwowską Politechnikę, i pracował w zakładzie, gdzie 1/3 pracowników byli Niemcami, 1/3 to Żydzi, 1/3 – Polacy.

Matka Stanisława mieszkała wtedy w dzielnicy niemieckiej. Ojczym razem z matką mieli możliwość wolnego wjazdu do Niemiec, często organizowali działalność szpiegowską na rzecz Kominternu, nawiązując kontakty z nielegalną partią komunistyczną tego kraju. W Łodzi przebywali do roku 1940.  Mały Stanisław urodził się we Lwowie, ale tylko dlatego, że jego matka nie miała mleka, a we Lwowie mieszkał niejaki profesor medycyny Gret, obywatel Austrii, którego Niemcy zmusili do opuszczenia kraju, i on nielegalnie sobie mieszkał we Lwowie. Przy nim zawsze kręcili się mamuśki, które karmili dzieci, a za to trzeba było płacić bardzo dużo pieniędzy. Matka Stanisława też do Lwowa przyjechała z Łodzi i spędziła tu parę tygodni. Kiedy Stanisław Gabriel trochę urósł, to matka już karmiła go kozim mlekiem, wtedy wrócili do Łodzi. W 1940 roku po okupacji niemieckiej powiedzieli ojczymowi Stanisława, że ze względu na przepisy niemieckie, na tej fabryce gdzie on pracował, to nie mógł być głównym inżynierem, bo to mógł być tylko Niemiec, ale on i dalej będzie „głównym majstrem”.

Ojczym bywał w Niemcach, widział pogromy żydowskie, co się tam dzieje, więc postanowił pojechać do Lwowa bo tam mieszkała jego rodzina. Tych uciekinierów, którzy byli z Warszawy, Poznania itd, Sowieci nawet rozstrzeliwali, bo uważali za szpiegów albo wysyłali do innych terenów. Ojczym z Felicją i małym Stanisławem dostali się do Białegostoku, a stąd do Lwowa. Tam ojczym pracował w swoim zawodzie, później go mobilizowali siłą do Czerwonej Armii, natomiast matka pracowała w administracji sowieckiej i była jedną z nielicznych polskich obywatelek, którzy mogli tam się dostać, jeszcze zanim formalnie Zachodnia Ukraina, tak się nazywali Lwów z okolicami została częścią ZSRS.

Przed zerwaniem paktu Mołotowa-Ribentroppa i atakiem Niemiec na ZSRS, Moskwa zaproponowała Cichockiej zamieszkać w Gorkim. To było zamknięte dla zwykłych obywateli miasto. Zaoferowano jej trzypokojowe mieszkanie. W Związku Radzieckim, gdzie wszyscy mieszkali w komunałkach, to było nie lada wyróżnienie. Gorki miało prawie taki sam status, co Moskwa i dostać tam trzypokojowe mieszkanie było w ogóle spełnieniem marzeń. Ale matka Stanisława już wiedziała co w Rosją robią ze „starymi” komunistami, i ukryła się. Wanda Wasilewska przyjechała w ostatniej chwili przed zajęciem miasta przez Niemców w 1941 roku do Lwowa z polecenia Kornijczuka – ówczesnego wicepremiera Ukrainy (ona też przyjaźniła się osobiście ze Stalinem) i przywiozła listę tych kogo trzeba ewakuować.

Lwów wówczas był otoczony z trzech stron Niemcami, którzy, jednak zostawili drogę którą można było się wycofać. I przez dwa dni ciężarówki, które przyjechały z głębi Ukrainy wywozili według listy rodzinę członków nomenklatury. Ale Cichocka przez trzy dni chowała się, żeby nas jej z synem nie znaleźli. Wybrała okupację niemiecką, myśląc że tutaj będzie lepiej niż w ZSRS. Widocznie przeczuwała, że będzie bardzo potrzebna Niemcom – znała świetnie angielski, francuski, pięć niemieckich dialektów… takich ludzi trudno było znaleźć.

Jednocześnie matka zaczęła organizować sowiecką partyzantkę we Lwowie. Nawiązała kontakt z Krakowem, to trochę trwało. Dano jej do zrozumienia, że: „Zawsze musisz być wierna partii”. Felicja Cichocka oddała małego Stanisława do polskiego domu dziecka, bowiem szukało jej też Gestapo, które miało list. W okolicach Lwowa były wioski ukraińskie, w których cała ludność należała do członków Socjalistycznej Partii Ukrainy, ściśle związanej z KPZU. Oni dobrze znali także ciotkę, znali matkę. Ona miała z dobre kontakty z Ukraińcami i przebywała w ich wioskach nielegalnie – uczyła angielskiego i francuskiego, i jej nawet dobrze płacono.

Wtedy też Stanisław Cichowski (tak brzmiało jego prawdziwe nazwisko) został Cichockim, zrobiono to z powodów bezpieczeństwa. Matka powiedziała mu, że po wojnie, jeżeli wróci, mam się tak nazywać i żeby mogła go znaleźć. Nie wiadomo co dalej będzie i kto będzie rządził w tym czasie we Lwowie… Stanisław przebywał w domu dziecka, ale później miejscowi nacjonaliści ukraińscy zaczęli szukać po wioskach Polaków. Aczkolwiek nie można mówić, że wszyscy Ukraińcy byli nacjonalistami, banderowcami, byli też lewicowi, którzy wiedzieli co się naprawdę dzieje, a propaganda komunistyczna była tak silna, że nawet całe wioski były komunistyczne. Lewicowi Ukraińcy bali się nacjonalistów.

Rozmowa przy kawie z Panem StanisławemUrząd sowiecki coraz lepiej organizował swoich agentów. To nie byli jeszcze dobrze zorganizowani partyzanci. Wprawdzie gdzieś głęboko w lasach pod Jaworowem, już były jakieś oddziały, ale to był dopiero początek ich działalności. Kiedy Ukraińcy po wspólnym wejściu z nazistami do Lwowa ogłosiły niepodległość, pojawił się rząd ukraiński, ale Niemcy szybko sobie z nimi poradzili – prawie wszystkich rozstrzelali. Nacjonaliści z miejsca się zorientowali że coś pachnie bardzo źle, że Niemcy nie chcą żadnego państwa ukraińskiego. Też nie byli idiotami, i stosunki z okupantami znacznie się ochłodziły, Doszło do tego że Ukraińcy zaczęli walczyć z Niemcami. Ale mordowali także ludność polską. Wtedy to jeszcze nie nabrało skali Wołynia’44, ale w małych miasteczkach i wioskach w na początku roku 1943 już porządni Ukraińcy zaczęli ostrzegać Polaków, że nacjonaliści mogą zaatakować polski dom dziecka pod Lwowem, w którym przebywał Stanisław. Nacjonaliści chcieli zastraszyć Polaków, którzy zaczęli uciekać do Generalnego Gubernatorstwa.

Wychowankowie domu dziecka (czterdzieści osób) pod opieką swoich wychowawców przez miesiąc z trudem przemieszczali się od miasta do miasta na Mazowsze i w końcu dojechali do Otwocka pod Warszawą. Tam też lwowski dom dziecka nie miał żadnego domu, ale ktoś z miejscowych pomógł im wynająć willę. Razem z Polakami i Żydami do Otwocka przybyło także trzech małych Ukraińców. We Lwowie sieroty korzystali z kilku pokoi w klasztorze bernardynów. Braciszkowie uprzedzili, że Niemcy szykują obławę na żydowskie dzieci i ci musieli uciekać.

W Otwocku wówczas było nie wiele domów murowanych, w większości – drewniane, zamieszkałe przez Żydów. Niestety na utrzymanie domu dziecka szybko zabrakło funduszu i on został zamknięty. Wychowawcy powiedzieli, żeby dzieci poprosili miejscowe rodziny, żeby ich karmiły, ufając, że jak zobaczą dzieci-sieroty, to może wpuszczą ich do domu i dadzą coś zjeść. Sowieci już się zbliżali, a w domu dziecka wszyscy głodowali. dawał żołnierską grochówkę, do której dokładał czasami trochę mięsa. Dzieciaki szybko jedli, a jak nie udało im się zjeść u Iwana, to kradli jajka, które potem sprzedawali na bazarze lub wymieniali na inne jedzenie. Jak przyszli Sowieci, to wszystkie kobiety z wiadomych powodów się pochowali, nawet staruszki. Przez kilka dni przed wejściem Armii Czerwonej przez Otwock przewijali się żołnierze Armii Krajowej z biało-czerwonymi opaskami. Potem ich prawie wszystkich złapali i aresztowali. W tym czasie wychowawcy domu dziecka zaczęli szukać swoich podopiecznych, co im dużo czasu nie zajęło, bowiem wszyscy mieszkańcy wiedzieli, gdzie oni się chowają.

Kolejną część rozmowy ze Stanisławem Gabrielem Cichockim opublikujemy wkrótce…

Ania Szłapak, na podstawie rozmowy ze Stanisławem Gabrielem Cichockim, 06.05.15 r.

 


{youtube}bMg7Ox0ToYY{/youtube}