Jesteś tutaj: Home » AKTUALNOŚCI » Regiony » Winnicki » Adela Dereniowska z Brahiłowa – żywy świadek ludobójstwa Polaków na Podolu

Adela Dereniowska z Brahiłowa – żywy świadek ludobójstwa Polaków na Podolu

Sprzątając stary polski cmentarz w Brahiłowie przed Dniem Wszystkim Świętych zauważyłem starszą panię, kuśtykającą pomiędzy zniszczonymi grobami. – Pochwalony Jezus Chrystus! – piękną polszczyzną przywitała się ona ze mną, dodając – Idę trochę zagospodarować mogiłkę mego starszego syna. Zmarł kilka lat temu, trzeba ogrodzenie wyrównać – 80-letnia Adela Dereniowska z ciekawością patrzy, jak my wynosimy sterty liści na śmietnik i nagle zaczyna opowiadać:

– Oj, synku… Teraz możemy swobodnie modlić się w kościele i rozmawiać w języku polskim a mój tata – Bronisław Dereniowski został rozstrzelany przez komunistów w 1938 roku w Winnicy tylko za to, że był Polakiem… Kiedy Niemcy w 1943 roku ekshumowali zbiorowe groby ofiar komunistycznych represji w Winnicy, matka też była zaproszona do rozpoznania ciał. Pieszo pobiegła do Winnicy, kiedy wróciła – przez trzy dni nic nie mówiła i nic nie jadła. Taty wśród dziesiątków tysięcy zwłok nie znalazła, chociaż sąsiedzi z Brahiłowa kilka swoich krewnych w tych grobach poznali…

Nie zważając na podeszły wiek, Pani Adela czuje się bardzo pewnie i opowiada dalej…

– Mój tata był Polakiem, który w wieku 26 lat został kierownikiem kołchozu. Dawał pracownikom po 3,5 bochenków chleba dziennie za pracę, za co ci byli bardzo my wdzięczni. Był bardzo pracowity i Sowieci nawet nagrodzili go dyplomem Stalina! Pamiętam, jak byłam malutka i ten dyplom wisiał nad stołem w naszym domu… Na początku 1938 roku przyszło NKWD i zaaresztowało tatę. Obwinili go w agitacji na rzecz „burżuazyjnej” Polski, tworzenie sieci szpiegowskiej, udział w działalności kontrrewolucyjnej  – po czterech punktach 54. artykułu KK USRS!

Rozmowa z Panią Adelą staje się coraz ciekawsza. 80-letnia babcia chętnie dzieli się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa:

– Jaki z mego taty był przestępca! Przecież to sfabrykowane i wymyślone oskarżenia! Przecież ojciec nigdy by nie był w stanie popełnić zbrodni wobec swojego narodu, swoich ludzi, mieszkających w Brahiłowie czy Moskalówce, gdzie się urodził. Ale to nie był początek tragedii w naszej rodzinie. Kilka lat przed aresztowaniem taty komuniści wysłali jego matkę – moją babcie na wschód, do obwodu charkowskiego. Przecież mieszkaliśmy w „niebłagonadiożnym” regionie. Bolszewicy chcieli „wyzwalać” Polskę i nas Polaków, potencjalnych „kolaborantów” tysiącami deportowano na wschód.  A tam w 1933 roku panował straszy głód. Dlatego moja mama żyła bez męża i pomocy ze strony represjonowanych bliskich, jak męczennica. Z naszej rodziny represjonowano także ciotkę Franciszkę, jej męża, brata Józka z Połonnego, który m.in. był sędzią. Też go rozstrzelali…

…Po rozmowie ze mną Pani Adela Dereniowska poszła na grób swego syna. Kiedy po godzinie wracała akurat natrafiła na konsula generalnego KG RP w Winnicy Tomasza Olejniczaka, który przybył by zapalić znicze na grobie żołnierzy Wojska Polskiego z 1920 r. na brahiłowskim cmentarzu. Znów zawiązała się rozmowa w trakcie której zaproponowałem konsulowi udzielić za pośrednictwem polskiego MSZ Pani Adeli pomocy materialnej. Na co ona odreagowała bardzo żywo: „Proszę dać bardziej potrzebującym! Ja mam emeryturę. Pan Bóg błogosławi nas i na chleb nam wystarcza”. Po takich słowach, gdy widzisz schorowaną babcie, która do tego opiekuje się dwoma synami na wózkach inwalidzkich, łzy zaczynają zbierać się w oczach…

Po powrocie do Winnicy postanowiłem sprawdzić w spisach represjonowanych czy jest tam Bronisław Dereniowski. Nie stanowiło to wielkiego trudu – w II tomie „Rehabilitowanych historią” czytamy:

– Dereniowski Bronisław, syn Benedykta, urodzony w roku 1912 w Moskalówce (dzielnica Brahiłowa). Polak, rolnik, pracownik kołchozu, żonaty. Aresztowany 18 kwietnia 1938 roku, oskarżony według art. 54-4,6,9,11 KK USRS. Po wyroku trójki NKWD obwodu winnickiego rozstrzelany 27 września 1938 r.. Uniewinniony 30 grudnia 1957 r.

Historii, podobnych do tej, co opowiedziała Adela Dereniowska, są tysiące a może nawet – miliony. Gehenna narodu polskiego za Zbruczem potrzebuje godnego zbadania i upamiętnienia…

Jerzy Wójcicki